Po długich miesiącach choroby szef Suwerennej Polski robi się coraz aktywniejszy medialnie. Niedawno udzielił kilku wywiadów, a teraz zwrócił się w mediach społecznościowych bezpośrednio do premiera Donalda Tuska, nawiązując do niedzielnych wyborów samorządowych. "Das Ende naht, Herr Ministerpräsident. Das Ende" – ostrzegał po niemiecku Zbigniew Ziobro.
Reklama.
Reklama.
W poniedziałek wieczorem Państwowa Komisja Wyborcza przedstawiła ostateczne wyniki wyborów samorządowych. Zgodnie z wcześniejszymi sondażami procentowo wygrało je Prawo i Sprawiedliwość (34,27 proc.), które nieznacznie powiększyło swoją przewagę nad resztą stawki.
Spadek notuje Koalicja Obywatelska (30,59 proc.), Lewica (6,32 proc.) i Konfederacja (7,23 proc.). Tego samego dnia w mediach społecznościowych uaktywnił się Zbigniew Ziobro, który zwrócił się bezpośrednio do Donalda Tuska.
Ziobro zwrócił się do Tuska... po niemiecku
"Wybory samorządowe pokazały, że na fałszywe obietnice Donalda Tuska coraz mniej Polaków daje się nabierać. Po 8 latach porażek, gdy w końcu przejęli władzę, miał być pogrom PiS, ale jest strach przed nadchodzącym upadkiem" – zaczął swój wpis szef Suwerennej Polski.
Następnie Ziobro zaczął wymieniać, co miało być, a nie jest: "miała być uśmiechnięta Polska, jest Polska wkurzona wzrostem cen paliw, żywności i energii", "miało być praworządnie, jest przemoc, łamanie konstytucji i łyse karki z łomami".
Nagle polityk płynnie przeszedł na niemiecki. "Das Ende naht, Herr Ministerpräsident. Das Ende" – napisał. W wolnym tłumaczeniu oznacza to "koniec jest bliski, panie premierze. Koniec".
Ziobro o kulisach swojej choroby
Były minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobrozmaga się z nowotworem złośliwym przełyku. Z narracji jego partyjnych kolegów wynika, że miał poddać się "mocnemu leczeniu onkologicznemu", a niedawno przeszedł skomplikowaną operację. Po długiej przerwie od medialnych aktywności udzielił ostatnio kilku wywiadów i komentarzy przed kamerą.
Najnowszy wywiad z Ziobrą pojawił się w tygodniku braci Karnowskich. Polityk mówił głównie o swojej chorobie. Jak wyjaśnił, diagnozę o nowotworze przełyku usłyszał po wyborach parlamentarnych. Przyznał też, że wiedział o wysokiej śmiertelności tej choroby.
– Postanowiłem jednak się nie poddawać, stoczyć bitwę życia. Wszystko to zbiegło się w czasie ze zmianą rządu i uznałem, że ze względu na lojalność wobec współpracowników muszę dotrwać do końca – komentował na łamach "Sieci".
"Pokazałem, gdzie są bezpieczniki"
Dodał, że nie zawiedli go jego bliscy, szczególnie żona, Patrycja Kotecka-Ziobro. – Dla żony to było też oczywiście ciężkie doświadczenie, ale zrobiła wszystko, co w jej mocy, by mnie wesprzeć – mówił były minister sprawiedliwości. Opowiedział też o tym, jak przygotowywali się "na najgorsze".
– Uporządkowaliśmy sprawy majątkowe, pokazałem jej, jak się obsługuje najważniejsze urządzenia w tym domu, gdzie są bezpieczniki, gdzie odłączyć wodę. Swoją drogą, przeszliśmy wtedy przez nasz dom tym samym szlakiem, którym szła potem ekipa przeszukująca go na polityczne zlecenie Tuska. Dla żony to były chyba najtrudniejsze chwile: były łzy, był wielki żal – zdradził Ziobro.
Niedługo po ukazaniu się wywiadu w mediach społecznościowych pojawiły się ironiczne komentarze, że Ziobro dobrze zrobił, bo żony polityków prawicy mają problemy z domowymi sprzętami. To nawiązanie do Romy Wąsik, która po aresztowaniu jej męża, Macieja Wąsika opowiadała w Telewizji Republika, że sama nie umie podkręcić ogrzewania w domu.