Argumenty Ostatniego Pokolenia i jego obrońców nie trzymają się kupy
Argumenty Ostatniego Pokolenia i jego obrońców nie trzymają się kupy Fot. Oleg Marusic/REPORTER
Reklama.

Rzuciłem ostatnio okiem w media społecznościowe i ze zdumieniem odkryłem, że rośnie w nich coś w guście ruchu obrony działań Ostatniego Pokolenia. Przypomnę: chodzi o tych aktywistów, którzy ostatnio chyba już codziennie blokują ruch na ulicach stolicy. Szczególnie upodobali sobie Wisłostradę, czyli jedną z najbardziej ruchliwych tras, przelotówkę.

Tak, to fakt, że władza sobie z Ostatnim Pokoleniem i jego głupawymi akcjami nie radzi. Dlaczego głupawymi? A jaki związek ma Mona Lisa czy warszawska Syrenka ze zmianami klimatu? Po co oblewać je farbą? A jaki związek mają zwykli ludzie, którzy chcą, czy muszą przedostać się z punktu A do punktu B? Tak, ludzie jeżdżą autami spalinowymi, bo tak się składa, że auta są dość skuteczne w przewożeniu ludzi. I towarów.

Nie chcę wnikać w to, kto broni działań Ostatniego Pokolenia. No ale widzę lekką szyderę, że przecież te protesty dotykają może kilkudziesięciu, może kilkuset osób. No i trwają kilkanaście minut, więc o co ta awantura. Cóż, Wisłostrada w godzinach szczytu to nie jest kilkaset osób na kwadrans, a grubo kilka tysięcy. A korek rozlewa się na całą okolicę. Ludzie tracą czas, spalają paliwo (w takim korku zdecydowanie więcej), spóźniają się do rodzin.

Nikt tam nie jeździ rekreacyjnie, bo lubi sobie posiedzieć w aucie na Wisłostradzie w godzinach szczytu i w ten sposób się odprężyć. Każdy jedzie gdzieś. I to nie jest jego wina, tylko konieczność. W korkach stoją też autobusy. Taki protest może dotknąć kilku tysięcy osób, z których żadna nie jest bezpośrednio winna globalnego ocieplenia.

Widzę też, że Ostatnie Pokolenie wrzuciło w media społecznościowe fragment wypowiedzi swojej aktywistki. "To tak jakby ktoś podpalił mi dom, a później krytykował to, że chcę go ugasić" – mówi uczestniczka blokady.

Halo, dziewczyno, nie gasisz domu. Siedzisz przyklejona do asfaltu i nie dajesz ludziom przejechać. Przez ciebie może utknąć w korku straż, która będzie jechała gasić komuś dom. To jest pewna różnica. Nie rozwiązujesz problemu, ale kreujesz nowy. I nie zwracasz uwagi na naprawdę istotną kwestię zmian klimatycznych, tylko ją rozmywasz!

Ostatnie Pokolenie wrzuciło też zdjęcie Donalda Tuska, z przeszłości, na jakiejś demonstracji.

Ha ha, przecież premier sam demonstrował. No to pewnie komuś ruch blokował. Hm, niewykluczone, że blokował. Ja sam się w życiu parę razy wybrałem na demonstrację. Ale kiedy protestowałem przeciw decyzjom Sejmu, to siedziałem na asfalcie pod Sejmem i nie blokowałem drogi ludziom wiozącym dzieci do domu na kolację. Kiedy protestowałem przeciw działaniom Kaczyńskiego, to stałem pod jego domem, a nie rozwijałem blokady dowolnie wybranej innej ulicy. Więc między Ostatnim Pokoleniem a Tuskiem jest pewna delikatna różnica.

Innym wolno, aktywistom nie? Cóż...

Widzę kolejne argumenty. Dyrektor TVP3 Warszawa stwierdził, że stacja nie będzie informowała o działaniach Ostatniego Pokolenia. Jako dziennikarzowi trudno mi to zrozumieć. No ale widzę, że "zakazy i cenzura uderzają zwykle w najsłabszych, którzy nie mają innej drogi wyrażania sprzeciwu". To o Ostatnim Pokoleniu. Dobra, nie rozumiem tej cenzury, ale dlaczego protesty tych aktywistów mogą uderzać w najsłabszych? Bo Wisłostrada nie jest tylko dla milionerów, sam nią jeżdżę, a doprawdy trudno uznać mnie za krwiożerczego kapitalistę i wyzyskiwacza.

Czytam dalej. Oczywiście musiały się pojawić odniesienia do innych zgromadzeń. Bo przecież Kaczyńskiemu wolno blokować ulice podczas miesięcznic i Tusk mu tego nie zabrania. Tu akurat zmiana zachodzi, bo eventy Kaczyńskiego zajmują coraz mniej miejsca.

No ale przecież rolnicy. Oni blokują i im wolno, tak? Wiosną blokowali drogi, teraz znowu się do tego szykują, a policja raczej nie będzie próbowała ściągnąć ich z drogi. No fakt, nie da się tego ukryć. Ten argument jest całkiem niezły. Różnica jest taka, że rolnicy uprzedzają o swoich zamiarach i dają czas na wybranie innej trasy. Nie wybiegają przed jadące auta i nie przyklejają się do asfaltu. Rolnicy są jakoś zorganizowani, zgłaszają protesty, dbają o porządek.

To po prostu nie ma większego sensu. Rolnicy zauważyli, że blokowanie dróg nie przysparza im sympatii. Ciągle nie wiedzą tego aktywiści Ostatniego Pokolenia. Zamiast zwracać uwagę, wkurzają. Miast informować, sieją zamęt. Mogliby w końcu zauważyć, że ich działania są kontrproduktywne.

Ja doskonale rozumiem wagę sprawy i powagę sytuacji. Sam się gotuję latem, widziałem skutki powodzi i huraganów. Wiem, o co toczy się gra. Ale szczerze wątpię, czy przyklejanie się do asfaltu albo oblewanie Syrenki farbą coś zmieni.

Gdy tylko mogę, wybieram transport publiczny, oszczędzam wodę, sortuję śmieci, nie marnuję energii. Czy uzyskam lepsze efekty, jeśli zablokuję komuś drogę? Poszukajmy tu logiki.

Czytaj także: