We wtorkowy wieczór, niedługo po zatrzymaniu polityków PiS Mariusza Kamińskiego oraz Macieja Wąsika, przed aresztem śledczym na warszawskim Grochowie pojawił się sam prezes PiS Jarosław Kaczyński. W rozmowie z mediami polityk przekonywał, że policja powinna zająć się "grupą zakapturzonych ludzi", którą widział w okolicy swojego domu, a nie zatrzymywaniem "posłów". Reakcja Piotra Glińskiego, który stał obok, jest bezcenna.
Reklama.
Reklama.
We wtorek wieczorem policja zatrzymała byłych ministrów rządu Prawa i Sprawiedliwości Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika w celu doprowadzenia ich do zakładu karnego. Posłowie bez mandatów trafili do aresztu śledczego na warszawskim Grochowie, pod którym niedługo później pojawili się zwolennicy PiS, a wśród nich prezes partii Jarosław Kaczyński.
Oczywiście nie zabrakło cierpkich słów. Kaczyński najpierw opowiadał o "więźniach politycznych" a później próbował też obrazić funkcjonariuszy policji, sugerując, że zajmują się zatrzymaniem skazanych posłów PiS, zamiast "zakapturzonymi młodymi ludźmi" chodzącymi pod jego domem na Żoliborzu.
– Nie ma porządku w Polsce. Widziałem dzisiaj na Grenadierów wielu policjantów i policjantek i gdy wyjeżdżałem ze swojej dzielnicy Żoliborz, widziałem grupy zakapturzonych młodych ludzi. Ta policja powinna być tam, a nie tutaj – uznał.
W momencie wypowiadania tych słów za plecami prezesa stał jego partyjny kolega Piotr Gliński. Temperatura wynosiła wówczas -10 stopni Celsjusza dlatego polityk otulony był czapką i kapturem swojej kurtki. Kiedy jednak usłyszał hasło "zakapturzone osoby" nagle się ich pozbył. Ta reakcja wzbudziła niemałe rozbawienie w mediach społecznościowych.
Obu politykom PiS zasądzono takie same kary – dwa lata pozbawienia wolności oraz zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w instytucjach publicznych przez 5 lat. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia wydał więc postanowienia ws. stwierdzenia wygaśnięcia mandatów poselskich Kamińskiego i Wąsika.
Politycy wciąż utrzymują jednak, że wszystkie te rozstrzygnięcia prawne ich nie dotyczą ze względu na akt łaski, którym Andrzej Duda objął ich na początku swojej prezydentury w 2015 roku. Ułaskawienia natomiast nastąpiły przed ogłoszeniem prawomocnego wyroku i jakiś czas temu Sąd Najwyższy ostatecznie potwierdził, że nie wywołały żadnych skutków prawnych.