Po zmianach w TVP, część pracowników zatrudnionych przez kierownictwo z nadania PiS, znalazła zatrudnienie w TV Republika. Na rynku konserwatywnych mediów mamy jeszcze kilka innych tytułów, ale wybór nie jest ogromny.
Okazuje się jednak, że Marcin Wolski, czyli jedna z twarzy starej TVP oraz były prowadzący programu "W tyle wizji" nie zamierza szukać zatrudnienia w prawicowej telewizji. W rozmowie z Wirtualnymi Mediami stwierdził, że "coś w nim pękło".
– Coś we mnie pękło, choć nie zmieniam poglądów, nie zamierzam służyć żadnej instytucji medialnej – powiedział i dodał: – W konsekwencji ostatnich wydarzeń zyskałem pewną wolność, którą bardzo sobie cenię. (...). Działam teraz na YouTube, z czego jestem bardzo zadowolony.
Jak pisaliśmy w naTemat, niedługo po wyborach do Sejmu Wolski złożył samokrytykę na zamkniętym spotkaniu ze swoimi sympatykami. – Stworzyliśmy – przepraszam, mówię to jako współwinny – propagandę na gorszym poziomie niż w latach 70. (...) Ten naród został po prostu upokorzony! – powiedział.
Słowa o TVP podczas ostatniej debaty w Sejmie przypomniał Donald Tusk. Premier stwierdził, że urzędnicy państwowi i politycy Prawa i Sprawiedliwości wstydzą się tego, co stało się w stacji.
– Ja nie jestem upoważniony, żeby powtarzać to, co pan prezydent w rozmowie ze mną w cztery oczy mówił, tak słowo w słowo, o mediach Jacka Kurskiego i Jarosława Kaczyńskiego – powiedział.
– Ale możecie być pewni, że także w obozie PiS-u, z najwyższymi urzędnikami państwowymi włącznie, ludzie wstydzą się tego co działo się w mediach publicznych za PiS-u i mają prawo się wstydzić, że nie powiedziały głośno, co tam się działo – dodał.
Przypomnijmy, że to nie koniec szczerych zwierzeń ze strony Wolskiego. Poza przyznaniem się do uprawiania propagandy w TVP pracownik dawnych mediów rządowych zalecał kierownictwu Prawa i Sprawiedliwości "cmokanie w pupcię Trzeciej Drogi".
– Na dziś dzień cmokajmy w pupcię Trzecią Drogę! – powiedział tuż po ogłoszeniu wyników wyborów. – To jest jedyna nasza, jakakolwiek szansa, że my w ogóle przeżyjemy. Oni w tej chwili licytują, oni czekają na propozycję. Być może trzeba im dać dużo, być może trzeba im dać za dużo, ale nie możemy czekać, aż się obudzi społeczeństwo – dodał, gdy szukano jeszcze nadziei dla rządu Mateusza Morawieckiego.