To miał być "system Wawrzyka". Wyciekły nowe fakty o aferze wizowej
Nina Nowakowska
28 lutego 2024, 08:02·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 lutego 2024, 08:02
Polscy konsulowie mieli doświadczyć nieprzyjemności przez to, że nie chcieli przyznać wiz nielegalnym imigrantom rekomendowanym przez wiceministra spraw zagranicznych Piotra Wawrzyka. Za wjazd takich osób do Polski, współpracownik polityka Edgar Kobos miał pobierać łapówki.
Ich zeznania pokazały, że w całym procederze chodziło nie tylko o korupcję przy wydawaniu wiz, czyli łapówki za kilkaset takich dokumentów, które miały płynąć do człowieka byłego wiceszefa MSZ, 25-letniego Edgara Kobosa.
Na jaw wychodzą również poważne patologie przy przyznawaniu pozwoleń na pracę przez urzędy wojewódzkie ikwestia fikcyjnych zagranicznych studentów, na których korzysta kilka prywatnych rodzimych uczelni.
Najbardziej bulwersują jednak doniesienia o próbie odebrania konsulom prawa wydawania wiz i przeniesienia tych decyzji do nowo utworzonego Centrum Decyzji Wizowych, czyli instytucji podporządkowanej resortowi spraw zagranicznych. To tam Piotr Wawrzyk i Edgar Kobos mogliby samodzielnie decydować w sprawie wiz, całkowicie pomijając konsulaty.
"To fragment znacznie większej afery"
– Afera wizowa przedstawiona przez media jest tylko fragmentem znacznie większej afery migracyjnej, dotyczącej zaniedbań ze strony organów państwa w legalizacji pobytu cudzoziemców, wydawaniu zezwoleń na pracę i zgód na studiowanie w Polsce – zdradził przed komisją wicekonsul Reszczyk.
Wspomniani Wawrzyk i Kobos mieli naciskać na konsulów, aby ci przyznawali wielokrotne wizy Schengen, czyli uprawniające do wjazdu na teren Unii Europejskiej wskazywanym przez wiceministra osobom. Ludzie ci mieli nie spełniać żadnych kryteriów. Naciski miały dotyczyć nie tylko dyplomatów z Mumbaju, ale także ze: Stambułu, Rijadu, Islamabadu, Bangkoku, Singapuru, Hongkongu, Manili, Tajpej, Abudży i Dar-es Salam.
Naciski na dyplomatów
Choć obaj usłyszeli zarzuty, były wiceszef MSZ nie przyznaje i odmówił składania zeznań przed komisją. Kobos z kolei potwierdził branie łapówek i zaczął współpracować z prokuraturą.
– Ta afera jest jednak faktem, a ja jestem jedną z wielu osób, które w niej uczestniczyły i być może jedyną, która ma odwagę przyznać się do swoich działań. Przyznałem się do większej liczby przestępstw niż te, które początkowo zarzucała mi prokuratura. Chcę mówić – powiedział Kobos na przesłuchaniu przed sejmowym organem.
Z przesłuchania wynika, że w połowie listopada 2022 r. powiązany z Wawrzykiem szef Departamentu Konsularnego w MSZ Marcin Jakubowski wysłał swojej zastępczyni listę 35 Hindusów. Osoby te miały w tempie ekspresowym otrzymać wizy, ponieważ, jak tłumaczono... to członkowie ekipy filmowej i zaraz zaczynają zdjęcia. "Przekazuję dane: Edgar Kobos" – napisał Wawrzyk, dołączając numer telefonu.
Choć konsulowie w Mumbaju mieli zastrzeżenia do większości aplikantów, pod naciskiem ludzi Wawrzyka przyznali "filmowcom" wizy Schengen, ale jednokrotnego użytku. Wynikła z tego kłótnia, bo Kobos miał żądać wizwielokrotnego użytku. Ostatecznie placówka w Mumbaju uległa i wydała dokumenty wielokrotne.
Losy fałszywej ekipy z Bollywood wyszły na jaw jesienią 2023 r. Jak informowaliśmy wówczas, wszyscy "filmowcy" pochodzili z jednego z najbiedniejszych regionów Indii, Gudźarat, który niewiele ma wspólnego z przemysłem filmowym. Dodatkowo większość członków ekipy miała to samo nazwisko "Patel".
Służby amerykańskie poinformowały, że 21 z 35 osób, które miały kręcić w Polsce film, znalazło się w Meksyku. – Wtedy stało się jasne, że otoczenie Wawrzyka, korzystając z jego pozycji, chciało stworzyć nowy, bollywoodzki kanał przerzutu Hindusów do USA przez Europę z wykorzystaniem naszych wiz – powiedział w rozmowie z Onetem jeden z dyplomatów, który poznał szczegóły sprawy.