Lodówka była pusta, bo produkty, jeden po drugim, z niej znikały. Stojący obok pluszowy kot łapał się za głowę i osuwał na podłogę. Spot wymyślił Michał Kamiński, wówczas w PiS-ie, jako ilustrację do zarysowanego przez braci Kaczyńskich nowego politycznego podziału: na Polskę liberalną (tę uosabiał Donald Tusk), która zostawia obywateli samym sobie, oraz Polskę solidarną, troszczącą się o byt wszystkich.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Był rok 2005, trwała kampania parlamentarna. Pytany o ten spot siedemnaście lat później Kamiński, już jako senator demokratycznej opozycji, odpowiadał: "Chyba dziś jest na czasie, a nawet prawdziwszy niż wówczas". W 2022 roku średnioroczna inflacja wynosiła 14,4%, PiSprzekonywał, że to wyłączna wina pandemii oraz wojny, i że rząd robi, co może, aby Polakom ulżyć, ale znowuż za wiele nie może, bo wzrost cen napędzany jest z zewnętrz.
Przez inflację PiS stracił władzę. Tak, przez aborcję, przez arogancję i afery też. Ale przede wszystkim dlatego, że nie dowiózł tego, co obiecywał: państwa dobrobytu.
Lodówka powróciła 2 stycznia 2025 roku. Tym razem pełna produktów opatrzonych informacją o wzroście ich cen (pomidory +50%, mleko +40%, filet z piersi kurczaka +20% itd.). Zawartość była omawiana przez byłą premier Beatę Szydło, która konstatowała, że "coraz więcej Polaków coraz rzadziej się uśmiecha. A na pewno są coraz mniej uśmiechnięci przy kasach w sklepie".
PiS zaciekle atakuje rząd Tuska za "drożyznę", ale trudno mu zapunktować, bo akurat wyborcy cieszą się w tym temacie dobrą pamięcią. Reakcję internautów na "lodówkę" zbadał Kolektyw Analityczny Res Futura i okazało się, że akcja została wyśmiana, a gadżet uznany za infantylny i niedostosowany do powagi problemu. Zarzucano PiS hipokryzję, wzdrygano przed przekazem propagandowym, przypominano, jak się rzecz z cenami miała za rządów Morawieckiego i żądano nie krytyki, ale konkretnych propozycji rozwiązań problemów gospodarczych.
Tylko 8-12% komentarzy wspierało narrację PiS, a 75% miało charakter negatywny. A zatem to wydarzenie akurat niespecjalnie Nowogrodzkiej wyszło. Co nie oznacza, że rząd Tuska nie ma problemu, że nie palą się już wszystkie czerwone lampki i nie biją dzwony. Otóż palą się i biją.
Spójrzmy na badania opinii publicznej: aż 53% respondentów (United Surveys dla WP) uważa, że życie w Polsce stało się trudniejsze po zmianie rządu Morawieckiego na rząd Tuska. Jeżeli wyodrębnimy elektoraty, to do opinii tej przychyla się 29% wyborców koalicji rządzącej. Dużo.
Rząd ma więcej przeciwników niż zwolenników, co po raptem roku sprawowania władzy nie jest dobrym prognostykiem. Po 12 miesiącach pierwszego gabinetu Tuska (listopad 2008) stosunek zwolenników do przeciwników (CBOS) wynosił 42 do 23%, a w listopadzie 2016 roku rząd Beaty Szydło notował wynik 37 do 32%. Wyniki obecnego rządu wskazują na szybkie zużywanie się formacji koalicyjnych, zawiedzione nadzieje wyborców i brak umiejętności obsługiwania potrzeb i oczekiwań elektoratu.
Aż 60% ankietowanych odczuwa obawę, myśląc o 2025 roku (United Surveys dla DGP) – dla 29% powodem do niepokoju jest ryzyko pogorszenia się ich sytuacji finansowej. Przybywa pesymistów – w czarnych barwach widzi gospodarczą przyszłość 48% Polaków (rok temu: 36%).
Tyle dane. Jeżeli spojrzymy na politykę cynicznie – to jest problem i z chlebem, i z igrzyskami. Igrzyska, które czasem mogą zrekompensować deficyt chleba, także rządowi nie wyszły.
W 2022 roku Donald Tusk obiecywał w Kluczborku: "Nie mamy pięciu czy czterech lat, by zajmować się sprzątaniem po PiS (…), robię to w dyskrecji. Pracuje duży zespół ludzi (…). Będziemy mieli przygotowaną rozpiskę na każdy dzień po wyborach. W ciągu stu dni wszystko będzie wyczyszczone".
I tak, jasne jest, że była to retoryka na potrzeby kampanii, że rozliczenie PiS zgodnie z prawem nie jest łatwe, że proces ten utrudnia chaos w wymiarze sprawiedliwości i "głębokie państwo" Kaczyńskiego, które trzyma się mocno, a także oportunizm śledczych czy urzędników. Ale to Donald Tusk podnosił przez dwa lata poprzeczkę oczekiwań w tym obszarze na niebotyczny poziom.
Latem i jesienią 2023 roku to była dominująca wśród wyborców partii demokratycznych emocja – pociągnąć do odpowiedzialności za łamanie prawa i złodziejstwo. Ogłosić winę, wymierzyć karę. Tego domagało się społeczne poczucie sprawiedliwości po stronie Koalicji 15 października. A tego nie ma.
Jest za to Romanowski, azylant-celebryta, ze swoją nadaktywnością medialną, wymierzoną w rząd czy PKW, najświeższa egzemplifikacja umycia rąk. To oburza, frustruje i rozczarowuje. A takie emocje są najprostszą drogą do demobilizacji. Rząd może być za to pewien, że w maju przy urnach zameldują się wyborcy PiS.