W prawicowych mediach pojawiły się informacje, jakoby zmarły wczoraj polski żołnierz miał być sztucznie utrzymywany przy życiu do zakończenia eurowyborów. Wzburzyło to lekarzy ratujących jego życie. Wystosowali emocjonalne oświadczenie, w którym zmierzyli się z bulwersującymi plotkami.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Wojskowy Instytut Medyczny – Państwowy Instytut Badawczy informuje, że w trakcie opieki nad rannym żołnierzem wszystkie zamierzone i wykonane procedury medyczne zostały przeprowadzone bez najmniejszego uchybienia co do ich jakości i terminowości. Ratując jego życie i zdrowie ratowaliśmy jednego z nas" – tak zaczyna się komunikat, jaki znaleźć można na stronie WIM.
O życie żołnierza dźgniętego nożem na granicy z Białorusią najpierw walczyli lekarze w Hajnówce, potem medycy z WIM, zwanym "szpitalem na Szaserów". Nie udało się, zmarł wczoraj. Dobrze mają się za to żenujące fake newsy dotyczące okoliczności jego śmierci w szpitalu.
Przypomnijmy: niedawno w mediach społecznościowych zaczęła krążyć wiadomość, że żołnierz trafił do szpitala w stanie śmierci klinicznej, medycy zaś mieli utrzymywać go sztucznie przy życiu do przyszłego poniedziałku, kiedy będzie już po wyborach do europarlamentu. Ta dość obrzydliwa plotka była oparta na całkowicie anonimowym zrzucie jakiejś konwersacji. Jej autor dodawał, że personel szpitala jest zbulwersowany, ale uległ naciskom jakichś polityków.
Plotka była absurdalna, ale stała się pożywką dla prawicowych mediów. Podchwyciła ją m.in. Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska z TV Republika. Wcześniej udzielała się w programach Michała Rachonia w opanowanej przez PiS Telewizji Polskiej. Przegrała już kilka procesów o zniesławienie.
W uzasadnieniu jednego z wyroków sędzia podkreślił, że Agnieszka Siewiereniuk-Maciorowska nie dochowała w najmniejszym stopniu zasad rzetelności i staranności dziennikarskiej, nie zaczerpnęła nawet informacji dostępnych w internecie.
Obrzydliwą plotką żyła polska prawica
Fake newsa podchwycili też prawicowi politycy, m.in. Dominik Tarczyński czy Katarzyna Sójka.
"Panie Premierze Donald Tusk czy prawdą jest, że już kilka dni temu, gdy Wasze media informowały o stabilnym stanie zdrowia tego dzielnego żołnierza, stwierdzona została śmierć jego mózgu?" – dopytywała w serwisie X była ministra zdrowia Katarzyna Sójka (PiS).
I dalej zastanawiała się: "Czy prawdą jest, że organy wewnętrzne już od kilku dni nie pracowały, ale na polecenie Pana Generałów, aż do wyborów miano podtrzymywać ciało tego dzielnego żołnierza? Żądamy jednoznacznej odpowiedzi! Nie zastraszycie lekarzy i personelu szpitala".
Poważne media tematu nie podchwyciły. Słusznie, bo medycy z WIM rozprawili się z tymi dziwnymi plotkami.
"Apelujemy do opinii publicznej o powściągliwość i rozsądek w formułowaniu nieetycznych i sprzecznych z faktami stwierdzeń. Pojawiające się w przestrzeni publicznej insynuacje i pomówienia są nieuprawnione, krzywdzące i godzące w honor żołnierzy, jak również w profesjonalizm i zaangażowanie pracowników oraz dobre imię Instytutu" – piszą zaangażowani w opiekę nad rannym.
"Jednocześnie dziękujemy za wyrazy solidarności i wsparcia. Odszedł jeden z nas!" – takim emocjonalnym apelem kończy się komunikat WIM.
Śmierć żołnierza. Walka o jego życie trwała kilka dni
Polski żołnierz został ciężko ranny 28 maja w okolicy Dubicz Cerkiewnych. Wraz z kolegami powstrzymywał szturm kilkudziesięciu cudzoziemców usiłujących sforsować zaporę na granicy z Białorusią.
W czwartek Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych przekazało tragiczną informację o jego śmierci. "Z przykrością informujemy, że 6 czerwca w godzinach popołudniowych w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie, otoczony wsparciem rodziny zmarł ugodzony nożem żołnierz 1 Brygady Pancernej" – podano w oświadczeniu. Mateuszu, Nasz Bracie w służbie, wypełniłeś słowa roty przysięgi. Spoczywaj w pokoju" – pożegnali wojskowi zmarłego kolegę.