Izy Parzyszek szuka detektyw. Wyjawił, jakie przyjął hipotezy
redakcja naTemat.pl
19 sierpnia 2024, 10:42·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 sierpnia 2024, 10:42
Wciąż nie wiadomo, co się stało z Izabelą Parzyszek. Rodzina zaczęła korzystać z pomocy detektywa Tomasza Szewca. Ten w rozmowie z Onetem zwrócił uwagę na moment, w którym kobieta zawiadomiła ojca o awarii samochodu. – Moim zdaniem istotne są dwie hipotezy: została uprowadzona na tej autostradzie albo dobrowolnie wsiadła do czyjegoś auta i się oddaliła, by rozpocząć nowe życie – zauważył.
Reklama.
Reklama.
Jak pisaliśmy w naTemat, od 9 sierpnia cała Polska zadaje sobie to samo pytanie – co stało się z Izabelą Parzyszek? Ślad po niej rozpłynął się na autostradzie A4, gdy jechała odebrać swojego ojca ze szpitala.
Dwie hipotezy ws. Izabeli Parzyszek. "Może na kogoś czekała"
Teraz, jak przekazał Onet, rodzinie Parzyszek pomaga Detektywistyczne Biuro Śledcze z Wrocławia. W rozmowie z serwisem detektyw Tomasz Szewc powiedział, jakie hipotezy stawia w związku ze sprawą.
– Ze względu na dobro śledztwa nie mogę mówić o wszystkich rzeczach, które wiem. Moim zdaniem istotne są dwie hipotezy: została uprowadzona na tej autostradzie albo dobrowolnie wsiadła do czyjegoś auta i się oddaliła, by rozpocząć nowe życie – ocenił.
Ekspert zwrócił uwagę na moment od zepsucia samochodu do momentu wykonania telefonu przez Parzyszek do ojca z informacją o awarii auta.
– Zdziwić też może fakt, że od momentu zepsucia auta na autostradzie do ostatniego telefonu pani Izabeli minęła godzina. Przez ten czas nie zadzwoniła po pomoc drogową. To przepraszam, ale co ona robiła przez godzinę w zepsutym aucie? Może na kogoś czekała – zasugerowała.
Warto podkreślić, że z nieoficjalnych ustaleń "Faktu" samochód Parzyszek mógł nie być zepsuty. Okazało się bowiem, że znajomi wysłani na miejsce przez ojca uruchomili auto i odjechali z miejsca zdarzenia.
– Zanim policjanci dojechali na miejsce, znajomi wysłani przez ojca kobiety uruchomili samochód i odjechali nim. Nie byłoby takiej możliwości, gdyby to policjanci dotarli wcześniej. Samochód musiałby zostać odwieziony na policyjny parking na lawecie i zabezpieczony do oględzin – powiedział w rozmowie z tabloidem asp. sztab. Łukasz Dutkowiak.
– Mamy w Polsce wyróżnione trzy różne typy zaginięć, tak klasyfikuje je policja. Pierwszy: to sytuacja, kiedy ewidentne jest zagrożenie dla zdrowia i życia osoby zaginionej i wtedy natychmiast podejmowana jest akcja poszukiwawcza – powiedziała.
I dodała: – W drugim przypadku: to zagrożenie dla zdrowia i życia jest mniejsze, nie ma potrzeby ogłaszać od razu alertu dla policji. Zaś w trzecim typie zaginięć: adekwatne staje się przypuszczenie, że osoby zaginione oddaliły się samowolnie, że chciały zerwać kontakt z rodziną, z całym swoim dotychczasowym otoczeniem.