Mimo swoich 37 lat David Beckham wciąż rozpala wyobraźnię kibiców na całym świecie. Nie może być inaczej także podczas dzisiejszego pojedynku z wielką Barceloną. Becks, Ibrahimović i spółka z obrzydliwie bogatego PSG spróbują przełamać supremację Katalończyków. Niezależnie od wyniku znów zabłyśnie gwiazda Anglika, którego – nie tylko piłkarski – fenomen trwa już ponad dekadę.
Mimo że dziś na murawie w Paryżu zaroi się od futbolowych Einsteinów i Picassów, pełnią blasku błyszczeć będzie tylko jedna, wyjątkowa gwiazda. I to niezależnie od boiskowej formy – światła kamer i aparatów i tak zostaną skierowane na niego. Nie będzie to genialny Xavi, ani fenomenalny Ezequiel Lavezzi. Nie chodzi też o kosmicznego Leo Messiego i zjawiskowego Zlatana Ibrahimovicia.
Nowy król Paryża – David Beckham
Do Europy powrócił dopiero w tym roku, kiedy to od lutego reprezentuje Paris Saint-Germain. To jednak mecz z Barceloną jest jego pierwszym, naprawdę poważnym sprawdzianem. Rywala z Camp Nou zna świetnie – przez cztery sezony rywalizował z nim jako piłkarz królewskiego Realu Madryt. Zawodnicy ze stolicy Hiszpanii już dawno stracili szanse na ligowe dogonienie Barcy, ale w Lidze Mistrzów Becks – ich dawny kolega, jest w stanie pokrzyżować plany Katalończyków.
Choć na karku Beckham ma już prawie 38 lat, rozegrał ponad 600 spotkań międzynarodowych, w tym 115 w reprezentacji Anglii, strzelił ponad setkę bramek, wygrał dwa tuziny przeróżnych pucharów i niemniej nagród indywidualnych, to i tak w meczu z Barcą będzie miał coś do udowodnienia. Co? Na przykład to, że jeszcze umie bić fantastyczne rzuty rożne z dokładnością snajpera. Albo to, że z wolnego potrafi zaskoczyć nawet najlepszego golkipera świata.
A może, że wciąż jest kapitanem, przywódcą, liderem, że wytrzyma kondycyjnie, że nie da się lepszemu rywalowi… Można tak cały dzień. Beckham zawsze musi coś udowadniać, chociaż udowodnił już wszystkim, że – jak mówi jedno z haseł reklamowych Adidasa, którego był zresztą twarzą – „Impossible is nothing” - „Niemożliwe nie istnieje”.
Piłkarz czy celebryta?
O Beckhama oprócz PSG usilnie zabiegali także działacze Queens Park Rangers i Tottenhamu Londyn. Chrapkę na legendarnego Anglika mieli także ci z AS Monaco i Milanu, gdzie Beckham był wcześniej dwa razy wypożyczany i rozegrał kolejno 18 i 11 meczów. Sam zainteresowany wybrał jednak Francję, bo – jak przekonuje – marzy mu się sukces.
– W każdym klubie, w którym grałem, odnosiłem sukcesy i mam zamiar powtórzyć to również tu – powiedział. I faktycznie, sukcesów w jego życiu nie brakowało: był mistrzem Anglii, Hiszpanii i USA. Wygrał Ligę Mistrzów, Puchar Anglii, Superpuchar Hiszpanii, Tarczę Wspólnoty… Gdziekolwiek Becks się nie pojawił, tam drużyna wygrywała.
Mimo to w pewnym momencie o Beckhamie przestało się mówić jak o piłkarzu, a zaczęło jak o… słupie ogłoszeniowym, albo strachu na wróble. Na jego ciele pojawiały się kolejne tatuaże: łacińskie sentencje, skrzydła, imiona dzieci. Na jego głowie trwał istny festiwal fryzur: od irokeza i „zapałki” po falujące blond włosy. Zawsze modnie i ekstrawagancko ubrany, jeździł tylko najlepszymi autami. Becks stał się zjawiskiem, nadczłowiekiem.
Nie ma sportowca o którym pisałoby się tak długo i tak dużo. Oliwy do ognia dolewał związek z Posh, czyli Victorią, byłą wokalistką Spice Girl. Kiedy para w lipcu 1999 roku brała ślub na zamku Luttrellstown, bukmacherzy na całym świecie przyjmowali zakłady o datę rozstania. Wszakże w świecie celebrytów nie ma chyba nic równie nietrwałego jak związki. A jednak. Miłość Davida i Victorii okazała się prawdziwa i para nie tylko jest ze sobą do dziś, ale możemy oglądać także owoce ich uczucia – synów Brooklyna Josepha i Romeo Jamesa, oraz urodzoną dwa lata temu w Los Angeles córkę Harper Seven.
Ambasador piłki w Chinach
Mimo to Beckham nie został cyrkowcem i wciąż wie, jak należy kopać piłkę. I w Los Angeles, i w Milanie potrafił zaczarować publikę. Teraz to samo ma robić na paryskim Parc des Princes. Na razie po kilku spotkaniach na tyle spodobał się szejkom, że ci już ogłosili chęć przedłużenia z Anglikiem umowy, która wygasa z końcem czerwca. Nasser Al-Khelaifi, prezes PSG, wkrótce ma rozpocząć rozmowy na ten temat. Wydaje się jednak, że pozostanie Becksa w mieście miłości to sprawa pewna. Ani Beckham nie otrzyma lepszej, niż od PSG, oferty, ani klub nie ściągnie drugiej takiej ikony futbolu. A Beckham ikoną niewątpliwie jest – do niedawna to jego nazwisko było najczęściej wyszukiwanym nazwiskiem sportowca w Google.
