Komisja ws. afery wizowej ruszyła pełną parą, ale nie tylko za sprawą emocji wokół Piotra Wawrzyka i Edgara Kobosa. Teraz odbyło się przesłuchanie byłego konsula RP w Mumbaju. Damian Irzyk, bo o nim mowa, powiedział wprost, że podlegał "bezprecedensowym naciskom" ze strony kierownictwa polskiej dyplomacji.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Gorąco na komisji ws. afery wizowej. Konsul z Mumbaju mówi o "bezprecedensowych naciskach"
Komisja ds. Pegasusa, afery wizowej i wyborów kopertowych – te trzy inicjatywy koalicji Donalda Tuska mają stanowić symbol rozliczania ekipy Jarosława Kaczyńskiego. Największe emocje obecnie budzi praca Michała Szczerby przy aferze wizowej.
W miniony poniedziałek na przesłuchaniu stawił się Piotr Wawrzyk. Były wiceszef dyplomacji wywołał sensację, bowiem niespodziewanie zmienił front. Odmówił składania zeznań, choć wcześniej deklarował otwartość do pracy ze służbami.
I mogło się wydawać, że już wczorajsze przesłuchania wystarczająco podniosły temperaturę debaty publicznej. Teraz jednak zeznania złożył były konsul generalny RP w Mumbaju, Damian Irzyk.
Warto podkreślić, że to właśnie z placówek dyplomatycznych w Indiach płynęły sygnały o pierwszych nieprawidłowościach przy wydawaniu wiz. – Konsulat w Mumbaju był poddany bezprecedensowym naciskom – powiedział Irzyk.
Dyplomata stwierdził, że Piotr Wawrzyk dwukrotnie kierował do niego prośby ws. aplikantów wizowych. Jako osobę kontaktową podał także Edgara Kobosa.
Komisja ws. afery wizowej. "Minister napisał, że to sprawa bardzo pilna"
– Pierwsza prośba została skierowana do mnie, na mój imienny e-mail, 21 listopada 2022 roku. W treści tego maila, który trafił do mnie (...) była korespondencja, którą zarówno pani wicedyrektor jak i pan dyrektor Departamentu Konsularnego prowadzili wcześniej z panem sekretarzem stanu Wawrzykiem, na temat przyjęcia dwóch grup aplikantów wizowych ze względu na realizowaną w Polsce produkcję filmową – zeznał.
– Lista, która dotyczyła konsulatu w Mumbaju liczyła 35 nazwisk, natomiast lista, która dotyczyła wydziału konsularnego ambasady w Delhi liczyła 13 nazwisk – dodał.
Irzyk przyznał, że urzędnicy dopytali ministra, kto jest osobą kontaktową do umówienia aplikantów na złożenie wniosków wizowych. – Minister (Wawrzyk - red.) odpisał, że jest to pan Edgar Kobos (...) i jeszcze raz napisał, że jest to sprawa bardzo pilna – dodał.
Druga prośba dotyczyła 83 osób. I to właśnie liczebność tej gruby wzbudziła niepokój Irzyka. Konsul zaczął weryfikować polecenie. Wtedy okazało się, że osoby składające wnioski nie wywodzą się z branży filmowej.
– To nie było nigdy wcześniej spotykane, by tak duże grupy miały jechać do Polski w celu robienia zdjęć. Po drugie nasza lista była wpleciona w listy do innych konsuli. W przypadku innych konsuli chodziło o wizy do pracy – powiedział.
– To byli pracownicy szarej strefy. Bardzo proste prace, był jeden sprzedawca warzyw, była kosmetyczka, był jakiś rolnik – stwierdził.