Jest najnowszy sondaż prezydencki. Hołownia ma sporo do przemyślenia
Nina Nowakowska
10 kwietnia 2024, 10:52·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 kwietnia 2024, 10:52
Wbrew oczekiwaniom Trzeciej Drogi nowy sondaż United Surveys dla Wirtualnej Polski pokazał, że walka o Pałac Prezydencki rozegra się między Rafałem Trzaskowskim a kandydatem PiS. Szymon Hołownia, który szturmem przejął Sejm, zyskując rzesze fanów, notuje natomiast ogromne straty.
Reklama.
Reklama.
W nowym sondażu United Surveys dla WP uczestnicy zostali zapytani, na kogo oddaliby swój głos, gdyby wybory prezydenckie odbywały się w najbliższą niedzielę. Wyniki porównano do poprzedniego badania z 10-11 lutego.
Najnowszy sondaż prezydencki
Wygląda na to, że lider pozostaje niezmienny i jest nim Rafał Trzaskowski. Obecny prezydent Warszawymógłby liczyć na 29 proc. głosów, czyli o 6,8 punktów procentowych więcej niż w poprzednim badaniu.
Drugie miejsce przypadłoby byłemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Kandydat PiS otrzymałby 22,4 proc. głosów, co oznacza nieznaczny spadek (o 1,9 pkt proc.).
Ostatni na podium uplasował się marszałek Sejmu Szymon Hołownia, na którego zagłosowałoby 17,1 proc. wyborców. To aż o 7,7 pkt proc. mniej niż w sondażu z lutego. Oznacza to, że do finałowej tury weszlibyTrzaskowski i Morawiecki.
W drugiej turze klasyka - PiS i PO
Na czwartym miejscu znalazłaby się była premier Beata Szydło, czyli kolejna kandydatka PiS (nie ma pewności, kogo partia wystawi do wyborów). Europosłanka mogłaby otrzymać 8,6 proc. poparcia (spadek o 0,4 pkt proc.).
Następnie dwóch kandydatów Konfederacji: Sławomir Mentzen (4,7 proc. poparcia; spadek o 1,8 pkt proc.) i Krzysztof Bosak (3,8 proc.; wzrost o 1,9 pkt proc.). Zestawienie zamknął Robert Biedroń z Lewicy (3,3 proc. poparcia; wzrost o 2 pkt proc.). Ponad 11 proc. wyborców jest niezdecydowana.
Sondaż przeprowadzony na zlecenie Wirtualnej Polski przez United Surveys w dniach 6-7 kwietnia. Badanie zrealizowane metodą CAWI/CATI na grupie 1000 osób.
Zdaniem dr Barbary Brodzińskiej-Mirowskiej z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, PiS ewidentnie potrzebuje "mocnego kandydata". – Decyzję, kto to będzie, myślę, że podejmą po wyborach europejskich. Ponieważ jeśli te wybory europejskie wypadną dobrze, tak jak samorządowe wypadły dobrze dla partii Jarosława Kaczyńskiego, podejrzewam, że trochę te emocje wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości, ścierania się różnych frakcji, się unormują – skomentowała w rozmowie z WP.
"Sygnał dla Hołowni"
Według rozmówczyni Wirtualnej Polski, "jeżeli mamy mocnego kandydata Prawa i Sprawiedliwości, z całą pewnością Hołownia nie wchodzi do drugiej tury".
– To też jest sygnał dla tego kandydata, że trzeba sobie dobrze rozplanować i pomyśleć, jak strategicznie grać w następnych miesiącach. Bowiem o wiele pewniejszy jest scenariusz, w którym on nie wejdzie do drugiej tury, niż że wejdzie. Żeby tak się nie stało, PiS musiałoby wyjątkowo przestrzelić w kandydaturze – podkreśliła.
Przypomnijmy: spadki w notowaniach Hołowni zaczęły się od decyzji o przesunięciu na później procedowania w Sejmie projektów liberalizujących prawo aborcyjne. Decyzja marszałka spotkała się z krytyką Lewicy oraz środowisk kobiecych. Mniej więcej w tym czasie ukazuje się sondaż Ipsos dla Tok Fm i OKO.press, według którego 92 proc. wyborców koalicji rządzącej jest za przyjęciem ustawy dającej kobiecie prawo do aborcji do 12. tygodnia ciąży. Za tym rozwiązaniem opowiedziało się też 89 proc. elektoratu Trzeciej Drogi.
"Hołownia usiłuje bez powodzenia sprzedać jakąś nową jakość, chwali kolegów liderów, baje o 'trudnych, ale dobrych rozmowach', radośnie oznajmia, że "jest duża szansa, że projekty zostaną skierowane do komisji". Nie, że liberalizacja prawa zostanie uchwalona przez Sejm tej kadencji, tylko, powtórzmy, że PROJEKTY ZOSTANĄ SKIEROWANE DO KOMISJI (sic!). Jest to widać sukces na miarę jego własnych możliwości" – pisała w felietonie dla naTemat.plKarolina Lewicka.
Publicystka przypuszcza, że Hołownia może w ten sposób oglądać się na elektorat PiS, próbując pozyskać tych, którzy wcześniej głosowali na Kaczyńskiego, a teraz są zniechęceni i szukają nowych reprezentantów. "A to by oznaczało, że zarzucił konserwatywną kotwicę dla partykularnego interesu partyjnego" – dodała dziennikarka.
"Owszem, każda partia ma prawo do zabiegów powiększających bazę jej wyborców. Ale nie za cenę tak spektakularnego sprzeniewierzenia się tym, którzy już wcześniej na nią głosowali. A zrobili to także dlatego, że punktem pierwszym listy 'spraw do załatwienia' Trzeciej Drogi było 'przywrócenie stanu prawnego sprzed wyroku TK z 2020 roku i rozpisanie referendum', czyli jednak zmiana obecnego prawa – podsumowała na łamach naTemat.pl Lewicka.