Choć po Europie najchętniej podróżujemy samochodami, to zarówno wyjazdy kamperami, jak i własnymi autami osobowymi nadal są bardzo popularne. Na taką podróż wraz z mężem zdecydowała się instagramerka Beata Godlewska. Chwilę po tym, jak przekroczyli granicę francusko-hiszpańską, próbowano ich oszukać.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Podróż własnym samochodem zapewnia pewien rodzaj wolności. Zawsze można gdzieś podjechać, zobaczyć atrakcje poza utartym szlakiem, albo szybko zmienić miejsce noclegu. Na taki rodzaj urlopu postawiła @beata_o_ludziach. Kiedy wraz z mężem przekroczyli granicę z Hiszpanią, obok nich na autostradzie pojawił się drugi samochód, którego kierowca sugerował, że coś złego dzieje się z ich autem. Tak zaczyna się próba kradzieży.
Tak kradną samochody na autostradach w Hiszpanii. Polka ostrzega
Jak pisze Godlewska na Instagramie, kierowca skody bardzo mocno gestykulował i dawał im wyraźnie znać, że coś złego dzieje się z tyłu ich auta. "Jak widziałam jego minę to co najmniej pomyślałam, że samochód mi się pali. Przyznam szczerze, że przez chwilę faktycznie się przestraszyłam" – wspomniała instagramerka.
Zimną krew w tej sytuacji zachował jej mąż, który siedział za kierownicą. Zaznaczył, że bagażnik jest zamknięty, ciśnienie w oponach się zgadza, a auto nie daje żadnych sygnałów, że coś jest nie tak. I rzeczywiście, nic złego z samochodem się nie działo.
"Gość jechał tak za nami przez kilkanaście kilometrów i po kilku próbach jak pojawił się zjazd z autostrady, to zjechał i ślad po nim zaginął" – dodała Godlewska. Jak się okazało, było to popularne oszustwo, którego ofiarą padają przede wszystkim zaniepokojeni turyści.
W przypływie emocji wiele osób zatrzymuje się na autostradzie, wysiada z samochodu i szybko sprawdza, czy coś złego nie dzieje się z tyłu pojazdu. Dokładnie w tym momencie do auta w miejsce kierowcy wsiada złodziej, który przekręca kluczyk i odjeżdża z całym bagażem, a nawet dziećmi lub zwierzętami na tylnym siedzeniu. Drugi ze wspólników w przestępstwie odjeżdża samochodem, którego kierowca z takim przejęciem dawał znać, że coś złego dzieje się z waszym autem. W efekcie turyści zostają z niczym na środku autostrady.
Na oszustów trzeba uważać nie tylko na autostradzie w Hiszpanii
Niestety oszustów na drogach na całym świecie jest znacznie więcej. W opisanej powyżej sytuacji, jeżeli sprawdzacie samochód, na pewno nie róbcie tego na autostradzie. Lepiej zjedźcie na parkingu lub stację, gdzie jest monitoring.
Na baczności trzeba mieć się także podczas wakacji w Chorwacji. Jak pisaliśmy na łamach naTemat, tam na pechowych turystów czekają nieuczciwi laweciarze, przed którymi ostrzegała nawet polska ambasada. Okazuje się, że oszuści pojawiają się z propozycją pomocy, czasami podszywają się nawet pod dobrze znane marki, po czym wystawiają bardzo wysokie rachunki za usługę.
"Informujemy, że Chorwacki Auto Klub (HAK) ostrzega o fałszywych usługach pomocy drogowej. Na całym terytorium Republiki Chorwacji, na autostradzie A1 w kierunku Adriatyku, zwłaszcza na odcinku Ogulin – Gospić, głównie w miesiącach letnich działają nieuczciwe firmy oferujące usługi holownicze, zawyżające znacznie koszty transportu i napraw" – pisała o całym procederze polska ambasada w mediach społecznościowych.