- Z Jerzykiem nie dzieje się nic złego. Gdyby nie chamscy kibice w Miami, pewnie pokonałby Bellucciego. Ale nie warto przejmować się jednym meczem. W tym sezonie chcemy, aby Jurek awansował do czołowej "dwudziestki" rankingu. Dlatego nie oceniajmy go teraz, ale dopiero na koniec – mówi w ostrym wywiadzie ojciec tenisisty Jerzy Janowicz senior.
Jerzy Janowicz senior: Bardzo dobrze się dzieje. W rankingu przesunął się o dwa miejsca. Trenuje, ciężko pracuje, startuje w turniejach.
I z tych turniejów wcześnie odpada. W lutym w I rundzie w Rotterdamie, a teraz w III rundzie w Miami.
Z jego formą wszystko jest w porządku. Niektórzy oceniają Jerzyka, mimo że nie byli na jego ostatnim meczu, a to jest obraźliwe dla niego i dla naszej ekipy.
Proszę wybaczyć, ale obecność na meczu nie jest przepustką do oceniania.
Musimy nauczyć się żyć z polską zajadłością. Przecież w meczu z Belluccim mój syn prowadził już 4:2, ale kibice wybili go z rytmu!
Podobno kibice zaczęli gwizdać na Janowicza, bo Pana syn wykłócał się z sędziami.
Kibice zaczęli Jerzykowi przeszkadzać, buczeć. Kiedy serwował, krzyczeli: „siatka”. A więc syn poszedł do sędziego i poprosił, aby ten zwrócił uwagę publiczności. Jurek nie dawał sobie z nimi rady. A przecież zwrócenie sędziemu uwagi, żeby uspokoił publikę, nie jest wykłócaniem się! To tylko nasi dziennikarze, którzy nigdzie nie byli i nic nie widzieli, opowiadają jakieś głupoty i szukają sensacji. Proszę przeczytać angielskojęzyczne strony internetowe.
Czytałem. I tam też było podkreślone, że Jerzy dużo dyskutował z sędziami.
Rozmowa a wykłócanie to nie to samo. Jestem w szoku jak przedstawia się tamtą sytuację. W poniedziałek odebrałem Jerzego z lotniska i powiedziałem mu, co piszą o nim w Polsce. Był zaskoczony. Nie było żadnego chłopca do podawania piłek, którego zbeształ, a pod koniec meczu do drących się kibiców podeszła policja. Dwóch najaktywniejszych wyprowadzono.
Bardzo brzydkie rzeczy. Podobne, jak kibice krzyczeli do sióstr Radwańskich w Izraelu. Taki kibic zapłaci dwa dolary za bilet i może sobie robić co chce. Jak na futbolu – wejdzie taki na stadion i krzyczy „sędzia chu…”. I co mu zrobisz? Chamscy kibice wypili pewnie po dwa piwa i zaczęli przeszkadzać. A to jest wielki tenis! Tu nie można się tak zachowywać.
Niezależnie od postawy kibiców Jerzy przegrał z Thomazem Belluccim 6:7 (5-7), 6:3, 3:6. Brazylijczyk jest w rankingu jest 40. Czego zabrakło do pokonania Belucciego? Szczęścia?
Szczęście zawsze się przydaje, cierpliwości nie zabrakło… Nie wiem. Nie przejmujmy się jednak jednostkowym meczem, który nic nie wnosi. Jurek jest w rankingu 24. i wciąż będzie piął się w górę. Do następnego zawodnika ma tylko 100 punktów straty. Na razie się ogrywa, przyzwyczaja się do całej otoczki, próbuje sił z dobrymi tenisistami. W jego temacie nie ma nic negatywnego. Ale oczywiście polski grajdołek ma na ten temat swoje do powiedzenia.
Proszę się nie dziwić. Kibice i dziennikarze oczekują sukcesów.
Ale te sukcesy będą! Ludzie chcą sensacji, polemiki. Nie tędy jednak droga. Justyna Kowalczyk raz nie wygrała i już piszecie, że Kowalczyk jest w słabej formie. Piłkarze przegrali z Ukrainą i też płacz. Szukajmy pozytywów!
Dziennikarz nie ma budować dobrego wizerunku, tylko opisywać rzeczywistość.
Oczywiście, musicie wyciągać wszystko, ale pomagajmy, a nie plujmy we własne gniazdo. Na Zachodzie o pewnych rzeczach się nie pisze, a u nas i owszem.
