Wychodzi na to, że firma z Radomia Giftpol próbuje zarobić na aferze wokół zwolnienia pracowniczki przez Skype. Teraz ogłosili sprzedaż koszulek z nadrukiem fragmentu wymiany wiadomości, jaka miała miejsce między Danielem Jabłońskim a graficzką. "O cię... Giftpol poszedł po hajs" – czytamy na instagramowym profilu Make Life Harder.
Reklama.
Reklama.
Firma z Radomia reaguje po aferze. "Giftpol serio to wypuścił"
Tuż po wybuchu afery wokół zwolnienia graficzki przez Skype firma Giftpol z Radomia mocno zagubiła się w reakcji na lawinę krytyki. Najpierw zagrozili pracowniczce procesem, a potem wydali oświadczenie, w którym poskarżyli się na hejt.
Na tym się nie skończyło. Teraz przedsiębiorstwo postanowiło spróbować zarobić na całym zamieszaniu. Słynne już słowa prezesa "cooo proszeee" stały się obiektem licznych memów.
Giftpol ogłosił wypuszczenie nowego produktu na rynek. Są to białe t-shirty z wydrukowanym hasłem "cooo proszeee". "Dla każdego, kogo wkurza szef 1/100 koszulek wysyłamy w gratisie. Piszcie maila temat: wkurzył mnie Dariusz z Radomia" – czytamy.
To posunięcie również zostało szeroko skomentowane w sieci. "O cię... Giftpol poszedł po hajs" – czytamy na stronie Make Life Harder na Instagramie.
Ekspert o aferze wokół Giftopolu. "Sytuacja firmy jest bardzo ciężka"
W rozmowie z naTemat dr Mirosław Oczkoś powiedział, jakie problemy wizerunkowe stanęły przed właścicielem firmy. – Na początek należy wyczyścić sytuację i odpowiedzieć na pytania, co się stało, dlaczego się stało i co z tego wynika. Tu i tak nie ma już wiele do ukrycia, więc powinno się mówić prawdę – powiedział.
– Problem z działaniami osłonowymi jest taki, że wizerunek się traci z poniedziałku na wtorek, ze środy na czwartek, natomiast później odbudowanie go zajmuje długie miesiące – dodał.
Jak podkreślił, konieczne są działania naprawcze na wszystkich możliwych platformach, choć i tak trudno ocenić, na ile mogłoby to pomóc. – Natomiast trzeba powiedzieć otwarcie: sytuacja firmy jest bardzo ciężka, zwłaszcza po jej reakcji, która była z kosmosu – dodał.
– Dziś jest już za późno, by milczeć. Działanie pod tytułem "nic się nie odzywamy" jest strategią ostateczną, którą ewentualnie można było zastosować przed pierwszą reakcją, ale już nie teraz – skomentował.