Sędzia Agnieszka Pilarczyk, która uniewinniła lekarzy oskarżonych o błędy popełnione w leczeniu ojca Zbigniewa Ziobry, przez siedem długich lat znajdowała się na celowników śledczych. Chodziło o wybór biegłych i koszt zleconej ekspertyzy. Dopiero teraz prokuratura uznała, że nie popełniła ona żadnego przestępstwa.
Reklama.
Reklama.
Jak podaje "Gazeta Wyborcza", Prokuratura Regionalna w Katowicach umorzyła prawomocnie postępowanie w sprawie Agnieszki Pilarczyk, stwierdzając, że jej decyzje "nie zawierały znamion czynu zabronionego". Innymi słowy – nie popełniła ona żadnego przestępstwa.
Komentując sprawę na łamach gazety, sędzia stwierdziła: "To było celowe działanie, by trzymać mnie w niepewności, forma ukarania mnie i szukania czegokolwiek na mnie".
Sędzia Pilarczyk prowadziła głośny swego czasu proces, w którym na ławie oskarżonych zasiadało czworo lekarzy zajmujących się w 2006 roku ojcem prominentnego polityka. Ciężko chory na serce Jerzy Ziobro zmarł kilka dni po przyjęciu do krakowskiego szpitala.
Wkrótce potem rodzina oskarżyła medyków o błędy w sztuce. Do sprawy włączyła się prokuratura, a lekarze zasiedli na ławie oskarżonych. W 2017 roku zostali nieprawomocnie uniewinnieni przez sąd.
Czym sędzia Agnieszka Pilarczyk podpadła prokuraturze?
Tuż przed wydaniem wyroku, prokuratura zainteresowała się prowadzącą sprawę sędzią Agnieszką Pilarczyk. Uwagę śledczych zwrócił koszt zamówionej przez sąd ekspertyzy, na podstawie której doszło do uniewinnienia. Opinia biegłych kosztowała 372 tysiące złotych.
Zawiadomienie w tej sprawie złożyła Krystyna Kornicka-Ziobro, matka byłego ministra sprawiedliwości, wdowa po Jerzym Ziobrze. Prokuratura wszczęła postępowanie, uznając, że koszt ekspertyzy został zawyżony.
Decyzję o rozpoczęciu śledztwa podjął ówczesny szef katowickiej prokuratury Tomasz Janeczek, wpływowy członek stowarzyszenia Ad Vocem kojarzonego ze Zbigniewem Ziobrą. On również osobiście poinformował o tym fakcie, zastępując w tej roli służby prasowe.
Czego dotyczyła sprawa sędzi Agnieszki Pilarczyk?
W sygnowanym przez Janeczka komunikacie, który ukazał się na stronie internetowej prokuratury, podano, iż przedmiotem śledztwa są między innymi okoliczności, w jakich doszło do skompletowania składu osobowego biegłych.
Prokuratorów zainteresował też sam koszt ekspertyzy, ich zdaniem rażąco wysoki. Zdaniem Janeczka, wcześniej za podobne opracowania płacono nie kilkaset, a do kilkunastu tysięcy złotych.
W momencie, gdy prokuratura wszczynała swoje śledztwo i podawała jego szczegóły opinii publicznej, przed sądem trwały ostatnie posiedzenia w sprawie oskarżonych lekarzy.
Pilarczyk czekała na umorzenie siedem lat
Jak podaje "GW", śledczy przez siedem kolejnych lat prowadzili postępowanie, jednocześnie nie zdradzając już żadnych szczegółów. Nie podawano, co konkretnie jest badane i na jakim etapie jest sprawa. Na przesłuchania nie była wzywana Pilarczyk, choć było wiadomo, że jest ona obiektem zainteresowania prokuratorów.
Sytuacja zmieniła się po ostatnich wyborach parlamentarnych. Śledztwo zaczęto wygaszać, a teraz – jak powiedziała "GW" rzecznika Prokuratury Regionalnej w Katowicach Agnieszka Wichary, postanowienie o jego umorzeniu uprawomocniło się.
W rozmowie z dziennikarzami sędzia Pilarczyk podkreśliła bez wahania: "Nie mam wątpliwości, że wszczęcie tego postępowania było jak najbardziej formą wywarcia nacisku na mnie".