
Koncert zagranicznego zespołu to ogromne przeżycie dla fana, nie da się go z niczym porównać. Niestety ta przyjemność ma swoją (wciąż rosnącą) cenę. Internauci powiedzieli dość. Chcą bawić się na koncercie Depeche Mode bez przepłacania za bilety. Na przeszkodzie stoi jednak organizator imprezy - Live Nation Polska.
Schody zaczęły się, gdy Live Nation Polska ogłosiła ceny biletów. Golden Circle (miejsca tuż pod sceną) z opcją Early Entrance (możliwość wcześniejszego wejścia) kosztują 385 złotych. Cena jest więc co najmniej wysoka, bo, jak dotychczas, to najdroższa wejściówka na koncert tego zespołu w Polsce (nie licząc sekcji dla VIP-ów). Problem w tym, że w tej samej Atlas Arenie panowie z Depeche Mode grali w 2010 roku. Wtedy bilety były niemal dwukrotnie tańsze. Jak tłumaczy w rozmowie z naTemat Krzysztof Szarek, jeden z założycieli inicjatywy, to rozbój w biały dzień.
Szczególnie bolesna polityka cenowa Live Nation Polska dotyczy biletów w najdroższej wersji tzw. Golden Circle Early Entrance (GC EE, tzn. z wcześniejszym wejściem, gwarantującym miejsce w pierwszych rzędach). Bilet na ten sektor kosztuje 385 zł. (ok. 90 euro).
Tym samym wejściówki na łódzki koncert stają się jednymi z najdroższych w całej Europie na obecnej trasie. Pod mało rozsądnym hasłem reklamowym: "tylko dla prawdziwych fanów" (Czy fani z biletami na inne kategorie miejsc nie są prawdziwymi fanami?
Albo czym osoby niepełnosprawne przebywające w odrębnym sektorze zasłużyły sobie na taką dyskryminację?) organizator próbuje za 385 zł./szt. sprzedawać bilety "z wcześniejszym wejściem", które są droższe o 110 zł. od biletów na płytę w II. kategorii (Golden Circle) i o 165 zł. od biletów na płytę w III. kategorii. Z kolei bilet na trybuny kosztuje 330 złotych, podczas gdy w 2010 r. w Łodzi, w tej samej hali, ceny wynosiły odpowiednio 187 zł. (płyta) i 176 zł. (trybuny). CZYTAJ WIĘCEJ
– Nie rozumiemy tej polityki cenowej – mówi. Zaznacza, że nie każdy śledzi ceny biletów na koncerty konkretnych zespołów. Dlatego fani Depeche Mode chcą poinformować ludzi o tej drastycznej podwyżce. Nasz rozmówca zwraca też uwagę, że wartość biletu w Polsce to jedno, ale niewielu zdaje sobie sprawę z cen w innych krajach. – Bilety na koncert zimowej trasy w Amsterdamie są tańsze, niż u nas. W Łodzi będzie to 330 złotych za trybuny, w Amsterdamie ok. 280 złotych. Nie zapominajmy przy tym o ogromnych różnicach w wynagrodzeniu w Polsce i przykładowo w Holandii – tłumaczy.
– Warto dodać, że w innych krajach nie ma takiego wielkiego podziału fanów na różne sekcje. W Amsterdamie, Pradze i kilkunastu innych miastach europejskich nie ma biletów Early Entrance. Są w Londynie, lecz to już jest sekcja dla VIP-ów – mówi Krzysztof Szarek. Wspomina, że niejednokrotnie bardziej opłaca się jechać za granicę
– Lecz Live Nation to monopolista. Oni dyktują warunki – stwierdza sympatyk brytyjskiego zespołu. Zaznacza też, że absurdalnym jest porównywanie cen biletów na koncerty odbywające się w halach z tymi na świeżym powietrzu, a takiego właśnie argumentu próbują używać czasem obrońcy wysokich cen.
Choć ceny są wysokie, organizacja wielkich koncertów nie jest rzeczą łatwą ani tym bardziej tanią. Organizatorzy muszą brać pod uwagę wiele różnych czynników. Rąbka tajemnicy o tym, jak działa organizacja takiej imprezy od kuchni uchylił Janusz Stefański z firmy Prtestige MJM (organizowali m. in. występy Justina Biebera, Briana Adamsa, Eltona Johna, Guns N'Roses, Scorpions, Johna Bon Jovi). Jak sam przyznaje, bilety tanie nie są, lecz niekoniecznie jest to wina organizatora. – Jakkolwiek bezdusznie by to zabrzmiało, w grę wchodzi żelazna zasada - to rynek dyktuje ceny. Gdyby bilety się nie sprzedawały, nie byłyby takie drogie – mówi Janusz Stefański.
Jak tłumaczy Janusz Stefański, koszta takiej imprezy są wysokie. Pokrywa się je m. in. z zysków, jakie koncert przyniesie. – Przede wszystkim głównym składnikiem budżetu jest gaża dla artystów. Stawki są zależne od wielu czynników, lecz zazwyczaj przekraczają 50-60 proc. całego dochodu – ocenia Janusz Stefański.
- W przypadku, gdy wykonawcy przyjeżdżają bez zaplecza, trzeba je stworzyć. Organizator dostaje dokładne wytyczne co do sprzętu, jaki ma pozyskać – dodaje Janusz Stefański. Często te wskazówki są bardzo dokładne, zapisane na kilkudziesięciu stronach - nagłośnienie firmy X, światła firmy Y. Do tego dochodzą koszty logistyczne, hotele, wynajem hali lub stadionu. Zanim koncert się rozpocznie, przedstawiciele zespołu muszą potwierdzić, że organizatorzy spełnili wszystkie ich wymagania.
Sami artyści często również wysoko cenią swoją twórczość i planując trasy koncertowe, chłodno kalkulują. Metallica przesunęła swój cykl występów w Europie ze względu na kryzys w strefie euro. Cliff Burnstein, manager legendarnego zespołu tłumaczył, że koszty poniesione przez Metallikę w dolarach nie zwrócą się dzięki przychodom z koncertów w euro. Panowie z Coldplay podczas jednej z tras koncertowych grali w Chile. Problem w tym, że 160 dolarów za bilet to czwarta część średniego chilijskiego wynagrodzenia.
Mimo drogich biletów, chętnych nie brakuje. Krzysztof Szarek przyznaje, że jest tego świadomy. Nawet, jeśli duża grupa fanów zacznie bojkotować najdroższe bilety, zawsze znajdą się tacy, którzy je kupią, dzięki czemu Live Nation Polska nie będzie musiała zmieniać polityki cenowej. Zwraca również na to uwagę dziennikarz muzyczny Marcin Gnat. – Dopóki bilety będą się sprzedawać, nie widzę szans na obniżkę cen. Gdyby fani przestali wypełniać sale i stadiony podczas takich imprez, organizatorzy musieliby dostosować się do nowej sytuacji. Lecz nic na to nie wskazuje – kwituje.
Krzysztof Szarek tłumaczy, że Polska jest rynkiem młodym i nie wyedukowanym. Zwraca uwagę, że wciąż jeszcze pokutuje w Polakach ta euforia towarzysząca koncertowi ulubionego artysty. Często fan myśli sobie, że trzeba iść, bo nie wiadomo, kiedy dany artysta znów nad Wisłę zawita. Tymczasem Niemiec nie ma takiego dylematu, gdyż wie, że nawet jeśli teraz nie pójdzie na koncert, niedługo znów będzie miał ku temu okazję.
Dziennikarz muzyczny Hirek Wrona w rozmowie z naTemat również przyznaje, że powoli dobijamy do czołówki europejskiej, jeśli chodzi o koncerty. – Mamy coraz lepsze warunki, infrastrukturę. Są hotele, w których artyści mogą nocować, stadiony, którą są wyśmienitymi obiektami do organizacji takich imprez. Mamy lepsze drogi, dzięki czemu artyści podróżują taniej i szybciej – wylicza.
Przypomina, że Polska stała się na tyle atrakcyjna dla zagranicznych gwiazd, że sami dopominają się o występy w naszym kraju. – Tak było z Metalliką i U2. Niewykluczone, że przykładów znalazłoby się więcej. Muzycy tych zespołów sami nalegali, by zagrać w Polsce – mówi Hirek Wrona. – Przykładowo koncert U2 przed kilkoma laty na stadionie w Chorzowie (na którym wokalista Bono był tak wzruszony reakcją publiczności, że się rozpłakał przyp. red.) mógł się w ogóle nie odbyć – opowiada Hirek Wrona.
Wszystko dlatego, że data rozpoczęcia remontu obiektu przez PZPN kolidowała z przyjazdem irlandzkich muzyków. Wtedy nie było jeszcze wiadomo, które miasta będą organizowały mecze Euro 2012. – To dzięki Live Nation Polska koncert się odbył. Udało im się przekonać Grzegorza Lato, ówczesnego prezesa PZPN, by opóźnił trochę remont. Występ U2 okazał się sukcesem – wspomina Hirek Wrona.
Jednak sympatycy Depeche Mode ani myślą się poddawać. - Powiedzenie, że wszystkie się sprzedały jest trochę na wyrost. Bilety cały czas się pojawiają w minimalnych ilościach. Niestety nie dowiemy się nigdy ile było wejściówek GC EE i ile Golden Circle zostało wykupionych kosztem GC EE - mówi Krzysztof Szarek. Dodaje, że efekt akcji będzie widoczny dopiero w dniu koncertu, pod łódzką halą. - Mimo, że działamy dopiero od tygodnia, wiele osób wybrało tańszą opcję biletu, dziękując za zwrócenie na to uwagi.
Akcję prowadzimy dalej. Nie tylko na Depeche Mode oferowane są bilety GC EE. Będziemy na bieżąco informować sympatyków o cenach biletów w kraju i za granicą - obiecuje fan.