To sprawia, że urodzony w Londynie piłkarz to wspaniały produkt marketingowy. Choć pieniędzy szejkowie mają jak lodu, to mimo wszystko potrafią rachować i wyszło im, że grającego we Francji Beckhama należy wyeksportować do… Chin. Oczywiście nie na stałe. Wykorzystując przerwę na mecze międzynarodowe piłkarz wsiadł w samolot, wylądował w Pekinie i został miejscowym ambasadorem futbolu.
– Jestem tutaj, aby szkolić młodzież, dać im szansę na zostanie profesjonalnymi piłkarzami – powiedział Becks, a marketingowcy ze stolicy Francji zacierali ręce. Nie od dziś wiadomo, że od kilku lat chiński rynek jest dla przemysłu futbolowego ziemią obiecaną. To tam regularnie jeżdżą najlepsze kluby świata, tam sprzedają się miliony koszulek. W tyle nie chce być też PSG, które z Becksem w składzie może przebić się do światowej czołówki.
Motywy transferu do PSG do dziś nie są jasne. Jedni mówili, że Beckham wciąż ma ambicję i na zakończenie kariery chciałby w Europie jeszcze coś wygrać. Drudzy twierdzili, że chodzi o samo miasto. Paryż jest idealnym miejscem na zmianę otoczenia po powrocie ze słonecznego Los Angeles. Miasto miłości, a poza tym (a może przede wszystkim) modowe serce Europy – to miało zadziałać jak płachta na Victorię, która… sama miała zdecydować o przeprowadzce. Jeszcze inni przekonywali, że chodzi tylko o kasę, ale ten ostatni argument piłkarz szybko obalił.
Najbogatszy w historii
Na konto Beckhama za pięć miesięcy gry miało wpłynąć 15 milionów złotych. Miało, bo zawodnik zrzekł się pieniędzy i oddał je jednej z paryskich organizacji charytatywnych pomagających dzieciom. Pewnie nigdy nie dowiemy się czy to tylko PR-owa zagrywka czy szczery gest serca Anglika, ale nie zmienia to faktu, że ta decyzja z miejsca przysporzyła mu tysiące nowych wielbicieli. – Pieniądze mnie już nie interesują. Podpisałem kontrakt z PSG dlatego, że chciałem zagrać w klubie z dużymi ambicjami – wyznał dziennikarzom Becks.
Byłego reprezentanta Anglii ten ruch nie zaboli, bo Anglik tylko w ubiegłym roku z samych kontraktów reklamowych zarobił także 15 milionów, ale… funtów. W ogóle Beckham jest prawdopodobnie najbogatszym zawodnikiem nie tylko dziś, ale także w całej historii piłki nożnej. Legendarny już 5-letni kontrakt z Los Angeles Galaxy, który piłkarz podpisał w 2007 roku, gwarantował mu rocznie 7 mln. dolarów, a więc tygodniowo prawie pół miliona złotych.
Jeżeli doliczymy także kolejne walizki, a raczej kontenery, banknotów od reklamodawców: Adidasa, Armaniego, Burger Kinga, Gilette, Pepsi, Samsunga, H&M i wielu, wielu innych światowych marek, to kwota zaoferowana przez PSG wydaje się śmiesznie niewielka. Poza tym należy pamiętać, aby doliczyć apanaże za dziesięcioletnią grę w Manchesterze United i czteroletnią w Realu Madryt, gdzie w swoich najlepszych okresach David zarabiał kilka milionów rocznie.
W 2005 roku Beckham miał posiadać majątek 75 milionów funtów, w 2008 roku The Sunday Times oszacował majątek piłkarza na 112 milionów funtów, a dwa lata później na 125 mln. W ubiegłym roku, wg Timesa, było to aż 160 mln. funtów, w tym m.in. willa w Beverly Hills, dom w Londynie i apartament w Dubaju. Łącznie z majątkiem żony Victorii, dziś projektantki mody, Beckhamowie posiadają… 250 mln. funtów, a więc grubo ponad miliard złotych. Wśród sportowców na Wyspach Brytyjskich Beckham jest zdecydowanym numerem 1. Za nim są m.in.: kierowcy F1 Lewis Hamilton, Jenson Button, a także piłkarze Manchesteru United Wayne Rooney i Rio Ferdinand.
Przerost formy nad treścią?
Wracając jednak do samego meczu. W pierwszym ćwierćfinale, aby PSG mogło realnie myśleć o awansie, musi wykorzystać atut własnego boiska i uzyskać korzystny rezultat. Jak wiele siły i zaangażowania trzeba włożyć w nawet nieudaną próbę wyeliminowana Katalończyków przekonali się niedawno piłkarze AC Milanu, którzy mimo iż w pierwszym meczu pokonali Barcę 2:0, to w rewanżu dostali aż cztery bramki i tyle widzieli awans do kolejnej rundy.
Dlatego dziś na boisku nie sława, a umiejętności mają zagrać pierwszoplanowe role. Jeżeli Becks rozpocznie mecz w pierwszym składzie, to na niego będą zwrócone oczy wszystkich kibiców – tych z Paryża z nadzieją, a tych z Barcelony z obawą. Czy zagra lepiej do Ibry? Czy obsłuży magicznym podaniem Lavezziego? Czy sam ustrzeli okienko z rzutu wolnego? Jeżeli Carlo Ancelotti postawi na Anglika, ten z pewnością zrobi wszystko, aby udowodnić fanom w całej Europie, że „Beckham” to nie przerost formy nad treścią.