Zakup fortepianu rzekomo należącego do Ignacego Paderewskiego przez Jana Żaryna, dyrektora IDMN, budzi poważne wątpliwości. Jak ujawnia śledztwo WP.pl, transakcja ta nie tylko okazuje się być finansową pomyłką, ale także opiera się na fałszywych informacjach dotyczących pochodzenia instrumentu, który w rzeczywistości może być wart zaledwie... kilkanaście tysięcy złotych.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Fortepian Ignacego Jana Paderewskiego zakupiony w pod koniec 2022 roku miał być wyjątkowym nabytkiem Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej, który za czasów rządów PiS miał stać się prawdziwą perłą w koronie polskiej kultury.
Jak informuje Wirtualna Polska, Jan Żaryn były senator PiS, a ówczesny dyrektor instytutu, zapłacił za instrument 300 tys. zł, nie sprawdzając jednak jego rzeczywistej wartości. Okazuje się, że fortepian jest wart zaledwie kilkanaście, być może najwyżej 30 tysięcy złotych. Dokładnej wartości nie znamy, bo nikt go nie wyceniał. Na dodatek nie ma też żadnych dowodów, że Paderewski kiedykolwiek na nim grał.
Brak dokumentacji
Podczas uroczystości "Paderewski odzyskany" zorganizowanej na Zamku Królewskim w Warszawie Żaryn podkreślał, że fortepian pochodzi z lat 1850-1860, jednak dziennikarz WP postanowił zapytać ekspertów o autentyczność jego słów. Dzięki nim odkrył, że instrument został wyprodukowany znacznie później, czyli w 1927 roku, a jego wartość szacowana jest na ok. 15-30 tys. złotych.
Problemy z instrumentem zaczęły się po zmianie władzy, gdy instytut przekształcono w Instytut Myśli Politycznej. Ze względu na zmianę zakresu działań placówki naukowej podjęło próby przekazania fortepianu do odpowiedniego muzeum. Nowy dyrektor Adam Leszczyński ku ogromnemu zaskoczeniu stwierdził jednak brak jakiejkolwiek dokumentacji dotyczącej zakupu instrumentu.
Transakcja "na gębę"
Jak wynika z doniesień WP, podczas zakupu nie wykonano żadnych fachowych ekspertyz fortepianu. Żaryn polegał na oświadczeniach sprzedawcy, Szwajcara Jean-Claude’a Gattlena, który sam przyznał, że nie może zagwarantować autentyczności instrumentu.
Ambasador Polski w Szwajcarii – Dorota Cybulska-Amsler, dzięki, której Jan Żaryn dowiedział się o zamiarze wyprzedaży cennych eksponatów po Paderewskim, miała badać fortepian. Zapytana przez dziennikarzy o kompetencje – stwierdziła, że nie była ekspertem w tej sprawie, a informacje, które przekazała, nie były weryfikowane. Cała sytuacja budzi poważne wątpliwości co do wydatkowania publicznych pieniędzy i sposobów zakupu pamiątek po słynnych Polakach.
Te pieniądze trzeba było wydać
Dziennikarze WP postanowili zapytać byłego dyrektora IDMN jak przebiegała transakcja zakupu słynnego fortepianu. Jan Żaryn początkowo niechętnie odnosił się do kwestii zakupu cennego instrumentu, twierdząc, że ma podejrzenia, iż prokuratura może go oskarżać i będzie rozmawiał jedynie z prokuratorem. Rozmowa z dziennikarzami zaczęła się dopiero po wyjaśnieniu, że wydawane przez niego publiczne pieniądze są kwestią publiczną, a dokumenty związane z transakcją powinny być dostępne.
Żaryn jasno przedstawił, że konieczność zakupu fortepianu była wymuszona terminami rozliczeń budżetowych – do 30 grudnia 2022 roku, co sprawiło, że decyzja musiała być podjęta szybko, aby nie stracić okazji na zakup cennych pamiątek.
Kiedy pojawiły się pytania dotyczące błędu w numerze seryjnym fortepianu oraz daty produkcji, Żaryn powoływał się na opinie ekspertów, jednak w rozmowie z dziennikarzami WP okazało się, że osoby, które badały instrument, nie miały odpowiednich kompetencji.
Żaryn przyznał, że Ministerstwo Kultury wskazało mu potencjalnych specjalistów, ale ci odmówili współpracy. Zastanawiające pozostaje, dlaczego nie skontaktował się z uznanym ekspertem, np. pianistą i kompozytorem Markiem Żebrowskim, który mógłby dostarczyć wiarygodną ocenę stanu fortepianu.
Co dalej z fortepianem?
Ciężko przewidzieć dalsze losy instrumentu, wobec którego nie ma żadnych dowodów, aby Ignacy Jan Paderewskikiedykolwiek przy nim siedział, a co dopiero grał. Dyrektor Instytutu Myśli Politycznej Adam Leszczyński zapowiedział zgłoszenie sprawy do prokuratury.