Od trzech miesięcy Polska żyje stanem zdrowia byłego ministra sprawiedliwości. Wiadomo, że Zbigniew Ziobro przeszedł kolejną chemioterapię, a rokowania – jak przekazał Patryk Jaki – przy takim nowotworze są słabe. Jak bez niego radzą sobie w partii? – Jest z nim ograniczony kontakt. Z uwagi na stan zdrowia nie ma możliwości stałych, codziennych rozmów. Najważniejsze jest teraz zdrowie pana ministra – mówi nam Jacek Ozdoba, rzecznik Suwerennej Polski. Inni politycy: – Bardzo nam go brakuje. Partia oczywiście funkcjonuje, ale wiadomo, że na co dzień trudniej nam się działa bez szefa.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Suwerenna Polska codziennie jest bombardowana telefonami w sprawie stanu zdrowia Zbigniewa Ziobry. Politycy nie bardzo chcą już o tym mówić.
– Rozumiemy to, że tym się interesujecie. Że opinia publiczna jest tym zainteresowana. Ale po drugiej stronie jest choroba, z którą pan minister walczy – reaguje jeden z ważnych polityków SP.
Nie chcemy jednak pytać o chorobę. Ale o to, jak od trzech miesięcy Suwerenna Polska funkcjonuje bez swojego prezesa. Czy Zbigniew Ziobrootrzymuje informacje, co się dzieje? Czy się z nim konsultują?
– Partia funkcjonuje. Oczywiście w ograniczonym zakresie jesteśmy w stanie podejmować kierunkowe decyzje. Ale one, jak udział w wyborach samorządowych z PiS, były podjęte jeszcze wtedy, gdy szef był zdrowy. I teraz bez jego fizycznej obecności, realizujemy to, co założyliśmy wcześniej. Ale z biegiem czasu jest to coraz trudniejsze, bo coraz więcej jest decyzji, do których trzeba się odnosić w długofalowy sposób. I z biegiem czasu trudniej nam się funkcjonuje, bo wiele rzeczy zmienia się dookoła – mówi polityk Suwerennej Polski.
Słyszymy też, że partia Zbigniewa Ziobry ma wypracowane wewnętrzne procedury, które sprawdziły się w czasie kampanii parlamentarnej. Np. dotyczące komunikacji internetowej. Że teraz też działają zgodnie z nimi.
Że większość kierownictwa Suwerennej to długoletni współpracownicy Ziobry, więc doskonale wiedzą, czego by od nich oczekiwał, gdyby w tym momencie codziennie z nimi pracował.
– Tyle lat już razem pracujemy, że nie musimy dzwonić do niego, żeby wiedzieć, czego od nas oczekuje. Ale wiadomo, że na co dzień trudniej nam się działa bez szefa. Jego choroba to był szok. Z dnia na dzień zaburzyły nam się procedury działania. Oczywiście, że wszyscy chcemy, żeby jak najszybciej wrócił do pracy z nami na co dzień, bo jest to najlepsze rozwiązanie dla naszego środowiska. I liczymy, że szef wkrótce do nas wróci. Ale wiadomo, że choroba jest ciężka – mówi polityk SP.
Za nic jednak nie chce zdradzić, jak często i czy w ogóle sam kontaktuje się ze Zbigniewem Ziobrą.
Jacek Ozdoba: Jest z nim ograniczony kontakt
Niektórzy w Suwerennej Polsce mówią nam jednak, że nie śmią do Zbigniewa Ziobry dzwonić. A tym bardziej w żadnej partyjnej sprawie.
– Nawet byśmy nie śmieli mu głowy zawracać takimi rzeczami. Przynajmniej ja staram się nie dzwonić do niego w przyziemnych sprawach. Jeśli kontaktuję się z nim, to tylko krótkimi wiadomościami. Piszę mu życzenia, że modlimy się za niego, że jesteśmy z nim. Ale nie chcę z nim rozmawiać, bo nie wiem, w jakim jest stanie, może by się krępował, może jest w trakcie zabiegu. Rzadko odpisuje, ale widzę, że odczytał wiadomość – mówi nam posłanka Suwerennej Polski Maria Kurowska.
