Kraków. Zatrzasnęli pacjenta w ambulansie. Do sieci trafiło nagranie.
Kraków. Zatrzasnęli pacjenta w ambulansie. Do sieci trafiło nagranie. Fot. X / Przemek Taranek ; Marek Bazak / Reporter / East News
Reklama.

Jako pierwsi o sprawie poinformowali dziennikarze Radia ZET. Jak czytamy, do dramatycznego zdarzenia doszło w minionym tygodniu przy ulicy Marczyńskiego w Krakowie.

Kraków. Zatrzasnęli pacjenta w ambulansie. Do sieci trafiło nagranie

To tam do mężczyzny cierpiącego na nowotwór z interwencją przyjechał ambulans z pracownikami firmy EMERGENCY24. Przez nieuwagę kierowcy przypadkowo doszło do zatrzaśnięcia pojazdu. Niestety, w środku przebywał pacjent.

Według Radia ZET, przez blisko godzinę trwała walka o dostanie się do ambulansu, by udzielić pomocy potrzebującemu mężczyźnie, którego trzeba było przewieźć do hospicjum.

Do mediów społecznościowych trafiły również nagrania wykonane przez sąsiadów zaniepokojonych sytuacją. Materiały pokazują, jak ratownicy próbują otworzyć drzwi przy użyciu śrubokręta.

Ostatecznie konieczne było wezwanie na miejsce kolegów razem z zapasowymi kluczami do ambulansu. Doszło jednak do sporu między ratownikami a sąsiadami i synem pacjenta. Ci domagali się bowiem wybicia szyby.

Temperatura była wyjątkowo wysoka. Pacjent z kolei wymagał jak najszybszej pomocy. – Wojtek, zostaw to, bo będziesz musiał płacić. On oddycha, tak że jest dobrze. Oddycha, bo się klatka podnosi – możemy usłyszeć na udostępnionych nagraniach.

W końcu syn pacjenta wziął sprawy w swoje ręce. Podniósł leżącą na pobliskim trawniku deskorolkę i wybił szybę w pojeździe. Wtedy ratownicy weszli do karetki i udzielili pomocy choremu na nowotwór mężczyźnie.

Skontaktowaliśmy się z firmą EMERGENCY, by poprosić ich o przedstawienie swojego stanowiska w związku ze zdarzeniem. W wiadomości do redakcji naTemat potwierdzili autentyczność materiałów i przeprosili za trudną sytuację.

"Jako właściciel firmy EMERGENCY24 jestem mocno poruszony całą sytuacją i podjąłem zdecydowane działania w celu wyjaśnienia okoliczności tego zdarzenia, które absolutnie nie powinno mieć miejsca" – przekazał Maciej Kisiel-Dorohinicki.

Właściciel firmy podkreślił, że zaplanowany transport dotyczył pacjenta, który nie znajdował się w stanie bezpośredniego zagrożenia życia. "W zaistniałej sytuacji stan pacjenta był obserwowany. Pracownicy są przeszkoleni w zakresie udzielania kwalifikowanej pierwszej pomocy i mieli odpowiednie kwalifikacje do wykonania transportu pacjenta bez zagrożenia życia" – dodał.

Następnie zaznaczył, że pacjent znajdował się w przedziale medycznym ambulansu, w którym cały czas pracuje urządzenie do wentylacji i to nawet przy wyłączonym silniku. "Urządzenia te znajdują się w dachu pojazdu, a temperatura w karetce kształtowała się na stałym poziomie" – dodał.

Co jednak najważniejsze, w związku z zaistniałym zdarzeniem nie doszło do pogorszenia stanu pacjenta.

"Jednocześnie podkreślam, na ręce rodziny chciałbym złożyć przeprosiny za zaistniałą sytuację. Jest mi przykro, ze w mojej firmie taka sytuacja miała miejsce" – podsumował Kisiel - Dorohinicki.