Stąd pochodzi Marcin Romanowski. Tu się urodził, tu chodził do podstawówki, tu mieszka i prowadzi gospodarstwo jego rodzina. Wystarczy kilka rozmów, by szybko wyczuć też, jak ogromny mur poparcia ma tu były wiceminister-uciekinier. – Skrwilno trzyma za Marcina kciuki. To bardzo dobra i bardzo szanowana rodzina. Nie wierzę, żeby coś złego zrobił – to najczęściej słyszę w wiosce. Tu naprawdę są z Romanowskiego dumni.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Zawsze znajdzie się ktoś, kto powie: "Dopieprzyć mu". Ale ogólnie nikt tutaj nie wierzy w żadne zarzuty, które mu stawiają. Ja nie wierzę. Po prostu nie wierzę. Znam jego rodzinę, znam jego ojca. Znam ich z dobrej strony, pana Marcina też. To są uczciwi ludzie – reaguje żywiołowo jeden z mieszkańców.
Mówi, że rodzina Romanowskich jest znana w Skrwilnie. – Zamożna, ale skromna. Z niczym się nie obnoszą. Bardzo przyjaźni ludzie. Takie rzeczy nie zdarzają się w takich rodzinach. To jest polityczna sprawa. To jest coś niebywałego – aż unosi głos.
Inna z mieszkanek, w silnych emocjach: – Po prostu nie mogli złapać kogoś innego, to dorwali Marcina, bo na kimś trzeba się wyżyć. Według mnie powinien tak się schować, żeby go nie dorwali. Skoro to orzekł sąd, który jest nielegalny, to z jakiej racji miałby się ujawnić? Gdybym była na jego miejscu, zrobiłabym tak samo. To jest chore, co się wyprawia! To jest polityczna nagonka i koniec.
Kolejny mieszkaniec niemal bije jej brawo. Gdy cytuję jej słowa, mówi, że dobrze powiedziała, on by to potwierdził.
– Tu wszyscy go bardzo szanują. Skrwilno trzyma kciuki za Marcina Romanowskiego i stoi za nim murem. Skrwilno było i jest z niego bardzo dumne. To mała miejscowość. Wszyscy byli dumni, że mamy tak wysoko postawionego człowieka. I jesteśmy dumni! Bo nikt nie wierzy w takie rzeczy – twierdzi jeszcze inny z mieszkańców.
Mieszkańcy Skrwilna są ostrożni."To gmina pisowska"
Skrwilno to wieś w województwie kujawsko-pomorskim, liczy ok. 1500 mieszkańców.
– To gmina pisowska, więc proszę się nie dziwić, że trafia pani właśnie na takie osoby. Ale są tu też osoby, które myślą inaczej. Bo jeśli ktoś się chowa, to raczej ma coś za uszami. Z niczego to się nie wzięło – reaguje inaczej młoda kobieta.
Nie wrzucajmy więc wszystkich do jednego worka. Choć i ona sama przyznaje, że głosy w obronie Marcina Romanowskiego dobrze obrazują gminę.
W Skrwilnie wszyscy się znają. Każdy, kogo nie pytamy, wspomina przede wszystkim ojca i brata Marcina Romanowskiego. A nawet dziadka.
– Pamiętam, jak byłam mała, to dziadek Marcina miał zakład, produkował podroby. To normalna, fajna rodzina – mówi starsza kobieta, na emeryturze. Mama Marcina Romanowskiego już nie żyje. Jego samego nie wszyscy jednak pamiętają.
Ale skłamiemy, jeśli powiemy, że mieszkańcy Skrwilna chętnie o sprawie Marcina Romanowskiego chcą rozmawiać. Broń Boże. – Najprawdopodobniej nikt z panią na ten temat nie będzie rozmawiał. Może ktoś się znajdzie, ale bardzo w to wątpię – uprzedza jedna z osób.
Jak mówi, we wsi rozmawia się o tym, ale tylko "między osobami zaufanymi".
Faktycznie, można odnieść wrażenie, że miejscowość jakby się obwarowała. Ludzie są ostrożni. Niektórzy tak bardzo, że mówią o podsłuchu. I dużo osób nie chce rozmawiać. A ci, którzy się godzą, najpierw osaczają pytaniami.
– A pani jest bardziej z PiS, czy bardziej z PO? Czy pani portal jest obiektywny? Po której stronie stoi? – słyszę od kolejnych osób.
Dopiero potem okazują swoje emocje.
Mieszkaniec Skrwilna: "To, co się wyprawia, jest karygodne"
– Nigdy bym nie przypuszczała, że Marcin Romanowski mógłby zrobić coś takiego, co mu zarzucają. To nie wchodzi w rachubę. To są zamożni ludzie. A po drugie, jak w Ewangelii, kto z nas jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem – mówi jedna z mieszkanek.
