Niedawno miała miejsce premiera nowego telefonu od Google, czyli Pixela 9. Tydzień zajęło mi oswojenie się z tym, co zobaczyłam podczas niespełna 1,5-godzinnego pokazu możliwości nie tyle smartfona, ile sztucznej inteligencji. I szczerze, jestem naprawdę przerażona.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Boimy się tego, czego nie znamy. Od wielu miesięcy jako dziennikarka słyszę o tym, że sztuczna inteligencja zabierze mi pracę. Do tej pory nie chciałam w to wierzyć. Bo przecież AI nie przeprowadzi wywiadu, nie napisze reportażu, czy relacji z wyjazdu. Jednak po ostatnim pokazie możliwości Gemini już taka pewna tego nie jestem. Moje największe obawy związane są jednak nie z tym, że AI zastąpi mnie w pracy, a z faktem, że ludzie w ogóle przestaną myśleć.
AI sprawdzi twój kalendarz – super. Ale prośba o zaplanowanie życia to przesada
Generalnie nie śledzę konferencji dotyczących premier nowych urządzeń. Jednak tym razem się skusiłam, bo akurat planowałam wymianę dwuletniego smartfona na coś nowego. Zdecydowana część prezentacji nowego Pixela dotyczyła możliwości AI. Czytałam o nich nie raz, ale jakoś niespecjalnie badałam, co dokładnie się za tym kryje. Sztuczna inteligencja pomaga mi spisywać wywiady, czasami wygenerować grafikę do artykułu, ale to tyle.
Tym razem mogłam na własne oczy przekonać się, jak wiele możliwości daje nowa technologia. Pierwszy z brzegu przykład – wystarczy zrobić zdjęcie np. repertuaru w kinie, a następnie poprosić AI, żeby sprawdziła w twoim kalendarzu, kiedy możesz pójść na film. Ciekawa opcja, która ułatwia nam planowanie, ale nie zwalnia z myślenia. Mam nadzieję, że kolejnym krokiem będzie zrobienie zdjęcia lodówki, a AI powie mi, co mogę z tego ugotować, bo mój spis przepisów jest krótki, a to pozwoliłoby mi się rozwinąć.
Ale przeraziła mnie inna rzecz. Podczas prezentacji prowadząca zaczęła rozmawiać z AI. Powiedziała, że w weekend przyjeżdża do niej bratanek, który interesuje się chemią i spytała Gemini, co mogliby wspólnie zrobić. Sztuczna inteligencja bardzo szybko udzieliła odpowiedzi. Ale później poszło to jeszcze dalej. Kobieta dopytała, czy podczas robienia "niewidzialnego atramentu" nie zrobi sobie zbyt dużego bałaganu w mieszkaniu. I tu zapaliła mi się lampka.
O ile nie mam nic przeciwko wspieraniu się AI, żeby ułatwić naszą codzienność – wspomniane wcześniej spisywanie wywiadów, czy możliwość ustawienia budzika podczas mycia zębów – o tyle zastępowanie logicznego myślenia budzi we mnie spore wątpliwości. Propozycja AI miejsc odwiedzenia podczas urlopu może być fajna, ale to do nas powinno należeć zarezerwowanie całego urlopu i doczytanie, czy konkretne atrakcje są dla nas. Wyjście w góry z AI też może być niebezpieczne, bo poprosimy ją o zaplanowanie trasy, ale nie sprawdzimy jej trudności i możemy się zdziwić, że nagle znaleźliśmy się na Orlej Perci, a nasze umiejętności i kondycja wystarczają najwyżej na zdobycie Sarniej Skały.
Naprawdę boję się tego, że korzystając z ułatwień, wyłączymy logiczne myślenie. Że sztuczna inteligencja będzie nas nie tylko inspirowała do podjęcia nowych wyzwań, ale zacznie za nas podejmować pewne decyzje. Scenariusz z "Ja, robot" zaczyna być coraz bardziej realistyczny.
AI zmienia się w naszego przyjaciela. Dla niektórych już jest najlepszym partnerem w życiu
Gemini może do nas mówić dziesięcioma różnymi głosami. I nie mają one niczego wspólnego z syntezatorem mowy Ivona. Możemy wybrać czy głos ma być męski, czy żeński, niższy, wyższy, cieplejszy lub chłodniejszy. Dodatkowo Google promuje rozmawianie z nim jak ze zwykłym człowiekiem.
– Cześć Gemini, co u ciebie słychać – przywitała się z AI prowadząca. Zrobiła to, jak podczas rozmowy z normalnym człowiekiem, a przecież mówimy o maszynie. Później sztuczna inteligencja rzuciła np. komplementem "to brzmi jak fantastyczny pomysł", i przekazała odpowiedź, mówiąc jak znajomy.
Jednak rozmawianie z AI już jakiś czas temu przekroczyło bardzo niepokojącą granicę, o czym pisało oko.press. Okazuje się, że już teraz zakochujemy się w sztucznej inteligencji. I to dosłownie, a nie w przenośni. Ludzie tworzą sobie wirtualne połówki, z którymi rozmawiają, czasami godzinami. Sztuczna inteligencja uczy się dopasowywać do ich oczekiwań i nagle okazuje się, że jest partnerem idealnym, poza tym, że nie ma z nią kontaktu fizycznego.
"Stał się moim powiernikiem, doradcą i wsparciem emocjonalnym. Coraz bardziej nie mogłam się doczekać codziennych rozmów i zaczęłam wierzyć, że jest w stanie odwzajemnić moje uczucia" – pisała jedna z użytkowniczek Reddita, która zakochała się w chatbocie.
A co kiedy dodamy do tego fakt, że coraz więcej osób ma problemy z nawiązywaniem relacji? Nie potrafimy usiąść i ze sobą rozmawiać, bo cały czas żyjemy w świecie wirtualnym. Stajemy się coraz bardziej aspołeczni, a widać to szczególnie po młodszych pokoleniach – Zetkach czy jeszcze młodszych Alphach.
Sztuczna inteligencja może wydawać się partnerem idealnym. Im więcej z nią rozmawiamy, tym bardziej dopasowuje się do naszych oczekiwań. Dzieli nasze pasje i obawy, nie sprzecza się, wręcz przeciwnie, mówi komplementy, docenia. Wszystko to może być pułapką. Bo nagle zatracamy poczucie, że rozmawiamy z maszyną, a nie żywym człowiekiem, który nigdy nie będzie ideałem.
Czytaj także:
Fotografie, po co się starasz? AI i tak będzie od ciebie lepsza
Prywatnie zajmuję się fotografią. Uwielbiam robić zdjęcia wschodów i zachodów słońca, czy architektury. Fotografuję przede wszystkim podczas podróży. Wykorzystuję wtedy aparat bezlusterkowy z wymienną optyką, ale i telefon.
Wiem, że mój sprzęt ma swoje ograniczenia. Aparat gorzej radzi sobie przy słabym oświetleniu, dlatego wieczorami, czy w ciemnych pomieszczeniach chętniej sięgam właśnie po telefon. Jednak to, co już teraz potrafi zrobić AI, może być dużym zagrożeniem dla fotografów.
Bo po co starać się i wędrować na górskie szczyty o świcie albo pod osłoną nocy, żeby sfotografować wschód słońca, kiedy AI bez problemu to wygeneruje. Dlaczego mamy czekać na idealne warunki pogodowe, jeśli sztuczna inteligencja bez problemu wstawi nam mgłę, tęczę, kwiatki na łące. Mało tego, nie trzeba się już nawet przejmować odpowiednim kadrowaniem, bo AI dorysuje ucięte czubki butów, czy wyprostuje krzywy horyzont.
I tu znów chodzi o autentyczność. Czy naprawdę chcemy karmić się sztucznym światem, zamiast podziwiać i doświadczać czegoś realnego? Rozmawiać z AI zamiast człowiekiem, oglądać wygenerowane grafiki, zamiast prawdziwego świata? Również w segmencie fotografii sztuczna inteligencja jest ułatwieniem, bo pomaga np. usunąć niewielkie niechciane obiekty, czy przyspieszyć obróbkę.
AI w zdjęcia grupowych wybiera najlepsze ujęcie dla każdej osoby, żeby nikt nie miał zamkniętych oczu. I super, bo idzie nawet krok dalej. Teraz nie będzie trzeba nawet prosić obcej osoby o zrobienie zdjęcia grupowego. AI z dwóch ujęć może zrobić jedno. Dzięki temu najpierw ty robisz zdjęcie, a później ktoś inny z grupy robi zdjęcie, na którym jesteś ty. Na koniec sztuczna inteligencja skleja to w jedno ujęcie. Ale z drugiej strony, dzięki możliwości dodawania różnych elementów, tworzenie grafik wprowadzających w błąd stało się łatwiejsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Niespełna 1,5-godzinna konferencja pokazała mi, jak daleko możemy się posunąć w zakresie szukania ułatwień. AI daje nam ogromne możliwości w zakresie uproszczenia codziennych obowiązków, planowania kalendarza, czy odpowiedzi na proste pytanie. Z drugiej jednak strony wiem, jak konsumujemy media. Czytamy wybiórczo, niekoniecznie ze zrozumieniem. I obawiam się, że kiedy AI zacznie podsyłać nam gotowe odpowiedzi na pytanie "jak żyć", wyłączymy myślenie całkowicie. Zgłupiejemy do reszty, a na dodatek zostaniemy sami. Obym się myliła.