Jutro bardzo ważny dzień w Sejmie. Hołownia wolał z tym poczekać aż do teraz
Nina Nowakowska
10 kwietnia 2024, 08:44·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 kwietnia 2024, 08:44
11 kwietnia posłowie wreszcie zajmą się czterema projektami ustaw dotyczącymi liberalizacji aborcji. Decyzją marszałka Szymona Hołowni emocjonująca dyskusja została odsunięta w czasie z powodu wyborów samorządowych.
Reklama.
Reklama.
W ubiegłym miesiącu Szymon Hołowniaogłosił, że Sejm zajmie się projektami liberalizującymi prawo aborcyjne dopiero po pierwszej turze wyborów samorządowych, a nie na wcześniejszych obradach. Odpowiednim terminem do "spokojniejszych" rozważań na temat praw kobiet miał być zdaniem marszałkaczwartek 11 kwietnia.
Sejm będzie procedować projekty ws. aborcji
Tym sposobem do sejmowej zamrażarki trafiły łącznie cztery projety w sprawie aborcji. Dlaczego aż tyle? Otóż każdy klub tworzący Koalicję 15 Października złożył swój własny, a Lewica nawet dwa.
W dużym skrócie: Lewica chce nie tylko legalnej aborcji do 12. tygodnia ciąży, ale też dekryminalizacji w przypadku osób, które pomagają w usunięciu ciąży.Koalicja Obywatelska oczekuje legalizacji aborcji do 12. tygodnia ciąży, czyli zgodnie z zapowiedziami kampanijnymi Donalda Tuska. Trzecia Droga optuje za powrotem tzw. kompromisu aborcyjnego z 1993 r. oraz referendum.
To pokazuje, że kwestia aborcji stanowi w koalicji rządzącej prawdziwą kość niezgody. Różnice w podejściu do tematu najbardziej widoczne są na linii: liberalna Lewica a konserwatywny PSL.
To właśnie wśród ludowców znajdują się posłowie deklarujący, że ze względu na wiarę katolicką, nie opowiedzą się za liberalizacją aborcji. – W żadnej kampanii nigdy, nigdy nikomu nie składałem obietnic, że będę za aborcją do 12. tygodnia ciąży – powiedział niedawno w "Gościu 19:30" Marek Sawicki. I nie jest jedyny.
Niezgoda zewnętrzna i... wewnętrzna
To jest "zewnętrzna" kość niezgody, na poziomie ugrupowań, a – jak się niedawno okazało – jest jeszcze ta wewnętrzna, w obrębie samej Polski 2050. Reportaż "Czarno na Białym" TVN24 pod wymownym tytułem "To nadal nie jest kraj dla kobiet" pokazał, że większość posłanek z partii Hołowni opowiada się za liberalizacją aborcji.
– Mogę dać przykład posłanek w Polsce 2050. Na 13 posłanek 12 z nas jest za legalną aborcją. Z mężczyznami nie jest już tak różowo. Co pokazuje, że mężczyznom dużo łatwiej jest decydować nie o sobie, nie o swoich ciałach, decydować za kogoś innego. Myślę, że to jest kwestia tego, że to mężczyźni są dużo bardziej konserwatywni – stwierdziła w materiale Aleksandra Leo z klubu Polska 2050-Trzecia Droga. Dopytana przez autorkę, czy tak jest również w jej partii, odparła: "również w Polsce 2050".
Warto przypomnieć, że sprawa aborcji jest dla koalicji rządzącej na tyle trudna, że – mimo sporych oczekiwań wyborczyń i wyborców – została zupełnie pominięta w umowie koalicyjnej. Mimo to premier Donald Tusk od początku swojego rządu obiecywał, że obecne restrykcyjne prawo zostanie zniesione.
"Umknęła nam perspektywa kobiet"
– Ostatnio ta dyskusja toczyła się pomiędzy politykami czy konstytucjonalistami, a gdzieś umknęła nam perspektywa tych, których to prawo dotyczy, czyli kobiet, niezależnie od tego, czy z niego będą korzystały, czy nie – komentowała w rozmowie z Onetem Anna Maria Żukowska z Lewicy, która w Sejmie będzie referować przygotowane przez jej klub projekty. Posłanka ma nadzieję, że zgodnie z zapowiedzią Hołowni wszystkie projekty zostaną następnie skierowane do specjalnej komisji.
Tymczasem parlamentarzyści z Trzeciej Drogi wskazują na inny problem. Jak sugerują, nawet jeśli któryś ze wspomnianym projektów przejdzie koalicyjną większością w Sejmie, prezydent Andrzej Duda może go nie podpisać.
Tak było 29 marca, gdy głowa państwa zawetowała znowelizowaną ustawę Prawo farmaceutyczne, dopuszczającą możliwość sprzedaży tabletek "dzień po" bez recepty wszystkim osobom powyżej 15 roku życia. Może to oznaczać, że z liberalizacją prawa aborcyjnego Polki będą musiały poczekać... do kolejnych wyborów prezydenckich w 2025 roku.