Jako były prezydent USA, a zarazem kandydat w tegorocznych wyborach Donald Trump był cały czas chroniony przez agentów Secret Service, ale 13 lipca w Pensylwanii coś poszło nie tak. Co sprawiło, że 20-letni strzelec mógł swobodnie przeprowadzić zamach tuż pod nosem całej rzeszy agentów? To pytanie najgłośniej kierowane jest dziś pod adresem Kimberly Cheatle – kobiety, która miała naprawić wizerunek USSS, tymczasem wygląda na to, że za jej rządów służba ta popadła w tylko większe kłopoty.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W wyniku zamachu przeprowadzonego przez 20-letniego strzelca Thomasa Matthew Crooksa zginęło dwóch sympatyków Partii Republikańskiej, a sam kandydat na prezydenta śmierci uniknął tylko cudem. Gdyby Trump miał głowę skierowaną odrobinę inaczej, kula nie drasnęłaby jego ucha, a wbiła się w potylicę.
Wszystko to działo się na oczach licznie ściągniętych do Butler policjantów i agentów United States Secret Service, czyli agencji odpowiedzialnej za ochronę amerykańskich VIP-ów. Za sprawą hollywoodzkiego kina obrosła ona legendami i na świecie uchodzi za jedną z najbardziej skutecznych służb specjalnych, ale w USA od dłuższego czasu narastają wokół niej kontrowersje.
Nie tylko zamach na Donalda Trumpa. W US Secret Service źle dzieje się od dłuższego czasu
W Secrect Service coś zaczęło się psuć (a przynajmniej wtedy wypłynęło do opinii publicznej) za pierwszej kadencji Baracka Obamy. W 2012 roku Amerykanami wstrząsnęły informacje o tym, duża grupa agentów USSS, zamiast skupiać się na przygotowaniach do wizyty prezydenta na 6. Szczycie Ameryk w Kolumbii, zaprzątnięta była sprowadzaniem dla siebie prostytutek.
Barack Obama pożegnał ówczesnego szefa Secret Service i na jego miejsce powołał Julię Pierson. Pierwsza w historii Stanów Zjednoczonych kobieta na czele USSS miała poprawić wizerunek służby i wypędzić z niej czarne owce. Ten plan się jednak nie powiódł. Pierson agencją kierowała jedynie przez półtora roku i odeszła po ujawnieniu licznych zaniedbań w kwestii ochrony samego przywódcy USA.
To za jej kadencji Omar J. Gonzalez – zmagający się z demonami wojny w Iraku weteran – przeskoczył przez płot Białego Domu i po wejściu przez frontowe drzwi budynku obezwładnił funkcjonariusza Secret Service. A wcześniej podczas wizyty w Atlancie agenci USSS jedną windą z Obamą pozwolili przejechać się uzbrojonemu po zęby ochroniarzowi prywatnej firmy.
W latach 2014-21 nad Secret Service zrobiło się nieco ciszej, ale nadal trwała dość duża rotacja na czele agencji, której szefa zmieniano co kilka lat. A przecież w drugiej połowie XX wieku, gdy USSS wypracowywała swą renomę, jej dowódcy pozostawali na stanowisku nawet przez dekadę.
Posada dyrektora Secret Service naprawdę gorącym krzesłem ponownie stała się po ataku na Kapitol z 6 stycznia 2021 roku, gdy hordy najbardziej krewkich zwolenników Donalda Trumpa podjęły próbę obalenia demokratycznie wybranej administracji Joe Bidena. Choć szaman QAnon i wdarli się do jednego z teoretycznie najlepiej strzeżonych budynków w USA, ówczesny szef agencji – wskazany jeszcze przez Trumpa – James M. Murray nie został natychmiastowo zdymisjonowany.
Kierował on USSS do 2022 roku. Przejście na emeryturę Murray zapowiedział niespodziewanie tuż przed tym, gdy amerykańskie media ujawniły, że agenci mieli usuwać dowody związane ze szturmem na Kapitol. Po tym plany emerytalne odłożył on na kilka miesięcy do wstępnego "wyjaśnienia" afery, po czym prezydent Biden na jego miejsce powołał Kimberly A. Cheatle.
Kobieta na czele Secret Service. Kimberly A. Cheatle miała odbudować wizerunek agencji
Druga w historii kobieta na czele Secret Service dostała zadanie podobne do Pierson – miała poprawić wizerunek agencji i wprowadzić ją w realia XXI wieku.
Doświadczona agentka, która w USSS przesłużyła ponad 25 lat, postawiła sobie za cel opanowanie fali rezygnacji ze służby poprzez "przyciąganie zróżnicowanych kandydatów i dawanie szans wszystkim osobom na rynku pracy, szczególnie kobietom". W jednym z wywiadów Cheatle oznajmiła, że jej celem jest, aby w 2030 roku co najmniej 30 proc. kadr Secret Service stanowiły funkcjonariuszki.
Za ideą "feminizacji agencji" przemawiać ma życiorys jej aktualnej szefowej. Kimberly A. Cheatle w USSS pracuje od 1995 roku i ma na koncie udział w takich akcjach, jak ewakuacja wiceprezydenta USA Dicka Cheneya po ataku z 11 września 2001 roku. W prestiżowej Vice Presidential Protective Division służyła ona także za rządów Baracka Obamy, chroniąc wtedy Joe Bidena.
Później Cheatle została pierwszą kobietą na stanowisku zastępczyni dyrektora departamentu Protective Operations, który odpowiada za całościową ochronę prezydenta USA i reszty najważniejszych osób w państwie amerykańskim. W latach 2019-22 agentka zdecydowała się na krótką emeryturę, którą spędziła w roli starszej dyrektorki ds. bezpieczeństwa globalnego w korporacji PepsiCo.
Ojczyzna ponownie upomniała się o Kimberly A. Cheatle we wrześniu 2022 roku, gdy prezydent Biden powierzył jej wspomniane już zadanie odbudowy wizerunku Secret Service. Dlaczego i jej się nie powiodło? Na to pytanie szefowa USSS ma obszernie odpowiedzieć 22 lipca. Na ten dzień spiker Izby Reprezentantów Mike Johnson wezwał ją na przesłuchanie przed komisją ds. nadzoru.
Kongresmani zapewne będą pytać Cheatle, jak to możliwe, że 20-latek mógł rozstawić sobie stanowisko strzeleckie na obszarze, który powinien być dokładnie zabezpieczony przez agentów. A także o zarzuty, jakie pod adresem ochrony kierują świadkowie, według których tuż przed strzelaniną zgłaszano funkcjonariuszom zauważenie dziwnie zachowującego się człowieka na dachu pobliskiego budynku.