Mecenas Rafał Rogalski przez niemal trzy lata był pełnomocnikiem Jarosława Kaczyńskiego w sprawie katastrofy smoleńskiej. Po zwolnieniu go zaczął ostro krytykować prace zespołu Antoniego Macierewicza, które prezes PiS co najmniej milcząco aprobuje. – Może pan Rogalski chciał się popisać i zaistnieć w mediach – mówi nam Andrzej Duda z PiS o słowach Rogalskiego.
Rafał Rogalski, warszawski adwokat, do 27 marca był na świeczniku mediów. Jako pełnomocnik Jarosława Kaczyńskiego komentował na bieżąco najnowsze doniesienia ze śledztwa w spawie katastrofy smoleńskiej. Sam też bywał źródłem nowych informacji, albo raczej dezinformacji. To właśnie Rogalski w kwietniu 2011 roku zaczął domagać się sprawdzenia, czy w Smoleńsku rozpylono hel, który miał być przyczyną katastrofy.
Wcześniej wyjaśniał, że bez wraku tupolewa nie można wykluczyć przeprowadzenia zamachu. Za takie teorie krytykowali go zarówno zwolennicy PiS, jak i przeciwnicy. Janina Paradowska proponowała mu zapisanie się do Prawa i Sprawiedliwości i start w wyborach parlamentarnych. Z kolei Igor Janke jego helowe teorie nazywał "strzałem do własnej bramki".
Jednak później miejsce Rogalskiego powoli zaczął zajmować Piotr Pszczółkowski i od 27 marca to właśnie on jest jedynym reprezentantem Jarosława Kaczyńskiego w śledztwie smoleńskim. Z zacięciem neofity prawnik zaczął krytykować teorie, którym jeszcze niedawno by przyklasnął. Tak jak ostatni pomysł na wyjaśnienie katastrofy, który przedstawił zespół Antoniego Macierewicza. Według ekspertów współpracujących z posłem PiS katastrofę przeżyły trzy osoby. "Jeżeli 3 osoby przeżyły zdarzenie, a tak twierdzi Główny Śledczy RP Antoni M, to co się z nimi stało pytam się? Dobili ich, czy co? Tworki [w tej miejscowości znajduje się szpital psychiatryczny - red.]" – zareagował na to Rogalski na Twitterze.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości nie byli zbyt chętni do wypowiadania się o Rogalskim. Część przekonywała, że go nie zna i nie może ocenić jego pracy, niektórzy wciąż są jego klientami. Wydaje się też, że wzbraniają się przed ostrym skrytykowaniem człowieka, który jeszcze niedawno był dla nich niemal wyrocznią w sprawie katastrofy smoleńskiej. Ci, którzy zgodzili się komentować wpisy Rogalskiego wykorzystali okazję do krytyki PO i systemu medialnego. – Zdumiewające jest, że pan mecenas zmienił zdanie o 180 stopni. Wystarczy przeanalizować jego wcześniejsze wypowiedzi z ostatnich 3 lat i zestawić z tym co napisał na Twitterze – mówi były minister w kancelarii Lecha Kaczyńskiego, dziś poseł PiS Andrzej Duda.
Polityk widzi kilka powodów, które mogły skłonić Rogalskiego do tej wolty. – Może pan Rogalski chciał się popisać i zaistnieć w mediach. Ale bardziej prawdopodobne, że wywarto na niego nacisk i dziś działa on zgodnie ze swoimi interesami, którym być może zagrożono. Może to ma związek ze sprawami dyscyplinarnymi które mu wytoczono. Nie byłby to pierwszy taki przypadek pokazujący, że pod rządami Platformy Obywatelskiej lepiej mieć poglądy zgodne z jej, niż przeciwne, bo to się źle kończy. Kto ma inne poglądy, ten jest niszczony, sam tego przed kilkoma laty doświadczyłem, więc wiem co mówię. Tyle tylko, że na mnie nie jest tak łatwo wpłynąć – dodaje nasz rozmówca.
Niezależnie od tego, czy podziela się interpretację Andrzeja Dudy faktem jest, że podobny zmiany poglądów są w Polsce częste. Także wśród adwokatów. Drogę od znienawidzonego narodowca do piszącego pozwy dla Radosława Sikorskiego "Romka" przeszedł dawny lider Ligi Polskich Rodzin Roman Giertych. Wicepremier w rządzie Jarosława Kaczyńskiego był jednym z najbardziej znienawidzonych przeciwników politycznych PO, dziś mówi o tej partii, że jest najlepsza w Polsce.
Podobnej ewolucji doznali też tacy politycy Prawa i Sprawiedliwości jak Joanna Kluzik-Rostkowska czy Jan Filip Libicki. Była minister pracy i polityki społecznej do dziś nie może się pozbyć opinii osoby, która odwiedziła trzy partie w ciągu roku. Podobnie zresztą jak Libicki, który był współtwórcą Polska Jest Najważniejsza, ale dziś buduje przewagę PO w Senacie. W partii uciekinierów z PiS pozostał Michał Kamiński, dawny minister Lecha Kaczyńskiego, ale zastanawiająco często mówi się o jego związkach z PO i planach wysłania go na którąś z placówek dyplomatycznych.
Jednak takie nagłe olśnienia w kwestiach światopoglądu to nie wyłączna domena prawicy. Przejście do PO medialnej gwiazdy Sojuszu Lewicy Demokratycznej Bartosza Arłukowicza to najgłośniejszy transfer polityczny w poprzedniej kadencji. A na pewno najbardziej zaskakujący. W redakcji, w której wtedy pracowałem, nawet najbardziej doświadczeni reporterzy polityczni nie potrafili ukryć zdziwienia. W cieniu dzisiejszego ministra zdrowia ukryły się takie transfery jak Dariusz Rosati (dziś poseł PO) czy Marek Borowski (senator niezależny, PO nie wystawiła kontrkandydata w jego okręgu).
Prawdziwe wydaje się więc stwierdzenie o tym, od czego zależy punkt widzenia. A siedzenie w parlamentarnych bądź rządowych ławach jeszcze potęguje jego moc.