Rozpoczęło się sprzątanie terenów dotkniętych powodzią, a w korytach rzek i wielu innych trudno dostępnych miejscach zalegają wraki samochodów. Strażacy intensywnie pracują nad ich uprzątnięciem. Czy w związku z tym właścicieli zrujnowanych pojazdów czekają kolejne koszty? O ich sytuacji w rozmowie z naTemat.pl mówi Robert Plewka – szef stacji demontażu pojazdów "Darwód" w Wałbrzychu
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
15 września Lądek-Zdrój oraz jego okolice doświadczyły katastrofalnych skutków powodzi, która przyszła po pęknięciu tamy w Stroniu Śląskim. Rwąca woda spustoszyła lokalne ulice, niszcząc budynki i porywając samochody. Teraz, strażacy, w tym jednostki z Warszawy, podejmują trudną walkę z żywiołem, a ich najważniejszym zadaniem na ten moment jest pomoc ludziom w uprzątnięciu terenu.
Na miejscu katastrofy działa wiele jednostek straży pożarnej. Specjalistyczny sprzęt umożliwia im wydobywanie wraków samochodów z trudno dostępnych miejsc. Funkcjonariusze starają się działać sprawnie i skutecznie, aby jak najszybciej przywrócić "normalność" mieszkańcom. W rozmowie z nami rzecznik prasowy Komendanta Głównego PSP st. bryg. mgr inż. Karol Kierzkowski podkreślił, co obecnie jest największym problemem służb.
– Straż ma za zadanie, tylko i aż uporządkować teren. W wielu miejscowościach ogrom zniszczeń przerasta wyobrażenie. Wraki samochodów ściągane są z budynków, z drzew i innych dziwnych, wysokich miejsc – opowiada rzecznik o zmaganiach strażaków.
Jednak wyzwanie nie kończy się na wyciąganiu wraków. Strażacy i lokalne władze muszą również zająć się problemem, gdzie składować zniszczone auta, fragmenty budynków i mebli. Mieszkańcy Lądka-Zdroju i wielu innych miejscowości z niepokojem czekają również na przywrócenie podstawowych usług, takich jak woda, prąd czy gaz. Nieustannie brakuje rąk do pracy fizycznej, osuszaczy.
Odbudowa dróg i zabezpieczenie budynków, które w wielu przypadkach są w opłakanym stanie, zajmie służbom jeszcze wiele miesięcy, a ludzie muszą "jakoś" żyć. Dlatego strażacy we współpracy z innymi służbami i włodarzami robią co w ich mocy, aby jak najszybciej uporać się z tą trudną rzeczywistością.
Powódź 2024. Co dalej z wrakami aut?
Jednym z istotnych pytań, które pojawiają się w kontekście obecnych działań strażaków, jest kwestia złomowania wraków. Zgodnie z obowiązującymi przepisami, każdy posiadacz samochodu ma obowiązek zapewnić jego zezłomowanie, jeśli nie jest już eksploatowany ani naprawiany. Właściciele powinni więc zgłosić się do stacji demontażu, gdzie mogą sprzedać swoje niesprawne pojazdy.
W większości przypadków koszty złomowania ponosi stacja kasacji, a właściciele otrzymują zaświadczenie o kasacji pojazdu, które jest niezbędne do wyrejestrowania auta w urzędzie. Jednakże, jak zauważa w rozmowie z nami Robert Plewka, współwłaściciel stacji demontażu „DARWÓD” SC z Wałbrzycha, ważne jest, aby wrak był w odpowiednim stanie.
– Nie będziemy żerować na ludzkim nieszczęściu – zapewnia. Właściciele nie będą musieli płacić za złomowanie, o ile wraki nie będą manipulowane przed oddaniem do stacji.
Niestety dotychczas zdarzały się przypadki, kiedy to właściciele pojazdów przed oddaniem samochodu do stacji demontażu wyciągali z niego co cenniejsze elementy. Wszystko po to, aby sprzedać je osobno, za lepszą cenę na "czarnym rynku". Właściciel stacji jednak przestrzega przed takimi działaniami.
– Umiemy odróżnić czy coś zostało odkręcone specjalnie przez właściciela, czy jednak ten element został wyrwany przez żywioł – podkreśla Pan Robert i radzi wszystkim po prostu nie kombinować.