Nad tą misją od początku wisiało jakieś fatum, ale to, co dzieje się teraz, chyba przerosło wyobrażenia wszystkich. A przynajmniej takich laików jak ja, którzy zarejestrowali, że dwójka astronautów ma być w kosmosie parę dni, a potem z coraz większym zdziwieniem słuchali, jak ich powrót opóźniano. Raz, drugi, trzeci.... Mieli wrócić w czerwcu, w lipcu, pisano o połowie sierpnia. A oni ciągle tam siedzą.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Teraz Boeing twierdzi, że nastąpi to w "nadchodzących tygodniach", ale każdy chce wiedzieć: "Kiedy???". Naprawdę fascynujące jest, co dzieje się wokół tej misji. Co ci ludzie robią teraz w kosmosie. I dlaczego nie mogą normalnie wrócić na Ziemię?
Podkreślmy od razu – wszystko przez awarie i poważne usterki techniczne, które zablokowały powrót astronautów w normalnym czasie. NASA i Boeing tłumaczyły, że procedury są w porządku i wszystko jest po kontrolą, bo trwają badania, naprawy i analizowane są dane, to w końcu był lot testowy, trzeba wszystko sprawdzić i fakt, że astronauci zostaną trochę dłużej w kosmosie, nie jest żadnym dramatem.
Mają też wystarczające zapasy na dłuższy pobyt, rozwiązują kolejne problemy techniczne i ogólnie ich Starliner jest w dobrym stanie. Nie jest też tak, jak niektórzy na Ziemi twierdzą, że zostali porzuceni w kosmosie. Wrócą w odpowiednim czasie.
Tylko ciągle nie wiadomo kiedy.
Mają problem z powrotem na Ziemię
Tymczasem w mediach społecznościowych ludzie od tygodni rzucają gromy na Boeinga, wytykają mu usterki w samolotach i kpią. Niektórzy piszą, że modlą się za astronautów. Są też tacy, co żartują, że utknęli w pracy i pytają, czy zapłacą im za extra godziny. No ale przede wszystkim wszędzie rozbrzmiewa jedno pytanie – kiedy wreszcie bezpiecznie wrócą na Ziemię?
"Astronauci mają problem z powrotem na Ziemię", "Dlaczego Starliner nie wraca?", "Utknęli na stacji kosmicznej" – od tygodni grzmią media.
Sama śledzę tę misję z ciekawością. I już nie zliczę, ile razy ich powrót był przekładany. Mieli być na orbicie osiem dni, a minęło już ponad 40.
61-letni Barry "Butch" Wilmore i 58-letnia Sunita "Suni" Williams, dwójka doświadczonych, amerykańskich astronautów, są tam od 6 czerwca. Tego dnia ich statek kosmiczny Boeing Starliner CST-100 zadokował do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Na Ziemię miał wrócić 14 czerwca.
Fatum nad misją kosmiczną Boeinga?
Wystartowali 5 czerwca z przylądka Canaveral na Florydzie. I trzeba przyznać – sam fakt, że wystartowali, był wielkim sukcesem. Próby startu podejmowano już wcześniej, ale przekładano je z powodu awarii. W maju astronauci byli już nawet przypięci pasami, gdy wykryto wadliwy zawór tlenu i w ostatniej chwili odwołano start.
Zresztą, patrząc wstecz, nad całą kosmiczną odyseją Boeinga i NASA od początku wisi chyba jakieś fatum.
Tu wyjaśnijmy – to pierwszy załogowy lot statku Starliner Boeinga na Międzynarodową Stację Kosmiczną. Pierwszy w ogóle (bez załogi), odbył się w 2019 roku, ale zakończył się niepowodzeniem, gdyż kapsuła nie dotarła do stacji. Po naprawie błędów technicznych lot powtórzono w 2022 roku.
Obecna misja znana jest jako Crew Flight Test. Uważa się ją za ostatni krok w wysiłkach Boeinga, by zdobyć pozwolenie od NASA na udział transporcie astronautów na stację kosmiczną i z powrotem, na Ziemię. Boeing ma być tu konkurencją dla statków Dragon SpaceX, Elona Muska, które już od 2020 roku transportują astronautów na ISS.
Na razie nie wiadomo, jak się to skończy. Astronauci, jak usłyszeliśmy podczas niedawnej konferencji na żywo, nie narzekają, że musieli dłużej zostać na orbicie. Wydają się nawet zadowoleni, że mogą pomagać załodze stacji – 12 lipca dołączyła do nich siedmioosobowa załoga Ekspedycji 71.
Twierdzą, że mają zaufanie do swojej kapsuły i wierzą, że po zakończeniu testów technicznych bezpiecznie wrócą na Ziemię.
– Mam przeczucie, że statek kosmiczny zabierze nas do domu, bez problemu – powiedział Williams.
Ale znów pytanie – kiedy? I jak? Czy wrócą innym statkiem?
Na przykład po awarii rosyjskiego Sojuza MS-22 w 2022 roku trójka astronautów – Amerykanin i dwóch Rosjan – utknęła na stacji kosmicznej na ponad rok. Mieli spędzić tu sześć miesięcy, ale uderzenie meteoroidu pokrzyżowało im plany. W sumie spędzili w kosmosie 371 dni, wrócili na Ziemię we wrześniu 2023 roku. Amerykanin Frank Rubio pobił wtedy rekord USA długości pobytu w kosmosie.
Jednak w przypadku Starlinera mówiono, że może dokować do ISS do 45 dni. Później NASA przekazała, że prawdopodobnie będzie w stanie pozostać na orbicie dłużej niż przewidywano.
Kiedy więc astronauci wrócą?
– Celem jest odzyskanie ich, zanim SpaceX dostarczy nową załogę w połowie sierpnia, ale to również może się zmienić – ogłosił niedawno Steve Stich, szef Commercial Crew Program NASA.
Z ostatniego komunikatu wynika, że mowa jest o nadchodzących tygodniach, ale jednocześnie przekazano, że kolejne informacje zostaną podane podczas konferencji prasowej w przyszłym tygodniu.
Agencja AP właśnie przekazała zaś: "Urzędnicy podali w czwartek, że nadal nie ma daty powrotu astronautów Butcha Wilmore'a i Suni Williams".
Czym Willmore i Williams zajmują się na stacji kosmicznej?
Testy, badania, zbieranie danych – tym zajmują się astronauci. Według amerykańskich mediów dodatkowy czas wykorzystują na przeprowadzanie eksperymentów, na ćwiczenia awaryjne i na badania na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, na której – razem z nimi – jest teraz dziewięć osób.
Ostatnio NASA podała, że oboje testowali np. sposoby na skuteczne podlewanie roślin, które rosną bez gleby, w "środowisku" mikrograwitacji. A także, że uczestniczyli w skanowaniu żył za pomocą urządzenia Ultrasound 2 – w ramach badań, jak mikrograwitacja wpływa na ludzkie ciało.
Na zmianę skanowali sobie żyły szyi, ramion i nóg, a lekarze na Ziemi monitorowali badania w czasie rzeczywistym.
Williams robiła też badania dotyczące "wytwarzania wysokiej jakości włókien optycznych w warunkach mikrograwitacji".
NASA podaje nawet takie szczegóły, że oboje – w ramach cyklu ćwiczeń – pedałowali na zmianę, podłączeni do czujników serca i oddechu, "mierzących ich wydolność tlenową".