Boję się III wojny światowej i tego, że Putin nas zaatakuje. Nie mogę przestać o tym myśleć [LIST]
List czytelnika
21 marca 2024, 11:06·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 21 marca 2024, 11:06
Wiem, że to nieracjonalne. A przynajmniej chciałbym, żeby takie było. Bo jest nieracjonalne, prawda? Musi być. Mam 30 lat, żonę, dziecko i myślałem, że przyzwyczaiłem się do wojny pod naszą granicą, ale ostatnio jest jakoś inaczej. Temat wraca zaskakująco często i najzwyczajniej w świecie... boję się, że dojdzie do trzeciej wojny światowej, jakkolwiek by jej przebieg definiować. Czy tylko ja tak mam?
Reklama.
Reklama.
Na początku był strach, bo jednak za naszego życia nigdy nie było zbrojnego konfliktu tak blisko. Konfliktu, który zaczął niemal bezpośrednio nas dotyczyć i od którego tak bardzo zależałoby bezpieczeństwo naszego kraju.
Pamiętam kolejki do bankomatów, z których właściwie nie dało się wypłacić pieniędzy. Albo długie na kilkaset metrów korki pod stacjami benzynowymi, żeby tylko zatankować i uzupełnić zapas paliwa. Wtedy starałem się być racjonalny. Ani nie wypłacałem pieniędzy, ani na zapas nie tankowałem.
Minęły jednak dwa lata. Po pierwszym okresie strachu przyszedł optymizm, bo jednak "te Ruskie to nie takie mocne", a Ukraińcy niczym Dawid z Goliatem nawet ich leją i stawiają skuteczny opór. Oczywiście to Dawid na sterydach wsparcia z Zachodu, ale wciąż.
Wojna się jednak nie skończyła. Ma się (nie)dobrze. I gdy myślałem, że już się z nią oswoiłem, ten nienamacalny strach zaczął wracać coraz częściej. Zwłaszcza w ostatnich miesiącach. Czy Wy też tak macie?
Boję się
Boję się tego, że nie wiadomo co nas czeka. Boję się, że dojdzie do trzeciej wojny światowej, którą w pewnym wymiarze już obserwujemy. Boję się tego, że... nic nie wiadomo. Boję się, że całe to mówienie o tym, że "dziś wojny toczy się inaczej niż kiedyś" to czcze gadanie. Sytuacja na Ukrainie pokazuje, że ostatecznie jednak walczy się brutalnie i "po staremu". Strzelając i chowając się za rogiem budynku lub w okopach.
Boję się, że ten dupek Putin oszaleje (jeszcze bardziej) i, nie mając nic do stracenia, zacznie prowokować kraje NATO. A Zachód, który niby się przebudził, tak naprawdę będzie to bagatelizował, "bo on taki jest".
Boję się tego, co stanie się z moimi bliskimi. Boję się tego chaosu. Na poważnie zastanawiam się, gdzie byśmy uciekali. Mieszkamy w Polsce "po prawej stronie Wisły", czyli w teorii tym terenie, który wedle legendy "idzie na stracenie".
Doszło do tego, że na poważnie zastanawiałem się, jak przedostaniemy się "na drugą stronę" wraz z żoną i dzieckiem. Do tego dochodzą przerażające i bardzo obrazowe historie z masakry z Buczy czy zdjęcia i filmy ze Strefy Gazy. To działa na wyobraźnię.
Boję się tego, że z idiotycznego powodu stracimy jako ludzie wszystko to, na co tak ciężko przez lata pracowaliśmy. Boję się tego, że ostatecznie dojdzie do tego, że będę musiał zostawić bliskich i zostanę zmuszony do walki. Nie chcę.
Boję się, że jeśli do czegoś dojdzie, to wszystkie zapewnienia o sojuszu i pomocy okażą się nic niewarte. Przecież w historii już to przerabialiśmy. Że zostaniemy sami.
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że tak naprawdę każdy z nas jest tylko "pasażerem" w tym pociągu. Nie mamy na to żadnego wpływu.
Politycy o ataku Rosji na NATO
Czy przesadzam? Mam nadzieję, ale politycy jakoś nie uspokajają mnie w tej sprawie. Donald Tusk już któryś raz mówi wprost, że żyjemy w epoce przedwojennej. Nie powojennej, nie w trakcie wojny. PRZED. To sugeruje, że wie coś, czego my nie wiemy.
Amerykanie się kłócą i ze względu na wewnątrzkrajowe gierki nie są w stanie przegłosować tak ważnego pakietu pomocowego dla Ukraińców. Donald Trump jakimś cudem politycznie zmartwychwstał i ma realne szanse na zwycięstwo w wyborach prezydenckich. Naprawdę przeraża mnie wizja drugiego mściwego szaleńca po drugiej stronie globu. Zwłaszcza że sam Trump wprost zachęca Putina do ataków na niektórych członków NATO.
Putin właśnie "wygrał kolejne wybory" w Rosji, chwilę wcześniej "przypadkiem" zmarł Aleksiej Nawalny. Mówi się, że w tym roku Rosjanie mogą przełamać obronę Ukraińców.
Jak mamy tu być spokojni? Na to wszystko NIK publikuje raport, który mówi wprost, że obrona cywilna w Polsce nie istnieje i jedyne czego możemy być pewni to gigantycznego chaosu, bo nikt nic nie będzie wiedział. Na miejsce w schronach może liczyć zaledwie 4 proc. Polaków.
Przesadzam? Do tego raport amerykańskiego Instytutu Studiów nad Wojną, który mówi wprost, że Rosja może szybciej niż przewidywano przygotowywać się do wojny z NATO. Z analizy wynika, że wskaźniki gospodarcze pokazuję, że Rosjanie mogą planować konflikt na dużą skalę.
Nadzieja?
Chciałbym, by to wszystko było nieracjonalne, ale jeśli człowiek z każdej strony jest atakowany takimi informacjami, to chyba logiczne i ludzkie jest, że się boi i wątpi?
Przebić ten nerwowy balonik pomaga czytanie analiz takich jak ta Witolda Jurasza, byłego dyplomaty, który nie na emocjach, ale faktach i konkretach rozkłada na czynniki pierwsze możliwość ataku Rosji na NATO. Sam jednak pisze, że Putin musiałby oszaleć, by to zrobić.
A ja po prostu boję się, że on już oszalał i nie ma nic do stracenia. A wiadomo, że najgroźniejsi są ci w potrzasku i bez opcji wyjścia.