nt_logo

Co zrobią Polacy, gdy zaatakuje nas Rosja? Szokujące dane w najnowszym sondażu

Piotr Brzózka

03 kwietnia 2024, 13:15 · 3 minuty czytania
Polacy w zdecydowanej większości nie chcą iść na front i umierać za ojczyznę. Z sondażu pracowni SW Research wynika, że w sytuacji realnego zagrożenia wojną, ponad 20 procent rodaków spakowałoby dobytek i wyjechało z kraju, drugie tyle waha się w tej kwestii. Chęć walki z bronią w ręku deklaruje tylko co dziesiąty ankietowany.


Co zrobią Polacy, gdy zaatakuje nas Rosja? Szokujące dane w najnowszym sondażu

Piotr Brzózka
03 kwietnia 2024, 13:15 • 1 minuta czytania
Polacy w zdecydowanej większości nie chcą iść na front i umierać za ojczyznę. Z sondażu pracowni SW Research wynika, że w sytuacji realnego zagrożenia wojną, ponad 20 procent rodaków spakowałoby dobytek i wyjechało z kraju, drugie tyle waha się w tej kwestii. Chęć walki z bronią w ręku deklaruje tylko co dziesiąty ankietowany.
Wojna w Polsce. Co piąty Polak uciekłby z kraju, na front chce iść co dziesiąty Fot: Piotr Hukalo/East News

Premier Donald Tusk mówi głośno, że żyjemy w epoce przedwojennej. Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak Kamysz zaznacza, że powszechny pobór do wojska jest jedynie zawieszony i w razie potrzeby może zostać przywrócony. W wielu polskich domach potencjalna wojna z Rosją jest coraz częstszym tematem rozmów. Wyraźnie narasta społeczny niepokój.


W tym kontekście badacze z pracowni SW Research zapytali na zlecenie tygodnika "Wprost", co Polacy zrobią w sytuacji, gdyby wojenna pożoga objęła nasze ziemie.

Jedynie 59 procent ankietowanych zadeklarowało, że w razie ewentualnej wojny na pewno zostanie w kraju. Co z pozostałymi? Aż 20,2 proc. badanych już teraz jest przekonanych, że wyjedzie za granicę. Pozostałych 20,7 procent jeszcze nie wie, co zrobi.

Chęć czynnego zaangażowania w działania zbrojne zadeklarowało jedynie 11,3 procent respondentów. Przy czym w odpowiedziach wyraźnie zaznaczył się tradycyjny podział na role "męskie" i "kobiece". Za karabin chce w sytuacji zagrożenia chwycić 19,9 procent mężczyzn oraz 3,8 proc. kobiet.

Jednocześnie nieco ponad 30 proc. badanych zapowiedziało, że po wybuchu ewentualnej wojny włączy się w obronę kraju, ale w inny sposób, nie z bronią w ręku. W tym przypadku podział ze względu na płeć był niemal niezauważalny.

Pozostanie w kraju i unikanie jakiegokolwiek udziału w działaniach obronnych zadeklarowało 17,7 procent ankietowanych.

Co trzeci Polak chce przywrócenia powszechnej służby wojskowej

Wyniki sondażu przeprowadzonego przez SW Research są zbliżone do tych, które miesiąc wcześniej uzyskał instytut badawczy ARC Rynek i Opinia. Jak podawał dziennik "Rzeczpospolita", 19 procent osób zadeklarowało wtedy wstąpienie do wojska lub innej podobnej formacji o charakterze obronnym.

Odsetek Polaków sygnalizujących chęć ucieczki z kraju wyniósł w badaniu ARC 16 procent. Warto przy tym zauważyć, że na początku marca obawy wojenne nie były jeszcze tak mocno upowszechnione jak dziś. Obecnie mają one bardziej realny kształt, między innymi za sprawą niepokojącej retoryki używanej przez najważniejszych polityków w kraju.

Badane to wskazało również, czego Polacy oczekują obecnie od rządzących w kwestii obronności. Aż 53 proc. ankietowanych wspomniało o potrzebie budowy i remontu schronów. 44 proc. dało przyzwolenie na dalsze zwiększanie wydatków na armię. Z kolei 32 proc. opowiedziało się za przywróceniem obowiązkowej służby wojskowej dla młodych mężczyzn.

Generał Polko o powszechnym poborze: nie ma potrzeby

O tym, co zrobiliby Polacy w razie zagrożenia wojną, a także jak zareagowaliby na powrót powszechnego poboru do wojska, rozmawialiśmy w ubiegłym tygodniu z emerytowanym generałem Romanem Polko.

Polko tonował katastroficzne nastroje mówiąc, że dziś nie ma realnego zagrożenia pełnoskalową wojną z Rosją, nie ma zatem większego sensu debatowanie nad przywróceniem obowiązkowej służby wojskowej.

– Ale z drugiej strony, gdyby jednak taka potrzeba zaszła, nie sądzę, żeby to się spotkało z oporem społecznym. O ile będzie lepsza komunikacja z ludźmi. Bez dobrej komunikacji mogłoby być zamieszanie, może nawet panika, bo tak się dzieje, kiedy brakuje otwartej rozmowy i nie ma zaufania potencjalnych poborowych do przełożonych – stwierdził generał.