Zabrali nawet szkolny tablet wnuka – skarży się ojciec aresztowanej urzędniczki, która miała ustawiać dotacje z Funduszu Sprawiedliwości. Dodaje, że jego córka jest twarda i nie sypie. Tymczasem jej zeznania mogą być kluczowe, bo korespondowała w tej sprawie z "połową Solidarnej Polski" i żoną Ziobry.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ciągle trwa śledztwo w sprawie tego, jak działał (a w zasadzie nie działał) Fundusz Sprawiedliwości za czasów rządów PiS. Wiemy też coraz więcej o zatrzymanych i kulisach ich aresztowań. Ostatnio w Telewizji Trwam wystąpił ojciec jednej z aresztowanych osób. Chodzi o Urszulę D., byłą dyrektorkę Departamentu Funduszu Sprawiedliwości u Zbigniewa Ziobry.
– 26 marca, akurat w dniu urodzin córki, 6 godzina rano, kilkunastu funkcjonariuszy ABW wdziera się do mnie, mało drzwi nie wywalą. Córka schodzi, "otworzę, otworzę". Rozbiegli się po domu. Szukali dokumentów. Laptopy, tablety, nawet tablet szkolny wnuka zabrali – tak zatrzymanie urzędniczki relacjonował jej ojciec, Andrzej Skrzetuski.
– Zabrali ją do policyjnej izby zatrzymań. Nawet ja nie sądziłem, że aż tak ciężkie godziny przechodziła córka. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero z informacji, jaka była podana w TV Republika. (...) Pierwsze godziny, można powiedzieć, były wielką udręką – mówił.
Dodał, że kontakt z córką jest mocno utrudniony.
– Listy, jeśli docierają, to z dużym opóźnieniem, rzędu 4 do 6 tygodni. (...) Córka przekazuje, że próbują wymusić na niej pewne zeznania, które obciążałyby przełożonych, czyli posła Romanowskiego, posła Ziobrę. Córka jest bardzo twarda, ma taki charakter, że się nie poddaje – zaznaczył ojciec urzędniczki.
Kim jest Urszula D.?
Sporo informacji o jej działalności podała "Gazeta Wyborcza". "Jak cię złapią za rękę, mów, że to nie twoja ręka" – tak miała radzić była szefowa departamentu Funduszu Sprawiedliwości Urszula D. Marcinowi Romanowskiemu.
Te słowa miał zarejestrować Tomasz Mraz, b. dyrektor Departamentu Funduszu Sprawiedliwości. Mraz to "skruszony" urzędnik, który nagrywał ludzi odpowiedzialnych za nieprawidłowości w resorcie.
Gazeta podaje, że nagranie pochodzi z okresu kiedy Mraz zgłosił się już do prokuratury i obiecano mu status "małego świadka koronnego". Członkowie spotkania zastanawiają się, jak ukryć dowody i jak zeznawać w sprawie Funduszu Sprawiedliwości.
Pojawił się podczas niego m.in. wątek dotyczący kasowania maili. "Mam pousuwać korespondencję z połową Solidarnej Polski?" – pyta Urszula D. Zdradza, że wymieniała maile z Patrycją Kotecką, żoną Ziobry.
"Co robić? Na ile ingerowała w różne rzeczy? Ja się wszystkiego wyprę, chyba że mają na Pegasusie moją czułą korespondencję z nią" – tak mówiła Urszula D. o kontaktach z Kotecką. Dalej dodaje, że ma też "czułą" korespondencję z Dariuszem Mateckim, działaczem Suwerennej Polski, który brał udział w ustawianiu dotacji z Funduszu.
O co jest oskarżana Urszula D.?
Funkcjonariusze ABW pod koniec marca przeszukali kilkadziesiąt pomieszczeń i zatrzymali pięć osób. Wszystko ma oczywiście związek ze śledztwem w sprawie dotacji z Funduszu Sprawiedliwości. Wśród zatrzymanych jest czwórka byłych lub obecnych urzędników Ministerstwa Sprawiedliwości, w tym Urszula D., oraz ks. Michał Olszewski, prezes fundacji Profeto.
"Wyżej wskazanym osobom przedstawiono zarzuty o to, że działając wspólnie i w porozumieniu doprowadzili do udzielenia wsparcia finansowego fundacji Profeto, pomimo tego, że fundacja ta nie spełniała warunków formalnych i merytorycznych do uzyskania dotacji. Działania podejrzanych miały polegać między innymi na poświadczaniu nieprawdy w dokumentacji co do spełniania wymogów formalnych, a nadto na zawyżaniu punktacji w zakresie realizacji wymagań i warunków merytorycznych" – informowała Prokuratura Krajowa. Zaznaczono, że "działania te skutkowały wyrządzeniem szkody w łącznej kwocie ponad 66 mln zł".
Trzy osoby, w tym Urszula D. i ks. Michał Olszewski, trafiły decyzją sądu do aresztu.
Urszula D. skarżyła się w prawicowych mediach na sposób zatrzymania.
"Zabrano wszystkie moje rzeczy – nawet sweter – choć było zimno. Podczas korzystania z toalety byłam nadzorowana przez funkcjonariuszy mężczyzn przez okienko w drzwiach. Niektórzy wprost patrzyli na mnie, jak załatwiam swoje potrzeby fizjologiczne. Podobnie, gdy myłam się pod prysznicem. Było to upokarzające" – opisywała.