Podróże samolotami bez wątpienia należą do jednych z najbezpieczniejszych na świecie. Nie oznacza to jednak, że nie dochodzi tam do żadnych wypadków. O tym, jak dużym zagrożeniem mogą być turbulencje, boleśnie przekonali się ostatnio pasażerowie Dreamlinera należącego do Qatar Airways, który przelatywał nad Turcją.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dreamliner w barwach katarskich linii lotniczych zgodnie z planem wystartował z lotniska w Dosze i zmierzał w kierunku Dublina. Jednak podczas przelotu nad Turcją doszło do niebezpiecznej sytuacji. Samolot nagle wpadł w turbulencje.
Fatalny koniec turbulencji w samolocie. Rannych zostało 12 osób
Jak podaje BBC, podróż z Doha do Dublina pasażerowie zapamiętają na długo. Na skutek bardzo mocnych turbulencji rannych zostało aż 12 osób – sześciu pasażerów i sześciu członków załogi.
Mimo poważnych konsekwencji turbulencji samolot kontynuował podróż i chwilę przed godziną 13 czasu miejscowego wylądował w Dublinie. Tam na pasażerów czekały już służby. Kiedy tylko maszyna zatrzymała się na płycie lotniska, otoczyły ją karetki pogotowia ratunkowego, a także jednostki straży pożarnej i policji.
"Zespół lotniska w Dublinie w dalszym ciągu zapewnia pełną pomoc naziemną pasażerom i personelowi linii lotniczych" – poinformował w rozmowie z BBC rzecznik prasowy lotniska w stolicy Irlandii. Dodał, że udzielanie pomocy rannym i przestraszonym pasażerom, nie ma wpływu na funkcjonowanie portu. Wszystkie starty, a także lądowania odbywają się zgodnie z planem.
"Przed opuszczeniem samolotu wszyscy pasażerowie zostali zbadani pod kątem obrażeń. Ośmiu pasażerów zostało następnie przewiezionych do szpitala. Lot powrotny do Doha (lot QR018) zaplanowano na dzisiejsze popołudnie, odbędzie się normalnie, choć z opóźnieniem" – poinformowało w mediach społecznościowych lotnisko w Dublinie.
Fatalna seria w powietrzu. Z powodu turbulencji na pokładzie zginął pasażer
To już kolejny raz w ostatnich dniach, kiedy na pokładzie samolotu dochodzi do bardzo mocnych turbulencji, z powodu których pasażerowie odnoszą poważne obrażenia. 21 maja media w Europie, w tym również w Polsce, opisywały chwile grozy, którzy przeżyli podróżujący z Singapore Airlines z Londynu do Bangkoku.
Wówczas ostateczny bilans zdarzenia był jednak tragiczny. Spośród 211 pasażerów, a także 18 członków załogi, kilu zostało rannych. Jeden zmarł na skutek odniesionych obrażeń. Był nim 73-latek, który podróżował wraz z żoną. Miała to być dla nich ostatnia tak długa wyprawa.
"Jestem głęboko zasmucony wiadomością o incydencie na pokładzie lotu SQ321 Singapore Airlines z Londynu Heathrow do Singapuru" – przekazał w mediach społecznościowych minister transportu Singapuru, Chee Hong Tat.
Na łamach BBC głos zabrał również ekspert ds. lotnictwa John Strickland. Przypomniał on, jak ważną rolę w zakresie bezpieczeństwa pasażerów odgrywają pasy, które tak często rozpinamy chwilę po starcie.
– Nie bez powodu linie lotnicze zalecają, aby podczas całego lotu, niezależnie od tego, czy był on długi, czy krótki, pasy bezpieczeństwa były luźno zapięte – przyznał John Strickland.
– Urazy spowodowane silnymi turbulencjami są stosunkowo rzadkie w kontekście milionów wykonanych lotów. Jednak poważne turbulencje mogą mieć dramatyczny przebieg i prowadzić do poważnych obrażeń lub, niestety, w tym przypadku do śmierci – podkreślił ekspert.