– Dla mnie jest ważne tylko to, że jest chory i mam robić wszystko, co w mojej mocy, żeby wyzdrowiał. Czyli mam się modlić. Mam tylko nadzieję, że będzie dobrze – dodaje.
Tadeusz Woźniak, poseł Suwerennej Polski, nie rozmawiał ze Zbigniewem Ziobrą od początku choroby.
– Nie kontaktowałem się ze Zbyszkiem od tamtego czasu. Nie dlatego, że jest mi obojętny, broń Boże. Przyjmuję wszystkie informacje, które do mnie docierają. Bardzo boleję nad tym, że wszystkie komunikaty na temat jego zdrowia nie są dobre. Ale próbowałem sobie wyobrazić siebie w takiej sytuacji. Ja naprawdę bym nie chciał, żeby wszyscy moi koledzy i przyjaciele, znajomi dzwonili do mnie i pytali, jak się czuję. I tylko z tego powodu się nie kontaktowałem – mówi.
– Ja go z przyjemnością uściskam, kiedy się dowiem, że choroba się cofnęła, że wyzdrowiał. Będę szczęśliwy z tego powodu. Ale jeżeli też stan jest poważny, zagrażający życiu, to nie chcę go niepokoić i nękać – dodaje.
Rzecznik Suwerennej Polski mówi nam, że kontakt ze Zbigniewem Ziobrą jest utrudniony.
– Pracami partii całkowicie kieruje Patryk Jaki. Wszystkie decyzje podejmuje razem z prezydium. Pan minister jest w bardzo ograniczonym kontakcie z nami. Wyłączył się prawie całkowicie. Jest z nim ograniczony kontakt. Z uwagi na stan zdrowia nie ma możliwości stałych, codziennych rozmów. Najważniejsze jest teraz zdrowie pana ministra – mówi naTemat Jacek Ozdoba, poseł SP, były wiceminister klimatu i środowiska.
Sam, w związku z pełnioną funkcją, ma z nim ograniczone i bardzo sporadyczne kontakty: – Ograniczone do minimum.
"Z ust moich zaufanych kolegów słyszę, że jest w kraju"
Informacje o stanie zdrowia Zbigniewa Ziobry przekazuje najczęściej Patryk Jaki lub Michał Wójcik.
Ostatnio Jaki powiedział gazeta.pl, że Ziobro ma drugą chemioterapię, walczy i że to jest tego typu nowotwór, gdzie rokowania są słabe.
– Nie jest faworytem w tej walce – mówił wcześniej Michał Wójcik.
– Muszą się z nim kontaktować, skoro przekazują nam informacje o stanie zdrowia Zbyszka. Wyobrażam sobie, że w czasie rozmów z czołowymi politykami ugrupowania może pytać ich, co się dzieje w partii. Ale czy przekazywane są mu jakieś informacje? Czy się z nim konsultują? Tego nie wiem – słyszymy od niektórych polityków.
– Oczywiście, że nam bardzo brakuje pana ministra, naszego prezesa, Zbyszka jako mojego przyjaciela. Funkcjonujemy bez niego na tyle, na ile jest to możliwe. Funkcję kierowniczą na ten moment sprawuje Patryk Jaki. Jako grupa jesteśmy zwarci. Nie ma między nami żadnych nieporozumień, które mogłyby wynikać z braku rzeczywistego szefa na co dzień. Wszyscy są zatroskani o jego zdrowie – odpowiada poseł.
Maria Kurowska reaguje: – Oczywiście, że go brakuje. Jak może nie brakować naszego szefa? Ale jednocześnie próbujemy radzić sobie sami i nie dać mu powodów do zmartwień. Działać tak, żeby był zadowolony. Żeby jak wróci, wszystko było na swoim miejscu, żebyśmy nie musieli się przed nim wstydzić. Żebyśmy nie narozrabiali, tylko żeby był z nas dumny, że daliśmy radę. I dajemy radę, ale czekamy z utęsknieniem, żeby wrócił. Bo trochę bez niego nam smutno. I inaczej.
Czego im brakuje najbardziej?
– Spotkań – odpowiada zdecydowanie Maria Kurowska.
