Jak podnieść swój poziom intelektualny?
Jak podnieść swój poziom intelektualny? Fot. Shutterstock
Reklama.
Rafał Olbiński w rozmowie z dziennikarzem Tomaszem Kinem opowiedział o swojej wizji sztuki. W jego mniemaniu obcowanie z nią oraz ludźmi inteligentniejszymi jest dobrym sposobem na "zmądrzenie".
Rafał Olbiński

Szlachcic naśladował dwór magnacki. Machał czapką będąc w pałacu i naoglądał się dzieł sztuki, wiszących na ścianach. Magnat tymczasem chciał być jak wszyscy na dworze królewskim. Szło to od góry. […] Udawanie kogoś lepszego, niż się jest doprowadzi nas do stanu, w którym będziemy lepsi. Salvador Dali powiedział, że jak się gra rolę geniusza, to się nim staje. CZYTAJ WIĘCEJ


W ocenie artysty należy samemu sobie narzucać kryteria, najlepiej te wymagające, by motywować się do rozwoju. Choć Rafał Olbiński miał na myśli głównie obcowanie z kulturą, nietrudno zgadnąć, że ta zasada wpisuje się też w inne aspekty. Każdy z nas mógłby podać jakiś przykład. Tę zależność można zauważyć już w dzieciństwie. Gdy w czasach szkolnych graliśmy z kolegami w piłkę, najlepiej szło tym, którzy uczyli się współzawodnicząc ze starszymi i lepszymi od siebie (niejednokrotnie otrzymując od nich solidne baty).
Dyktatura kulturowego proletariatu
Ten medal ma dwie strony. Nie brakuje opinii, że tę tezę łatwo można odwrócić. Nietrudno po prostu zgłupieć mając styczność z serwowaną dziś popkulturą.
Pisarka Krystyna Kofta tłumaczy, że przykładów nie trzeba daleko szukać. Wystarczy przez kilka godzin oglądać marny program telewizyjny lub zmagania polityków, by człowiek zgłupiał. – To źle działa na ludzi. Razem z mężem dużo czytamy, chodzimy do opery na koncerty, obcujemy z wysoką kulturą. Z drugiej strony ktoś, kto wciąż przyjmuje medialną papkę, sam staje się taką papką. To obieg zamknięty – mówi. Zwraca uwagę, że to oglądalność stała się bożkiem mediów. To w prostej linii prowadzi do "dyktatury kulturowego proletariatu". – Ta dyktatura wymusza coraz gorsze programy. W takiej sytuacji sama nasuwa się słynna zasada Kopernika-Greshama - "Gorszy pieniądz wypiera lepszy" – zaznacza Krystyna Kofta.
Zdaniem Krystyny Kofty ludzie zadowalający się niższą kulturą skazują się na izolację. Zwraca uwagę jednak na fakt, że chodzenie do filharmonii traktuje się jako snobizm, co piętnuje kulturę wysoką.
Kto jest snobem?
Podobnego zdania jest Ludwik Siadlak, trener rozwoju osobistego. Jak sam wspomina, pochodzi z artystycznej rodziny (ojciec dyrygent, matka rzeźbiarka), dlatego z kulturą wysoką jest obyty już od dziecka. Tłumaczy, że nawet idąc do teatru, możemy stępić swoją wrażliwość, jeśli sztuka nie jest na wysokim poziomie. O wiele bardziej motywujące jest jego zdaniem dążenie do stuprocentowej perfekcji.
