Kiedy policja wrzuci w media społecznościowe relację z tzw. trzeźwego poranka, natychmiast pojawiają się pod nią nienawistne i nieprzemyślane wpisy. Kiedy spadnie śnieg czy duży deszcz, to internet zalewa fala wpisów, że na drogi znów wyjechali niedzielni kierowcy, zamulacze, że droga to nie kółko różańcowe. No i już wiem, dlaczego na polskich drogach jest tak źle.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pomyśl: co czujesz, gdy widzisz policję robiącą kontrolę trzeźwości? Ja się cieszę, bo to znaczy, że ktoś czuwa, że ktoś pilnuje porządku na drogach. I że ktoś wyłapuje idiotów, którzy wsiadają za kierownicę po alkoholu. Żałuję tylko, że dzieje się to tak rzadko.
Coś w guście zadowolenia poczuł też popularny w mediach społecznościowych przedsiębiorca Aleksander Twardowski. I ja go rozumiem, ale z rosnącym przerażeniem
i niedowierzaniem czytałem odpowiedzi na jego wiadomość.
"Szykany sfrustrowanych psów od Tuska", "opresyjne działania władzy", "takie kontrole są nielegalne, policja łamie prawo", "łowy na jelenia, "nieproporcjonalne, totalitarne, nielegalne" – to tylko garść wypocin przeciwników łapania pijanych kierowców. Takich głosów jest mnóstwo.
I ja naprawdę rozumiem, że tego rodzaju kontrole mogą być dla niektórych uciążliwe, bo traci się minutę czy dwie. Nie więcej. To idzie naprawdę szybko. Rozumiem, że policja mogłaby je robić częściej, nie zawsze w tych samych miejscach.
Ale ja się akurat cieszę, że takie akcje w ogóle są. Widziałem kiedyś szacunki policji, z których wynika, że dziennie po polskich drogach może się poruszać nawet kilkadziesiąt tysięcy pijanych kierowców. Rocznie łapie się mniej więcej 100 tysięcy ludzi, którzy z niewiadomych powodów wsiedli za kółko po alkoholu. A ilu się nie łapie?
Przeraża mnie (i wiele osób, z którymi rozmawiam) powszechne pobłażanie tego zjawiska. Jak można rozgrzeszać człowieka, który decyduje się na prowadzenie samochodu po pijaku? Co siedzi w głowie osoby, która mówi sobie "ojtam ojtam, ja nie pojadę?". W wielu krajach pijani za kółkiem kierowani są na badania psychiatryczne, na odwyk. Bo oni mają poważny problem. Jeśli ktoś nie umie powstrzymać się od prowadzenia auta po pijaku, to znaczy, że klepki mu się poprzestawiały.
Tak samo nienawidzę usprawiedliwiania jazdy po pijaku. No bo przecież taki złapany to nie jest złodziej, nic nie ukradł, nikogo nie pobił. On "tylko" jechał po alkoholu. Nie, moi drodzy. On "aż" jechał po pijaku. Jest głupcem i potencjalnym mordercą. On mógł zabić ciebie, twoje dziecko, rozjechać na przystanku całą twoją rodzinę.
Lewy pas to nie kółko różańcowe
Druga sprawa, która wyłazi – zwłaszcza zimą – to powszechne potępienie dla osób jeżdżących wolno. Faktycznie, kiedy spadnie śnieg (a teraz w Polsce akurat mamy atak zimy), dużo deszczu czy grad, ruch na drogach zwalnia. Spinają się za to tysiące mistrzów kierownicy, którzy narzekają na zamulaczy, kółka różańcowe, niedzielnych kierowców. No bo jak to możliwe, że ktoś ośmiela się jechać na przykład 60 km/h w miejscu, gdzie jest ograniczenie do 90 km/h? Husarii nie przystoi!
Pragnę więc przypomnieć: dopuszczalna prędkość maksymalna to nie jest prędkość zalecana czy minimalna. Każdy ma prawo (a nawet obowiązek) jechać z taką prędkością, jaką uważa za bezpieczną. Ktoś może źle się czuć, może nie mieć doświadczenia w jeździe po śniegu czy lodzie. A gdzie miałby ich nabyć, skoro w Polsce takich zjawisk jest coraz mniej?
Dalszy ciąg artykułu pod naszą zbiórką – pomóżcie seniorom razem z nami!
Wiele osób boi się jazdy we mgle (i świadczy to o prawidłowo ustawionym instynkcie przetrwania). Cieszę się gdy widzę, że ktoś w kiepskich warunkach atmosferycznych jedzie powoli. To znaczy, że uważa. Że może i nie czuje się pewnie, ale zwraca uwagę na swoje i innych bezpieczeństwo.
Czego nie można powiedzieć o całej grupie "jeżdżących szybko, ale bezpiecznie". To taki oksymoron, stosowany przez wszystkich, którzy po prostu lubią zapie*dalać, ale dorabiają do tego filozofię. A przede wszystkim są arogantami o zerowej empatii, braku wyobraźni. I kompletnej nieznajomości fizyki, bo nie zdają sobie sprawy z tego, że nie prędkość zabija, ale jej nagłe wytracenie. Im mniej do wytracania, tym większe szanse przeżycia.
Muszę też przyznać, że niezwykle śmieszą mnie wszelkie narzekania na fotoradary, kontrole policyjne, wysokość. Bo ja wiem, jak nie dać się na nie złapać. Gdybym pracował w jakimś tabloidzie, dałbym tytuł "ON POZNAŁ NIEZAWODNY SPOSÓB NA UNIKANIE MANDATÓW".
Jaki to sposób? To proste: wystarczy jechać przepisowo, a nie płakać jak dzieciak, gdy ktoś złapie cię na przekroczeniu.