– Tego krzepienia ducha. Pomysłów. I jego werwy, bo zawsze spotkania z nim kończyły się optymistycznie, że damy radę. Teraz też tak się kończą, ale kontakt nie jest już taki, że mamy go blisko.
"Pani poseł, tu będzie msza za pana ministra"
Słyszymy, że mniej jest teraz tych spotkań plenarnych. Wiadomo, że Jaki zajęty jest też w Brukseli.
– Te spotkania są rzeczywiście rzadsze niż wtedy, kiedy był Zbyszek. Ale wszystko w partii funkcjonuje, mamy kontakt, rozmawiamy ze sobą. Każdy z nas na tyle długo jest w polityce, że chyba nawet intuicyjnie w wielu sprawach potrafimy sobie poradzić. Ale oczywiście przywódcy brakuje zawsze. Jeśli jest szef, to zwiera szeregi. Praca wtedy jest znacznie lepsza – mówi Tadeusz Woźniak.
– Przygotowujemy się do wyborów, mamy swoich kandydatów na radnych, na wójtów. Mamy założony komitet wyborczy Suwerennej Polski. Wszystko funkcjonuje, idzie według starego szablonu – twierdzi Maria Kurowska.
Ciągle słyszą jednak pytania o Zbigniewa Ziobrę.
– Ludzie robią różne inicjatywy. Do biura w Jaśle przyszła do mnie starsza pani, żeby powiedzieć, że bardzo współczuje. Że dzięki temu, że pan minister otworzył punkty pomocy osobom pokrzywdzonym, to ona dostała taką pomoc, bo jej dziecko uratowano. Powiedziała: "Ja się gorąco modlę za niego. Niech mu pani powie, że mu bardzo dziękuję i że jestem z nim". Wie pani jakie to miłe? Ja dużo takich rzeczy spotykam – mówi Maria Kurowska.
– Na przykład spotykam biskupa i on pyta: "Niech mi pani powie, co u ministra?". A na zakończenie spotkania mówi: "Pomódlmy się za pana ministra".
Wspomina o mszach za Zbigniewa Ziobrę: – Ludzie mówią: "Pani poseł, tu będzie msza za pana ministra". Sama byłam na takiej. Znajomy do mnie dzwoni i mówi: "Ksiądz będzie u nas odprawiał mszę w intencji Zbigniewa Ziobry, bo ktoś zamówił. Gdybyś chciała, to przyjdź". To pobiegłam. W kaplicy sejmowej też odbyła się msza św., na którą zaprosiliśmy posłów Suwerennej Polski. Cały czas jest modlitwa. Na tym się koncentrujemy i walczymy.
– Jako ludzie wierzący modlimy się o zdrowie Zbyszka. Wiele osób mnie o niego pyta. Chcielibyśmy, żeby wrócił do nas, do polityki. Jeśli chodzi o wiek polityczny, to przed nim jeszcze co najmniej kilkadziesiąt lat czynnej służby – mówi poseł Woźniak.
Z oburzeniem reagują na głosy sugerujące, że choroby może nie być.
"Żeby kpić z choroby człowieka?"
– Rejestruję haniebne słowa naszych konkurentów politycznych. W takiej sytuacji byłbym bardziej powściągliwy w języku niż niektórzy – mówi poseł Woźniak.
– Uważam, że to poniżej godności każdego z Polaków, że takie rzeczy się opowiada. To nas zeszmaca, że nie mamy już szacunku do chorego człowieka. Ci, co tak mówią, doskonale wiedzą, że on jest chory. Żeby robić kpiny z choroby człowieka? Z choroby żartować? Z życia? Nigdy czegoś takiego nie było – reaguje posłanka SP.
– Do jakiego poziomu doszliśmy? To jest niepojęte. Jak komuś coś takiego może przyjść do głowy, że ktoś prowokowałby los, mówiąc, że jest chory, gdy nie jest chory? Nie wyobrażam sobie, że normalny człowiek tak robi. Ja nigdy w życiu bym tak nie pomyślała, bo pomyślałabym, że mogę tę chorobę na siebie sprowadzić – mówi.