Nie stało się jednak tak, że po ubiegłorocznym sukcesie w Paryżu media wykreowały Janowicza na wielkiego tenisistę, a przecież to zawodnik, który wciąż pobiera szlify.
To był bardzo duży sukces! Ale tak samo jak wtedy nie powinniśmy oceniać po jednym turnieju, tak samo nie róbmy tego teraz. Poczekajmy do końca sezonu. Jest cykl największych szesnastu zawodów, w których Jerzyk jeszcze nie grał. Po tym, jak podsumujemy wszystko, będziecie mogli wydać sądy. Na razie syn niech pracuje, a jeszcze da nam wszystkim pociechę. Nie wolno ganić, jeżeli nic się jeszcze nie zaczęło.
Ale czy media nie zagłaskały Jerzego i Pana? Bo strasznie agresywnie reaguje Pan na krytykę.
To żaden problem. Na Zachodzie wszyscy postrzegają Jerzyka bardzo pozytywnie. Przecież w swoim roczniku 1990 jest drugi na świecie, a więc osiągnął już bardzo dużo. W Polskim tenisie, który boryka się z wieloma przeciwnościami, tacy zawodnicy to wyjątek.
A więc Pana zdaniem to gwiazda.
Forma „gwiazda” nic nie znaczy. Dla mnie liczy się fakt, że Jerzy jest wysoko w rankingu, jest zapraszany na najlepsze turnieje. Gwiazdą to może być aktor, który gra w „Klanie”, albo Lionel Messi z Barcelony.
Na tyle, ile może. Stara się nie czytać artykułów o sobie, bo jest tego za dużo. Syn i nasz team w ogóle nie ma parcia na szkło, mamy za to parcie na dobrą robotę. Jeżeli będziemy dawać z siebie wszystko i osiągniemy sukces, to wtedy będziemy mogli powiedzieć gwiazda, sportowiec spełniony.
Nowy Wojciech Fibak?
Jerzyk jest dopiero w przedsionku wejścia do galerii sław tenisa. Mieliśmy trzydzieści lat temu Wojciecha Fibaka. Pan Fibak to bardzo fajne tenisowe guru, osiągnął bardzo dużo, a my gonimy pana Fibaka umiejętnościami. Dlatego nie dołujmy Jurka!
Jakie macie więc Panowie plany na ten sezon?
Chcielibyśmy, żeby Jurek awansował do pierwszej „dwudziestki” rankingu ATP. Mówię to z pełną świadomością – jest na to gotowy. Chcę złożyć deklarację, że będziemy walczyć o ten awans. Ale jeżeli skończy sezon na 24., czy 26. miejscu, to też będzie super.
Celujecie w jakiś konkretny turniej?
Zawodnicy na tym poziomie muszą grać na każdym korcie: gumowym, ceglanym, twardym, trawiastym itd. Ale oczywiście najważniejsze są dla nas Wielkie Szlemy: US Open, Wimbledon. No i oczywiście wszystkie turnieje Masters 1000. W sezonie jesteśmy jednak w stanie zbudować dwie, może trzy dobre formy. Nie da się przecież wygrywać przez cały czas.
Słyszałem, że daje Pan Jerzemu dwa lata na ogranie się.
Tak. Musi nabrać rutyny, grać z najlepszymi zawodnikami. Po dwóch latach usiądziemy do rozmowy i wtedy powiemy co wyszło, a co nie wyszło.
Przed nami Puchar Davisa i mecz z reprezentacją Republiki Południowej Afryki. Jeżeli wygramy, pojawi się szansa na grę w Grupie Światowej!
Dla Jerzego to dziś najważniejsze wydarzenie. W tym miesiącu – priorytet. Syn bardzo mocno chce pomóc reprezentacji, chce dać radość kibicom. Przecież nasza kadra jeszcze nigdy nie miała tak wielkiej szansy na awans do elity.
Uda się?
Proszę napisać, że stary Janowicz mówi, że na 99 proc.! Może nawet na 100 proc.! Jeżeli wygramy, to zmierzymy się ze spadkowiczem z Ligi Światowej w barażach i moim zdaniem, też mamy wielkie szanse, aby go pokonać. Dlatego tak postrzegajmy świat: polski tenis może się odrodzić i znów zaistnieć.