Ja też boję się katastrofy klimatycznej. Ale teraz boję się też, że nie dojadę do pracy i utknę w wielogodzinnym korku na upale. Mówiąc wprost: mam dość paraliżowania Warszawy przez Ostatnie Pokolenie. Drodzy aktywiści, wszyscy politycy mają was w głębokim poważaniu, bo zamiast utrudniać życie władzy, uniemożliwiacie nam przejazd przez i tak rozkopaną stolicę.
Na moim Mokotowie. I to na tym Mokotowie, który od wielu miesięcy jest rozkopany z powodu budowy tramwaju na Wilanów. A jeszcze 7 lipca młodzi stanęli na Alei Wilanowskiej. Bo jak blokować, to na maksa.
Siadają na ulicy i krzyczą o przerwaniu budowy autostrad. Mam dość ciągłego paraliżowania Warszawy
Pisząc ten tekst, doszło do mnie, że aktywiści zablokowali jeszcze jedną drogę – tym razem na Wale Miedzeszyńskim.
Postulaty? "Żądamy przeniesienia 100% środków z nowych autostrad na lokalny transport publiczny i biletu miesięcznego za 50 zł na taką komunikację" – czytamy.
Działacze dodatkowo zwracają uwagę na apele pojawiające się w polskich gminach o niemarnowanie wody z uwagi na suszę. "Na szali jest cały dorobek naszej cywilizacji" – przekonują w jednym ze wpisów.
Ostatecznie – w czasie blokady Czerniakowskiej – z aktywistami rozprawili się kierowcy. Jeden zaatakował ich gaśnicą, inni zaczęli na własną rękę wynosić ich z miejsca protestu. Organizatorzy akcji zarzucili policji bierność.
Z kolei funkcjonariusze zapowiedzieli wyciąganie konsekwencji wobec obu stron. Ale ja nie o tym. Bo to, że nie można szarpać drugiego człowieka i dusić go zawartością gaśnicy raczej (prawie) wszyscy wiemy.
"Czy Wy za bardzo nie weszliście w Chrystus mode?"
Nie mam nic przeciwko obywatelskiemu nieposłuszeństwu. Każdy ma prawo do protestu. To jeden z najważniejszych elementów demokracji. Pytanie brzmi, dlaczego te inicjatywy są wymierzone w Bogu ducha winnych ludzi?
To tak jakby Strajk Kobiet urządził blokadę klubu Lewicy, bo PSL nie popiera liberalizacji aborcji. Zresztą nawet na Lewicy mają już dojść tych protestów. Tylko spójrzcie, co napisała Anna Maria Żukowska – szefowa ich klubu parlamentarnego: "Czy Wy za bardzo nie weszliście w Chrystus mode?"
Ja też boję się katastrofy klimatycznej. Ale teraz boję się też, że nie dojadę do pracy i utknę w wielogodzinnym korku na upale. Że będę musiał czekać na policję, obserwować agresję kierowców wobec młodych ludzi. Że będę musiał słuchać, jak grupa protestujących żąda skończenia... z budową autostrad.
Swoją drogą, jak ja mam wstrzymać budowę autostrad i przekazać tę kasę na rozwój transportu publicznego w całej Polsce? I co ja mam do tanich biletów na komunikację miejską? Przecież ja nie mam tu żadnej mocy decyzyjnej.
Tak samo, jak nie mają jej kierowcy, którym utrudniacie życie w godzinach szczytu. I tak samo, jak nie ma jej warszawska Syrenka, którą oblaliście farbą, czy pracownicy Filharmonii Narodowej, którym przerwaliście koncert.
Zacznijcie blokować wejście do Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Albo połóżcie się pod Ministerstwem Infrastruktury. Możecie zaatakować Ministerstwo Środowiska. Nawet możecie zorganizować jakiś mocny happening w Sejmie. Zakłócajcie konferencje polityków obozu rządzącego.
Nie wiem, napiszcie petycję, zróbcie obywatelską inicjatywę ustawodawczą. Ale zacznijcie utrudniać życie ludziom, którzy decydują o losach waszych postulatów, a nie mnie. Wtedy to będzie miało jakiś sens.
Przecież wszyscy ci politycy mają was w głębokim poważaniu, bo strajkujecie z dala od nich. Straciliście całe poparcie społeczne, bo wszyscy boją się, że wyskoczycie im na skrzyżowaniu pod koła i na pół dnia zablokujecie drogę.
Ostatnie Pokolenie tłumaczy, czemu blokuje drogi. Aż zrobiło mi się słabo
Wchodzę na stronę Ostatniego Pokolenia w mediach społecznościowych i czytam: "Raz za razem w historii nieposłuszeństwo obywatelskie przynosiło przełom w walkach takich jak obalenie dyktatury Milosevica w Serbii, czy prawa obywatelskie czarnych w USA".
Ciągle do mnie nie dociera, że aktywiści blokujący drogi porównują się do walki czarnoskórych obywateli Ameryki o równe prawa. Nie mówiąc już o nawiązaniu do obalania dyktatury.
Dalej czytam kolejne wpisy o tym, że "jesteśmy zdesperowani", "nikt nas nie słucha" i "nie mamy wyboru". Podają dane o wykluczeniu transportowym, rosnących temperaturach i uchodźcach klimatycznych.
I okej, ja nie neguje katastrofy klimatycznej. Ale wy sami nie umiecie uzasadnić, dlaczego protestujecie właśnie w takiej formie. Informacja, że "emisje w transporcie wzrosły dwukrotnie" to nie uzasadnienie sposobu protestu, a podanie przyczyny oburzenia.
Może zastanówcie się, czy wasze działania przynoszą oczekiwane skutki, zamiast na upartego budzić do siebie niechęć całego społeczeństwa?