PiS i środowiska prawicowe nie mają już TVP, za pomocą której przez osiem lat podkręcali w swoich wyborcach strach przed opozycją i nienawiść do niej. Ale wiadomo – w ciągu ostatnich miesięcy, gdy znaleźli się po drugiej stronie, rozkręcili inne kanały. "Tusk żąda krwi", "chce zaserwować uczniom lekcje deprawacji, "komuniści w natarciu" – czytam teraz w prawicowych mediach. Jakby człowiek cofnął się w czasie. Taką wizję kraju dostaje tu przeciętny Kowalski zapatrzony w kanały PiS. I ma się jej bać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jeszcze rok temu o tej porze to TVP święciła propagandowe triumfy. Tego nie da się zapomnieć. Ciągła nagonka na Tuska i "jak to było za PO". Ciągłe przypisywanie opozycji dziwnych zamiarów, czepianie każdego słowa, pastwienie się nad wypowiedziami wyrwanymi z kontekstu i odwracanie kota ogonem.
A także nieustanne podsycanie w ludziach strachu, bo wyborca PiS miał się bać, żeby rząd PiS mógł go uratować.
Wiadomo, że dziś jest inaczej. Prawicowa propaganda rozlała się na wiele mediów. Ale gdy przeciętny Kowalski tam zajrzy, nadal może poczuć ten strach. Boi się, że rząd zabiera Boga ze szkoły. I że zaraz zacznie deprawować dzieci. Że niszczy patriotyzm i że "komuniści nacierają". Że rząd stosuje metody zastraszania i w ogóle – "widzimy autorytarne państwo policyjne w pełnej krasie".
Ci, co go podsycają, dobrze wiedzą, jak uderzać w emocje prawicowych wyborców. I te światopoglądowe, i te polityczne.
"Teraz lekcje deprawacji będą odgórnie narzucone wszystkim uczniom w Polsce"
Wchodzę tam i widzę, że właśnie odbywa się jakieś szaleństwo wokół edukacji seksualnej i straszenia, że od 1 września 2025 roku miałaby wejść do polskich szkół.
I taki prawicowy wyborca czyta już, że "dla uśpienia czujności rodziców" będzie się ona ukrywać pod nazwą nowego przedmiotu: "edukacja zdrowotna".
"Fundacja Pro-Prawo do Życia opublikowała właśnie specjalną broszurę, której celem jest otworzenie oczu odbiorców na zagrożenie oraz mobilizacja rodziców do obrony swoich dzieci" – grzmi katolicki portal Polonia Christiana.
Katolicka "Niedziela" – że to przerażające.
"Do Rzeczy" – że może być już za późno. Na co? Gdy "rodzice mogą obudzić się dopiero wtedy, kiedy ich dziecko przyjdzie ze szkoły i opowie im o rzekomych korzyściach płynących z regularnej masturbacji lub o rzekomych zaletach oglądania pornografii".
Pod jednym z artykułów na FB ludzie wyrażają wątpliwości. "Czy autorzy artykułu czytali podstawę programową przedmiotu, o którym piszą? Jeśli tak, to poproszę dowody w postaci konkretnych zapisów" – domagają się.
Ale ziarno pewnie zostało zasiane.
Bo czytam, że od wielu lat do szkół wchodzą aktywiści LGBT i "edukatorzy seksualni", którzy organizują lekcje deprawacji dla uczniów. I – uwaga – "w trakcie takich zajęć uczniowie są zachęcani do rozwiązłości seksualnej, masturbacji, oglądania pornografii, oddawania się praktykom homoseksualnym oraz aborcji".
Oraz że: "Na tego typu lekcjach podważa się także tożsamość płciową uczniów, co prowadzi do destabilizacji psychicznej dzieci i młodzieży".
I jeszcze, że: "Deprawatorzy korzystają z braku świadomości rodziców i nauczycieli oraz przychylności lokalnych polityków, którzy zezwalają na gorszenie uczniów i wchodzenie do szkół".
Ba – przeciętny Kowalski dowie się też, że "teraz lekcje deprawacji będą odgórnie narzucone wszystkim uczniom w Polsce przez MEN".
A fundacja, na którą wszyscy się powołują, wręcz krzyczy, by ratować swoje dzieci. I jeszcze próbuje wbić ludziom do głowy: "Niech Państwa nie zmyli ta pozytywnie brzmiąca nazwa. Celem tego przedmiotu nie będzie uczenie polskich dzieci o zdrowiu. Chodzi o przeprowadzenie rewolucji anty-moralnej w umysłach i sumieniach uczniów".
"Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu!"
Religia i zmiany w szkołach to w ogóle płachta na byka. Wchodzę na katolicki "Nasz Dziennik". A tam wielki tytuł: "Chcemy Boga w szkole". I wezwanie do tego, by wywiesić plakat zachęcający do uczestnictwa w katechezie.
"W Polsce rozpoczęła się swoista batalia o zachowanie lekcji religii w szkołach. Nie możemy pozostać w tej walce obojętni. Zachęcajmy dzieci do uczestnictwa w katechezie. Wywieśmy plakat w obronie lekcji religii!" – grzmią autorzy.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Polonia Christiana nawołuje z kolei: "Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!".
Jest walka, jest strach i jest wróg – Barbara Nowacka. "Ateizacja szkoły to element wielkiego, niszczycielskiego planu" – tak ostrzegał portal braci Karnowskich.
Ale to tylko kropla w morzu. Paliwo dają politycy prawicy, którzy tu czują się jak w domu. A Kowalski dostaje przekaz, że otacza go ruina, zniszczenie, samo zło. I będzie jeszcze gorzej.
"Postkomuna wróciła do władzy"
Wyborca pewnie nie zapamięta, kto co powiedział. Ale być może zostanie mu w głowie ogólny obraz. Na przykład, że "fatalny rząd Donalda Tuska sprawia, że państwo polskie traci wielkie szanse rozwojowe" i "pilne reformy leżą odłogiem".
Że rząd uderza w organizatorów Marszu Niepodległości, a przecież tysiące ludzi bierze w nim udział.
Że "koalicja 13 grudnia" naśladuje białoruski reżim", bo decyzje przez nią podejmowane zaczynają przypominać te, które wprowadzają w życie na Białorusi. Albo, że w ogóle Łukaszenka i Putin biją Tuskowi brawo.
Do tego rząd uderza w obronność – tak grzmi właśnie TV Republika. I że postkomuna wróciła do władzy.
– Mentalnie to to samo, mimo że byli w Solidarności, to już dawno tego nie ma, wrócili do postkomuny po pozycję, po korzyści materialne – słyszą od Mariusza Błaszczaka w głównej telewizji polskiej prawicy.
I jeszcze wPolityce.pl: "Donald Tusk żąda krwi. Nie przestrzega ustaw, nie przestrzega prawa, walczy z opozycją".
Oraz w telewizji wPolsce24: – Oni nie dbają o to, żeby liczba żołnierzy rosła.
Na pytanie, na które z ugrupowań respondenci zagłosowaliby w wyborach do Sejmu, uczestnicy badania United Surveys dla Wirtualnej Polski 34,6 proc. wskazało na KO, a 32,4 proc. na PiS. Z badania wynika, że przewaga KO nad PiS topnieje.