Katastrofa ekologiczna nad Odrą wstrząsnęła opinią publiczną. Teraz eksperci znów alarmują, że złote algi w rzece mają się świetnie, a nowy rząd nie zrobił nic, by zapobiec nadmiernemu zasoleniu rzeki. Do akcji wkroczyła nawet Najwyższa Izba Kontroli, która bada działania prowadzone przez aż dziewięć instytucji. Czy katastrofa może się powtórzyć?
Reklama.
Reklama.
Latem 2022 roku oczy całej Polski były zwrócone na Odrę. Przypomnijmy, że doszło tam do masowego śnięcia ryb, małży i ślimaków. Wówczas rząd Mateusza Morawieckiego przez dwa tygodnie ignorował alarmujące sygnały płynące od wędkarzy i organizacji ekologicznych.
– To wędkarze i społecznicy byli najbardziej zaangażowani w czyszczenie Odry z martwych ryb, które mogły jeszcze powiększyć skalę katastrofy. Ludzie płakali i wymiotowali, ale łowili – opisywał w naTemat niedługo po katastrofie wiceprezes Polskiego Związku Wędkarskiego Wiesław Heliniak.
Po ogromnej katastrofie na Odrze... nie zmieniło się nic. Eksperci skarżą się na nowy rząd
Prędko okazało się, że w rzece doszło do rozmnożenia złotych alg. Te jednak nie występują samoistnie. Do ich zakwitu konieczne jest zasolenie wody, wysokie temperatury oraz niski stan rzeki.
– Mogą to być sole różnych metali ciężkich. Albo był to zrzut wody kopalnianej z Górnego Śląska, albo doprowadził do tego zrzut zasolonej wody przez KGHM – ocenił dla Onetu w sierpniu 2022 hydrogeolog Krzysztof Smolnicki.
Koniec końców sprawa spadła z medialnego świecznika, choć zagrożenie nie minęło. Jeszcze w styczniu 2023 roku pisaliśmy, że ekolodzy cały czas alarmowali przed ryzykiem wystąpienia kolejnej katastrofy ekologicznej na Odrze.
"Jedyne namacalne działania rządu po wielkim wymieraniu ryb w Odrze dwa lata temu to siatki na śnięte ryby i monitoring. Dlatego złote algi w Odrze i Wiśle nadal mają się świetnie, a kopalnie wciąż zasalają wodę" – donosi "Rzeczpospolita".
Jak czytamy, rząd miał nie podjąć żadnych konkretnych czy kompleksowych działań celem poprawy stanu rzeki. Co więcej, gotowe rekomendacje w tej sprawie przygotowała Najwyższa Izba Kontroli.
NIK interweniuje ws. stanu Odry. Kontrole objęły dziewięć instytucji
Eksperci w rozmowie z "Rzeczpospolitą" wskazali, że głównym problemem jest brak pomysłu na to, co zrobić z wodami kopalnianymi.
– Jedynie zmniejszenie zasolenia jest w stanie ustrzec nas przed zakwitami alg, ale moim zdaniem na zmiany nie ma szans, bo nie ma dobrego sposobu na to, co zrobić z wodami kopalnianymi – powiedział dr Andrzej Mikulski, hydrobiolog z Uniwersytetu Warszawskiego.
Z kolei Piotr Nieznański, ekspert ds. środowiskowych w WWF Polska wprost przyznał, że liczył na radykalną weryfikację prowadzenia zrzutów do rzek.
Quiz: Tylko prawdziwy Polak zna Niemców tak dobrze! Sprawdź, co wiesz o sąsiadach zza Odry
– Oczekiwaliśmy, że zaraz po katastrofie w radykalny sposób zostaną zweryfikowane pozwolenia wodno-prawne, niektóre z nich wręcz wycofane i że zostanie zmieniony sposób kontroli zrzutów do rzek i monitoring jakości wód powierzchniowych – skomentował.
Tymczasem, to kopalnie same kontrolują ilość odprowadzanych ścieków. Co to oznacza? Że nic się nie zmieniło. – To mechanizm, który wręcz zachęca do ukrywania złych wyników. Powinien istnieć niezależny system kontroli zrzutu zanieczyszczeń – stwierdził Nieznański.
Jak ustaliła "Rzeczpospolita", urzędnicy NIK zaczęli prowadzić kontrole w aż dziewięciu instytucjach takich jak kopalnie czy ministerstwa. Celem jest zweryfikowanie, czy zostały wdrożone zalecenia dotyczące obniżenia poziomu zasolenia wody. Konkretne ustalenia zostaną przedstawione dopiero w listopadzie.