Padają mocne słowa. Lecą gromy na rządzących. Ktoś mówi, że ten rząd należałoby obalić i wprowadzić nowy, bezpartyjny. Inny – że jak ktoś nie umie rządzić, to zajmuje się właśnie takimi rzeczami.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– To jest bardzo dobra rodzina. Mądrzy i uczciwi ludzie. Nie sądzę, żeby coś takiego z udziałem Marcina Romanowskiego mogło się zdarzyć. Według mnie jest to sprawa polityczna. I wie pani co? Dziwię się, że w XXI wieku dzieją się takie rzeczy. Dziwię się bardzo, że Polak dla Polaka katem. Zwłaszcza w takich czasach, gdy powinniśmy się łączyć – mówi z oburzeniem jeden z rozmówców.
I dodaje: – Wie pani co mnie najbardziej dziwi? Że jak się prowadzi bandytę, złodzieja, przestępcę, to zasłania mu się twarz i mówi o nim np. Rafał B., czy Sebastian C. A tu, jak się prowadzi człowieka wykształconego, mam nadzieję uczciwego, to mówi się "Marcin Romanowski". I robi się zbliżenia na jego twarz.
Romanowski był w szkole prymusem
Marcin Romanowski dawno stąd wyjechał. Podobno nie pokazywał się tu często. O swoim rodzinnym domu mówił tak (jego słowa cytował niedawno portal Do Rzeczy):
– Rodzice prowadzili gospodarstwo rolne, które po rodzicach przejął mój brat. Praca w gospodarstwie była dla mnie bardzo wartościowym doświadczeniem. Nasz dom był typowo polskim domem, gdzie panowała zwykła normalność i chrześcijańskie wychowanie.
Szkołę średnią kończył w Rypinie, potem były studia w Toruniu, w Ratyzbonie, w Warszawie. I cała polityczna kariera.
W Skrwilnie chodził do szkoły podstawowej i ciekawe jest to, że choć od tego okresu minęło już wiele lat, dziś mieszkańcy najbardziej pamiętają właśnie te lata.
– W szkole był prymusem. Ci, co chodzili z nim do szkoły, mówią, że był bardzo zdolny, grzeczny, uczynny, koleżeński. Działał, był przewodniczącym szkoły – mówi jedna z osób.
Inny z mieszkańców: – Same superlatywy można powiedzieć. I mówię to obiektywnie. Nie dlatego, że jestem z drugiej strony i staram się wynosić go pod niebiosa. To naprawdę człowiek szanowany.
– Zrobił karierę. Zdolny, wykształcony. Trafił w odpowiednie miejsce – dorzuca kolejny.
W maju 2024 roku, gdy został aresztowany, jego były nauczyciel historii z Rypina, Marek Błaszkiewicz, opowiadał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą":
"Skrwilno w powiecie rypińskim uchodzi za najbardziej bogobojną gminę, z tradycjami religijnego wychowania. Wielu chłopaków stamtąd, których uczyłem, wybrało seminarium duchowne, bo to dla nich była szansa na lepsze życie. Zresztą tak jest do dziś".
W Skrwilnie nie ukrywają, że też dostawali wsparcie z Funduszu Sprawiedliwości, który wspomagał m.in. Ochotnicze Straże Pożarne i Koła Gospodyń Wiejskich.
Podobno otrzymali drobny sprzęt, nie były to wozy strażackie. – Za dawnych czasów jednostki OSP nie otrzymywały praktycznie nic. W ostatnich latach otrzymały trochę środków. Widać to po wszystkich jednostkach, że wyszły z I piętra na komin – słyszę.
Ale mieszkańcy nie mówią, że to dzięki Romanowskiemu.
– On nie działał jak Janosik. Po prostu stworzono odpowiednią ustawę, która mu to umożliwiała. Jednak widział w tym sens i piękną sprawę, żeby pomóc OSP, czy KGW. Tu, na wsi, nie ma takiego dojścia do kultury i rozrywek jak w mieście, taka pomoc jest naprawdę ważna. To powoduje, że wieś trochę odbija od dna, że coś się tu dzieje – reaguje jeden z mieszkańców.
O sprawie pościgu za Romanowskim dodaje jeszcze: – Mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, że ta sprawa będzie dokładnie wyjaśniona. Mnie też zależałoby na tym, żeby to wyjaśnić. I naprawdę jest mi przykro, że coś takiego mu się przytrafiło.
To, co się wyprawia, to karygodne. Wstyd mi za to, co się dzieje, naprawdę. Przecież on tych pieniędzy nie wziął. A nawet gdyby coś było, to chyba można to wyjaśnić w inny sposób.