"Wśród kobiet już wygrała!". Europosłanka dolewa oliwy do ognia przed walką Szeremety
redakcja naTemat
09 sierpnia 2024, 12:09·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 09 sierpnia 2024, 12:09
Na walkę Julii Szeremety o złoty medal olimpijski czekają miliony polskich kibiców, ale szczególnie jej partyjni koledzy z Konfederacji. Przed kąśliwym komentarzem wobec osoby, z którą rywalizuje Polka, nie powstrzymała się więc konfederacka europosłanka Ewa Zajączkowska-Hernik.
Reklama.
Reklama.
Już w sobotę 10 sierpnia o godz. 21:30 na ringu wybudowanym na paryskich kortach Rolanda GarrosaJulia Szeremeta z Lin Yu-Ting z Tajwanu powalczy o złoty medal XXXIII Letnich Igrzysk Olimpijskich. Jak wielokrotnie wspominaliśmy w naTemat.pl, osoba, na którą Polka trafiła w finale, wzbudza kontrowersje podobne do Imane Khelif, bo także nie przeszła testów biochemicznych Międzynarodowej Federacji Bokserskiej mających potwierdzać płeć żeńską.
"Musi na koniec pobić mężczyznę". Zajączkowska-Hernik o Szeremecie na IO w Paryżu
W "swoim stylu" do tej kwestii postanowiła odnieść się Ewa Zajączkowska-Hernik z Konfederacji. "Julia Szeremeta wśród kobiet już wygrała! Teraz w olimpijskim finale zmierzy się z 30-letnim Lin Yu-Tingiem, czyli mężczyzną, który podaje się za kobietę. Innymi słowy, żeby kobieta zdobyła złoto, to musi na koniec pobić mężczyznę" – zaczęła europosłanka.
"Do takich absurdów i wypaczeń rywalizacji sportowej doprowadziła chora, lewacka propaganda, która próbuje zawładnąć dzisiejszym światem. Już w sobotę trzymamy kciuki za Julię, która może zdobyć nie tylko złoty medal Igrzysk Olimpijskich, ale również pokonać ten fałsz, obłudę i łamanie zasad fair-play. Kibicuję z całą mocą!" – dodała w dalszej części wpisu zamieszczonego w mediach społecznościowych.
Dla polityków Konfederacji olimpijski występ Julii Ateny Szeremety jest niezwykle ważny, gdyż pięściarka to ich niedawna koleżanka z list w wyborach samorządowych. 20-latka Konfederację reprezentowała w walce o miejsca w lubelskim sejmiku wojewódzkim. W polityce poszło jej jednak znacznie gorzej, niż w sporcie. Uzyskała wynik rzędu 1 proc., co nie pozwoliło na zdobycie mandatu.
Politycznych komentarzy – i to na najwyższym szczeblu – finałowa walka igrzysk doczekała się także na Tajwanie. Głos w sprawie postanowił zabrać sam prezydent Lai Ching‑Te.
"W ten weekend Lin Yu-Ting jest gotowa zapisać się w historii boksu olimpijskiego dla Tajwanu. Mimo błędnych decyzji Międzynarodowej Federacji Bokserskiej i zastraszania z różnych stron, idzie do przodu z klasą i spokojem. Jesteśmy po twojej stronie. Daj z siebie wszystko!" – czytamy w specjalnym oświadczeniu tajwańskiego przywódcy.
Trener Julii Szeremety uspokaja emocje: Ułożymy taką taktykę, że spróbujemy ukraść dwie rundy
Przypomnijmy, że do kontrowersji w sprawie walki Lin Yu-Ting z klasą odniósł siętrener reprezentantki Polski Tomasz Dylak. W rozmowie z polskimi dziennikarzami zauważył on, że po rzucie oka na warunki fizyczne i dorobek wszyscy będą zapewne mówić, iż Szeremeta nie ma wielkich szans i przyznał, że sobotnia walka będzie najtrudniejszą w karierze jego podopiecznej.
– Ale nie obawiam się, bo wiem, że Julka w obronie jest fenomenalna i ułożymy taką taktykę, że spróbujemy ukraść dwie rundy. Będziemy musieli wygrać bardzo taktycznie. Przemyśleć każdy szczegół, opracować wszystko. Tylko tak to wyciągniemy. Na czysty boks nie ma co iść – zdradził Dylak.
Trener Szeremety nie ukrywał, że w teamie o spekulacjach na temat Lin Yu-Ting wspominano. – Do chłopaków już mówiłem tak: "Wiecie, jak to się skończy? Julka wygra półfinałową walkę i przez jeden dzień będzie bardzo głośno o tym, że mamy pierwszy finał w boksie po 44 latach. A później zaczną się niesamowite kontrowersje przed walką finałową". Ale jesteśmy na to przygotowani – stwierdził Dylak.