Tak jak Krystyna Kofta nasz rozmówca zwraca uwagę, że szeroko pojęta kultura wysoka to jedno, lecz równie istotne są kontakty międzyludzkie. Rozmawiając z osobą o bardziej banalnej powierzchowności czy średnio zaawansowanym ilorazie inteligencji musimy dostosować się do jej poziomu. – Często kontaktując się z taką osobą mogę w końcu zapomnieć, co znaczą słowa ambiwalentny, bilateralny, bo mój rozmówca takich określeń nie używa – mówi Ludwik Siadlak. Zaznacza jednak, że nie każdy kontakt z kimś mniej inteligentnym musi oznaczać zgłupienie. – Mam wrażenie, że ludzie osiągający pewien poziom rozwoju, łatwiej smakują wszelkie niuanse i niełatwo spadają na niższy poziom – dodaje.
Mądrość rzecz względna
Schody zaczynają się, gdy spróbujemy określić, co jest granicą? Kto decyduje o tym, czy dany utwór jest "mądry", "ambitny", przedstawia kulturę wysoką? Kto zatem określi, w jakim stopniu jesteśmy głupi? Kiedyś stosowano podręcznikowy wręcz kanon wartości - dzieła wybitnych malarzy, literackie majstersztyki, częste wizyty w galeriach sztuki, teatrach, filharmoniach gwarantowały z jednej strony ten opacznie postrzegany "snobizm" lub, jak kto woli, łatkę osoby obcującej z wysoką kulturą. Lecz ten kanon wartości trzeba nieco zmodyfikować by pasował do współczesnych czasów.
Krystyna Kofta zaznacza, że nie zawsze tylko te szeroko rozumiane dobra kultury wysokiej wyznaczają kanon wartości. Powołuje się na wybrane seriale telewizyjne, które jej zdaniem często stoją na bardzo wysokim poziomie (niejednokrotnie wyższym, niż filmy). Dobrym przykładem jest dla niej serial "Mad Man". Nie bez znaczenia jest też zasada "nie jest ładne to, co ładne, lecz to, co się komu podoba". Krystyna Kofta zwraca uwagę, że nie można dramatyzować mówiąc o ogłupieniu współczesnych Polaków. Jej zdaniem liczebność elit jest większa niż dawniej. Ponadto lepiej, żeby ktoś czytał niezbyt wymagające pisma, niż nie czytał wcale.
Nowe szaty cesarza
Również Ludwik Siadlak ostrożnie podchodzi do oceniania co jest wyznacznikiem rzeczy "mądrych". – Mam wrażenie, że jeśli chodzi o rozwój współczesnej kultury, historia zatacza koło.Mamy w Polsce niskie poczucie pewności siebie. Idąc do teatru jesteśmy przeświadczeni, że prezentowana tak sztuka będzie najwyższych lotów. Gdy występ aktorów jest po prostu słaby, lub scenariusz pozostawia wiele do życzenia, nakładamy na to czapeczkę charakterystycznej dla nas ignorancji. Jeśli wydaje nam się, że coś jest złe, wynika to z tego, że się nie znamy lub tego nie rozumiemy. To swoisty syndrom nowych szat cesarza – tłumaczy trener.
Diametralnie inne, a jednocześnie charakterystyczne dla młodego pokolenia spojrzenie na sprawę prezentuje sam autor wywiadu, dziennikarz Tomasz Kin. W rozmowie z naTemat tłumaczy, że nigdy nie starał się "snobować" na siłę. W jego przekonaniu nie można generalizować mówiąc, że wszystko co popularne czy masowe nas ogłupia. – Słowo "głupi" można tłumaczyć sobie na różne sposoby. Dla mnie to ktoś nieporadny, bez wartości, ciekawości świata, prostak. Te określenia można mnożyć – przekonuje. Dodaje, że współczesny człowiek obraca się wśród tak ogromnej ilości danych, że trudno rozstrzygnąć, co jest wartościowe, a co nie. Zwraca uwagę, że wiele zależy od cech specyficznych dla danej jednostki. Jedna osoba może czerpać wiedzę wyłącznie z telewizji, inna natomiast spogląda na telewizor tylko jednym okiem, mając zupełnie inne zainteresowania.
Bydło?
– Nie jest do końca tak, że ludzie są bydłem, a szeroko rozumiane media mówią im, czego chcą. Mówienie o ogłupianiu to w pewnym sensie bredzenie – mówi. Tłumaczy, że nie brak w telewizji treści dennych, lecz nie można wymagać od rynku, by serwował tylko bardzo ambitne treści. – Człowiek ma telewizor, ale ma też pilota. Może w każdej chwili wyłączyć dany program. Dodatkowo ma też do dyspozycji liczne kanały tematyczne. To jest najistotniejsze - możliwość wyboru – mówi Tomasz Kin. Zaznacza ponadto, że nie można też do końca demonizować ludzi, którzy szukają taniej i prostej rozrywki. Ktoś po całym tygodniu ciężkiej pracy ma ochotę w weekend odpocząć przed czymś niewymagającym, i w tym nie ma nic dziwnego.
By poprzeć tezę o generalizacji problemu, dziennikarz opowiedział o ciekawym zabiegu Andrzeja Seweryna, dyrektora Teatru Polskiego. Na dwie ostatnie próby przed premierą spektaklu "Irydion", zaprosił licealistów i studentów. Gdy pytał ich o wrażenia, odpowiedzieli pytaniem: po co ich tam ściągnął, skoro ludzie mediów mają ich za idiotów i najlepiej wiedzą, czego pragną?
Bo grunt to własne zdanie
Tomasz Kin zwraca uwagę, że media serwowałyby o wiele lepszą treść, gdyby ich pracownicy brali odpowiedzialność za swoje opinie. Zaznacza, że jeśli ktoś wyrabia sobie zdanie tylko na podstawie tego, co zobaczy w telewizji, to on mu nie zazdrości. Co prawda mało jest przykładów tego, co, mówiąc za Rafałem Olbińskim, ciągnie nas w górę, ale nie znaczy to, że jesteśmy narodem głupców. – To nie działa w drugą stronę, bo każdy ma swój rozum – mówi.
Dziennikarz tłumaczy, że rozstrzyganie o tym, co jest kulturą wysoką, a co nie, jest niepotrzebne. – Faktem jest, że nie do końca wiemy, czego chcemy. Ale na pewno wiemy, czego nie chcemy. Nie ma sensu ulegać presji – mówi. – Zacząłem kiedyś czytać "Ulissesa". Po około stu stronach odpuściłem. Jeśli kulturą wysoką jest coś, co mnie odstrasza, to jaki ma ona sens? Zamiast potakiwać lub iść na łatwiznę i nie zajmować żadnego stanowiska, lepiej powiedzieć, czego się chce. Jeśli etiuda młodego filmowca jest dobra, to dlaczego jej komuś nie polecić? Nie będzie to kultura wysoka, ale czy to oznacza, że nas ogłupia? – kwituje.
Gusta i guściki
Komentatorzy różnie podchodzą do tematu współczesnych ogłupiaczy. Jedni, jak choćby biolog ewolucyjny Gerald Crabtree tłumaczą, że człowiek w wyniku ewolucji ma coraz mniejsze możliwości, a szczyt zdolności intelektualnych i emocjonalnych osiągnął kilka tysięcy lat temu. Inni patrzą na bardziej współczesne czynniki. Pisarz Krzysztof Varga w rozmowie z "Newsweekiem" tłumaczył, że polityka się tabloidyzuje, a Polakom brak aspiracji kulturowych. W rezultacie podniosłość ich gustów jest proporcjonalna do jakości muzyki zespołu Weekend.
Krzysztof Varga
w rozmowie z "Newsweekiem"

