Brak zaproszenia Polski na kluczowe spotkanie w Berlinie, gdzie omawiano przyszłość Ukrainy, wywołał kontrowersje w mediach. Głos w sprawie zabrał wiceminister spraw zagranicznych Władysław Bartoszewski, który odniósł się do sugestii jednego z internautów, aby w reakcji na pominięcie Polski zamknąć lotnisko w Jasionce. Wiceminister stanowczo odrzucił ten pomysł, nawiązując również do stanowiska Sławomira Mentzena.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ważne spotkanie w Berlinie bez przedstawiciela Polski
Jak informowaliśmy w naTemat.pl w piątek 18 października odbyło się istotne spotkanie w Berlinie. Obecni byli na nim kanclerz Niemiec Olaf Scholz, prezydent USA Joe Biden, prezydent Francji Emmanuel Macron i premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer.
Dla niektórych zaskoczeniem w tym mocarstwowym gronie okazał się brak reprezentanta Polski, co szybko zwróciło uwagę prawicowych mediów. Wiele nagłówków krytykowało premiera Donalda Tuska, podkreślając, że nie znalazł się on w wyżej wymienionym gronie. Warto jednak zaznaczyć, że prezydent Andrzej Duda również nie otrzymał zaproszenia.
Podczas spotkania omawiano przyszłość Ukrainy, a brak Polski, która do tej pory aktywnie uczestniczyła w tych rozmowach, był odczuwalny. W tej sprawie wypowiedział się dla naszej redakcji dr Janusz Sibora, historyk protokołu dyplomatycznego.
– Te zdjęcia z Berlina pokazują wielką czwórkę. Wygląda to, jak koncert mocarstw i nas przy tym stole nie ma. Nasza nieobecność to pewien szok dla społeczeństwa w Polsce. To pokazało jednak naszą krótkowzroczność – powiedział ekspert.
Wiceminister Bartoszewski: To błąd
Władysław Teofil Bartoszewski, wiceminister spraw zagranicznych, był gościem Radia ZET, gdzie odniósł się do tej sytuacji. Jego zdaniem kanclerz Niemiec popełnił błąd, nie zapraszając na to spotkanie prezydenta Ukrainy.
– To gospodarz decyduje, kogo chce zaprosić. Niezależnie od powodów, jakie kierowały kanclerzem Niemiec, to błąd, dlatego, że nie można mówić o Ukrainie bez Ukraińców, a prezydent Zełenski nie był zaproszony. Nie można mówić o Ukrainie bez kraju, przez który przechodzi 90 proc. materiałów – stwierdził wiceszef MSZ.
Kwestia ta była kontynuowana w sekcji pytań. Jeden z internautów zasugerował Bartoszewskiemu, że Polska powinna zareagować na brak zaproszenia do Berlina poprzez zamknięcie lotniska w Jasionce.
Przypomnijmy, że port lotniczy Rzeszów-Jasionka, po inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku, stał się kluczowym węzłem komunikacyjnym, który umożliwia dostarczenie międzynarodowej pomocy wojskowej Ukrainie. Wiceminister zdecydowanie odpowiedział na tę sugestię.
– No tak się nie prowadzi polityki zagranicznej. Takie sugestie są absurdalne. Skutkiem tego, będzie upadek Ukrainy. Jeżeli pan Mentzen chce mieć Rosję nad Sanem, to proszę bardzo, ale potem będą z tego duże konsekwencje – podkreślił Bartoszewski.
Wiceszef MSZ odniósł się tym samym do pomysłu Sławomira Mentzena, członka partii Konfederacja, który planuje kandydować na urząd prezydenta w przyszłym roku. W rozmowie z Interią Mentzen zasugerował, że Polska powinna zmienić relacje z Ukrainą.
– Do momentu, w którym Ukraińcy nie przeproszą nas za Wołyń, nie umożliwią ekshumacji ofiar Wołynia, przekonałbym do tego, żeby natychmiast rozpocząć remont linii kolejowej pomiędzy Rzeszowem a Lwowem. Przekonany jestem, że Ukraina od razu by zmiękła – powiedział.
Pytany o wojnę, którą prowadzą nasi sąsiedzi z Rosją, Mentzen zaznaczył, że dla niego Polska jest na pierwszym miejscu.
– Jestem polskim politykiem, więc będę prowadził polską narrację, w polskim interesie, bo są dla mnie znacznie ważniejsze, niż ukraińskie interesy. To jest ich problem – stwierdził.