Wolny rynek zawsze znajdzie odpowiedź na problemy tworzone przez polityków. Wkrótce na Cyprze ma stanąć pierwszy bankomat do wypłacania Bitcoinów. Ta wirtualna waluta od kilku lat zdobywa rzesze użytkowników. Jednak raczej nie stanie się nowym globalnym pieniądzem, bo nie ma oparcia w czymś realnym, na przykład złocie. Wydaje się więc, że bańka pęknie równie szybko jak została napompowana.
Cypryjczycy przez ostatnie działania swojego rządu zupełnie utracili zaufanie do systemu bankowego. Płacą euro, ale stabilność niemieckiej gospodarki nie przekłada się na sytuację na wyspie i ludzie szukają alternatywy dla znienawidzonej waluty. Jeden z przedsiębiorców chce im taką dać i planuje postawić na wyspie pierwsze na świecie bankomaty wypłacające Bitcoiny. Ta wirtualna waluta to według jej użytkowników szansa na uniezależnienie się od popełniających karygodne błędy banków centralnych.
Jednak doświadczenia przedsiębiorców mówią co innego. – W ciągu dwóch lat od wprowadzenia tej możliwości jedyne osoby, które pytają o Bitcoiny to dziennikarze piszący o tym artykuły – mówi rozczarowany Artur Szumski, właściciel Villi SART w Gdańsku Oliwie. Jego firma jest jedną z niewielu w Polsce, które dopuszczają płatność wirtualną walutą. – Umożliwiłem swoim klientom tę formę płatności, bo chciałem promować nowe technologie. Poza tym liczyłem, że przyciągnę klientów z Zachodu, gdzie takie nowinki techniczne przyjmują się szybciej niż u nas. Niestety się zawiodłem – dodaje.
Szumskiego nie zraziła niska wiarygodność nowej waluty, bo od początku wiedział, że ewentualne straty i tak będą niewielkie. – Nawet jeśli przez Bitcoiny stracę pieniądze za jeden czy dwa noclegi, to nie jest to duża kwota na tle całego biznesu. Po prostu postanowiłem zrobić eksperyment i już teraz wiem, że on się nie udał. Jestem zawiedziony, że ten rynek jest tak mały – ubolewa przedsiębiorca z Trójmiasta.
Wydaje się, że system wirtualnej waluty cieszy się poparciem części ekspertów, bo możliwość dotowania Bitcoinami wprowadził Instytut Misesa. – W ciągu kilu dni, które upłynęły od chwili gdy ogłosiliśmy możliwość wspierania Instytutu datkami w BTC, otrzymaliśmy w tej walucie równowartość kilkuset złotych – cieszy się prezes Instytutu Misesa Witold Falkowski. – Być może ważniejsze od efektów merkantylnych są liczne głosy poparcia, uznania i zachęty. Świadczą one o tym, że Bitcoin jest walutą nośną intelektualnie: sieje zamęt w sercach, skłania do myślenia i cieszy tych, którzy poważnie analizują zagadnienia związane z pieniądzem. Jak wiadomo, pieniądz jest w istocie nośnikiem informacji (o tym, kto komu ile jest winien, o tym, jak należy alokować zasoby), a BTC stanowi wyzwanie dla teorii informacji – tłumaczy ekonomista.
Zdaniem Falkowskiego najważniejszą wspólną cechą złota i wirtualnej waluty jest całkowita niezależność od rządu. – O tym, żeby używać BTC lub złota decydują samodzielnie uczestnicy rynku. Do używania prawnych środków płatniczych, takich jak złotych czy euro, zmuszają nas rządy państw: jeśli ktoś nie podporządkuje się monopolowi pieniężnemu, np. nie zapłaci podatków prawnym środkiem płatniczym, ryzykuje, że zostanie do tego zmuszony przez jedną z państwowych sił zbrojnych – przypomina rozmówca naTemat.
Poza tym obu walut – w przeciwieństwie do pieniędzy papierowych – nie można drukować w nieskończoność. – Autor konceptu BTC założył, że łączna podaż tego pieniądza wyniesie 21 mln BTC, a złota na ziemi jest prawdopodobnie około 250 tysięcy ton, z czego 160 tysięcy ton zostało już wydobyte. Jednak BTC nie jest jedyną walutą kryptograficzną. Konkurencyjne waluty cyfrowe – takie jak Litecoin, Devcoin – mogą zwiększać podaż pieniądza kryptograficznego. Tymczasem złota nie da się wytworzyć ani zniszczyć – tłumaczy.
Za wcześnie jeszcze by stwierdzić, czy Bitcoin na stałe zagości w naszych wirtualnych portfelach. – Funkcjonalność waluty złotej potwierdziły wieki jej używania. Zawodność walut papierowych staje się widoczna po kilkudziesięciu latach. Na ocenę BTC trzeba więc poczekać przynajmniej kilkadziesiąt lat, chyba że wcześniej okaże się, iż BTC została stworzona wyłącznie w celach spekulacyjnych, a na koncepcie skorzysta głównie jego autor, np. wyprzedając Bitcoin, kiedy jego kurs osiągnie apogeum – zastanawia się.
Jednak Bitcoin nie zdobędzie raczej na tyle dużego zaufania, by stać się nową globalną walutą. – Według klasycznej teorii, potwierdzonej później przez Miltona Friedmana pieniądz opiera się na zaufaniu – tłumaczy Ireneusz Jabłoński, członek zarządu Centrum Adama Smitha. – Do uwiarygodnienia go potrzebny jest autorytet, czyli państwo. Dlatego właśnie używamy jakiejś waluty na terenie państwa, że mu wierzymy. Podobnie w handlu międzynarodowym – używa się tej waluty, za którą stoi najpotężniejsze, najbardziej zaufane państwo. Wydaje mi się, że w przypadku Bitcoinów brakuje właśnie takiego autorytetu. Sądzę jednak, że wkrótce system pieniądza fiducjarnego upadnie i wrócimy do idei waluty opartej na kruszcu – wieszczy ekonomista.
Choć w samej idei Bitcoinów można znaleźć wyrazy fascynacji pieniądzem opartym na złocie, porównywanie tych dwóch walut to nadużycie. – Pieniądz kruszcowy polega na tym, że w każdej chwili możemy wymienić go na złoto czy srebro. W przypadku wirtualnej waluty nie ma czegoś takiego. To raczej łańcuszek świętego Antoniego. Pierwsi posiadacze Bitcoinów dostaną za nie realne dobra, kolejni pewnie też, ale na koniec dnia zostaną ci, którym nikt nie będzie chciał nic sprzedać i będą mieli na koncie bezużyteczną walutę – tłumaczy ekspert Centrum Adama Smitha.
Dlatego na razie lepiej traktować Bitcoin jako ciekawostkę – obiecującą i nowoczesną, ale tylko ciekawostkę. W końcu łańcuszkiem świętego Antoniego też wszyscy byli na początku zafascynowani, kwaśną minę miał ten, który był na końcu kolejki. Warto zadbać, żebyśmy to nie byli my.