Sandra Kubicka urodziła! Szczęśliwy tata, Aleksander Milwiw-Baron, ogłosił tę radosną nowinę podczas Polsat Hit Festiwal w Sopocie. Niestety, nie wszystko poszło po myśli pary. Ich synek urodził się kilka dni temu jako wcześniak, nie oddychał samodzielnie. "Wypłakałam ocean łez" – wyznała 29-letnia modelka, która opublikowała też film z pobytu w szpitalu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ostatnie miesiące w życiu prywatnym Sandry Kubickiej i Aleksandra Milwiwa-Baronaupłynęły pod znakiem wielkich zmian. W grudniu modelka i muzyk zespołu Afromental zaręczyli się, a jeszcze w tym samym miesiącu ogłosili, że zostaną rodzicami. Okazało się, że spodziewają się synka.
W tajemnicy przed wszystkimi para wzięła ślub 6 kwietnia 2024 roku. "To był piękny dzień. W bardzo kameralnym gronie, z piękną pogodą, bez fajerwerków na niebie, za to z fajerwerkami w naszych sercach. Dokładnie tak jak sobie to wymarzyłam. Od dziś możecie mówić do mnie Baronowa" – relacjonowała na Instagramie Sandra Milwiw-Baron (wcześniej Sandra Kubicka).
Sandra Kubicka i Baron zostali rodzicami. Ich syn Leonard to wcześniak
W ostatnich dniach influencerka, która wcześniej relacjonowała ciążę i swoje problemy zdrowiem, nieco wycofała się z social mediów. 29-latka nie odpowiadała na pytania fanów, czy już urodziła. Tajemnica rozwiązała się w sobotę, 26 maja. Podczas występu na Polsat Hit Festiwal w Sopocie radosny Baron ogłosił ze sceny, że został ojcem.
– Bardzo ważny komunikat. Chciałbym was zaprosić do powitania na świecie Leonarda i zrobienie dla niego hałasu! – ogłosił nagle, a ze sceny rozległy się owacje. Polsat opublikował wideo z tego uroczego momentu na Instagramie, a pod spodem posypały się gratulacje. "Dziękujemy" – skomentowała szczęśliwa żona artysty.
Z kolei Kubicka poinformowała na Instagramie, że Leonard Milwiw-Baron urodził się w Szpitalu Specjalistycznym im. Świętej Rodziny w Warszawie16 maja o godzinie 2:11 w nocy – w 33 tygodniu, co oznacza, że chłopiec jest wcześniakiem. Noworodek nie oddychał samodzielnie, to był trudny czas dla jego mamy.
"Nasze pierwsze wspólne chwile nie były takie, jak sobie wymarzyliśmy, ale mamy całe życie przed sobą, aby to nadrobić. Tak bardzo chciałam go przytulić i zabrać do domu. To jest absolutnie najgorsze uczucie dla matki, patrzeć, jak twoje dziecko jest podpięte rurami do różnych urządzeń, a ty nie możesz nic zrobić ani mu pomóc" – pisała modelka.
Sandra Kubicka dodała, że podczas pobytu w szpitalu "wypłakała ocean łez". – Każdy kolejny dzień był dla mnie ogromną lekcją cierpliwości i wytrwałości, a naszym najlepszym przyjacielem był czas – wyznała.
Mały Leonard okazał się jednak twardym wojownikiem. "Pomimo swojego wczesnego przyjścia na świat Leoś jest turbo silnym, zdrowym i bardzo dzielnym chłopcem. Codziennie robił i robi ogromne postępy. Bardzo szybko pokazał swój charakter i siłę woli. Po kilku dniach zaczął oddychać samodzielnie, z dnia na dzień dosłownie rozpromieniał" – relacjonowała.
"Te wszystkie wspólne dni w szpitalu udowodniły nam, jak silni jesteśmy razem jako rodzina. Moja wymarzona rodzina. Nikt ani nic nas już nie złamie. Kocham was" – podsumowała influencerka i dodała film oraz kadry z pobytu w szpitalu.
Kubicka podziękowała też za opiekę w szpitalu oraz zwróciła się do położnej, którą się nią opiekowała. "Od początku ciąży bardzo chciałam urodzić z tobą naturalnie, ale łożysko przodujące stanęło nam na drodze. Los i tak sprawił, że miałam ciebie obok i dziękuję ci za spokój, który nam przekazałaś w tym całym stresie" – napisała.
Sandra Kubicka i Alek Baron pod ostrzałem reporterów. Dlatego nie informowali o szczegółach porodu
Oprócz tego Sandra Kubicka napisała na relacji Instagramie, dlaczego nie informowała o dacie porodu i wybranym szpitalu. Powód był dość smutny – dla spokoju i bezpieczeństwa. Okazało się, że reporterzy i tak zrobili parze zdjęcia.
"Dokładnie tego chciałam uniknąć. Dlatego nie chciałam mówić, w którym tygodniu jestem, ani gdzie rodzę, aby w spokoju dotrzeć do szpitala, nie stresując się, że ktoś robi mi zdjęcia" – zaczęła.
"Tego dnia widziałam się z moją terapeutką. Alek mnie odebrał i zauważyłam, że jeździ za nami po mieście auto, a w środku ktoś robi mi zdjęcia. Chcieliśmy jechać do domu, ale nie chcieliśmy, żeby wiedzieli, gdzie mieszkamy. Jeździliśmy po mieście i dopiero gdy tramwaj zajechał im drogę, to ich zgubiliśmy" – wyznała.
To nie koniec zmian w życiu Baronów. Zakochani są już na finiszu przeprowadzki do nowego domu. "We did it! Nasza oaza spokoju. Ucieczka od miasta. To tu nasz synek będzie biegał po trawie z dziewczynkami (psami pary – przyp. red.). W 2024 spełniamy nasze wszystkie marzenia" – napisali wcześniej pod zdjęciami domu.