Polityka się stabloidyzowała i spopowiła, więc musiała radykalnie uprościć przekaz i stać się odmianą telewizyjnej rozrywki. Sąsiadującą w tych programach z pornografizacją śmierci, jak w przypadku Madzi z Sosnowca. CZYTAJ WIĘCEJ


Z innej strony na problem spojrzał Mariusz Janicki z "Polityki", który w jednym z artykułów opisywał tabloidowy umysł.
Mariusz Janicki
"Polityka"

W atmosferze równości, niedyskryminowania żadnych gustów i wrażliwości, znikają hierarchie i autorytety, społeczeństwo przestaje postrzegać kierunek góra–dół, wyższe–niższe. Świat zrobił się płaski. […] Tabloidowy umysł nie rośnie więc w górę, ale na boki. Żywi się informacyjnymi chipsami, myślowym śmieciem. W efekcie otłuszcza się bezużyteczną tkanką, powstałą z pochłaniania pustych kalorii, przesłodzonych memów, ścinków i odpadów. CZYTAJ WIĘCEJ


Ile opinii, tyle potencjalnych ogłupiaczy. W obliczu takiego bombardowanie różnymi utworami, każdy zagrożenie widzi w czymś innym. Pisarz Tomasz Piątek w felietonie "Perpetuum Debile" opublikowanym na łamach "Krytyki Politycznej" opisywał proces jakim jest "uśrednianie" kultury, które w rezultacie zaniża jej poziom.
Tomasz Piątek
pisarz

Filmy są coraz bardziej papierowe, puste i beznadziejne. Muzyka popularna w radiu brzmi tak, jakby wokalistka rzygała przeżutymi, rozmemłanymi resztkami przebojów sprzed lat dwudziestu - gorzej, brzmi, jakby rzygała z nudów wywołanych własną piosenką. Gry komputerowe mają co roku coraz lepszą grafikę i coraz bardziej nieistniejącą dramaturgię. Książki - to tylko wątpliwie błyskotliwe felietony, dla niepoznaki rozwleczone na dwieście stron. Misyjna telewizja publiczna pokazuje nam tańce z gwiazdami na lodzie. A za rok pewnie pokaże lody z gwiazdami, już bez tańca. CZYTAJ WIĘCEJ


Do ciekawej konkluzji doszedł jeden z internautów na portalu racjonalista.pl. Powołał się na wywiad z Amitem Singhalem, szefem wyszukiwania Google, który stwierdził, że wyszukiwarka internetowego giganta pokazywała to, czego życzył sobie użytkownik. Teraz z kolei ma powiązywać fakty, o które użytkownik nie pytał, rozwikłać jego problemy. Mówiąc wprost - myśleć za niego. Czy to oznacza, że Google nas ogłupia?
Zamulony mózg
Krystyna Kofta zapytana o najgroźniejszy "ogłupiacz", unika szufladkowania. – Każdego ogłupia coś innego. Tu nie chodzi już tylko o kwestię jakości, lecz także o ilość. Sitcom obejrzany raz na jakiś czas trwałej szkody nam nie wyrządzi, lecz oglądany godzinami sprawia, że mózg się zamula – tłumaczy.
Ludwik Siadlak zaznacza, że najgroźniejsza jest kulturowa demagogia. – Media celują w to, co się sprzedaje. Trudno utrzymać się na rynku pismom, które prezentują najwyższe wartości. Dla przykładu "Ruch Muzyczny", pierwsze w Polsce pismo o muzyce klasycznej wydawane jest w nakładzie 1,5 tys. egzemplarzy w prawie 40 milionowym kraju, z czego część wędruje do bibliotek – mówi. Zaznacza też, że nie jesteśmy wychowywani w duchu kultury wysokiej. – Gdyby zapytać ucznia, z czym kojarzy mu się teatr, odpowiedziałby, że z "Dziadami". Czym jest opera? To takie miejsce, w którym przychodząc na godzinę 19, po trzech godzinach jest 19.15. A uczenie wrażliwości płynącej z kultury już od dziecka sprawi, że to dziecko będzie całkiem innym prawnikiem, lekarzem, niż w przypadku kogoś, komu serwuje się tylko papkę – dodaje.
Prawdą jest powiedzenie, że człowiek głupieje w tłumie. Lecz prawdziwym wyzwaniem jest wykształcenie własnej opinii. Chodzi o to, by z owczego pędu się wyrwać. Czy w dzisiejszych czasach tylko wysoka kultura sprawia, że nie ogłupiejemy? Na początku artykułu powołałem się na Rafała Olbińskiego, takim samym powołaniem ten tekst zakończę. Artysta mówił o tym, jakie powinno być dobre dzieło. Zmuszać do refleksji, zapadać w pamięć, być wykonane najlepiej, jak potrafimy. Łatka wysokiej kultury nie jest mu już potrzebna.