W sklepach sieci Rossmann wystawiono koszyki z przecenionymi produktami. Brzmi nudno, ale za to ich cena jest bardzo ciekawa: 99 groszy. Jedni zastanawiają się, o co chodzi, a drudzy myślą, czy nie wykupić wszystkiego. Okazja, by coś dostać za złotówkę, i to bez żadnego haczyka, nie trafia się zbyt często.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Rossmann jest uwielbiany przez Polaków, a w zwłaszcza Polki, nie tylko przez szeroki asortyment produktów, ale też przez ciągłe przeceny. Szczególnym upodobaniem cieszą się promocje z żółtymi cenówkami: można wtedy kupić np. kosmetyki renomowanych firm kilka razy taniej niż zwykle. Ta promocja jest jeszcze lepsza (przynajmniej pod względem ekonomicznym), bo rzeczy są kilkakrotnie tańsze.
Kosmetyki, pasty, szczoteczki i inne rzeczy w Rossmannie za 99 groszy. Trzeba szukać niepozornych koszy w alejkach
W sklepach popularnej niemieckiej sieci, trudno powiedzieć, czy we wszystkich, w alejkach pojawiły się kosze z produktami za złotówkę bez grosza. Nic więcej nie wiadomo, a cała informacja sprowadza się do lakonicznego tekstu na kartce "wszystko za 99 gr".
Poniższe zdjęcie wykonał wczoraj (7 stycznia) jeden z internautów w Rossmannie w Stroniu Śląskim. Potem dodał, że widział je też w innych lokalizacjach, więc możliwe, że takie kosze zostaną postawione, albo już stoją, w sklepie bliżej nas. Co możemy w nich znaleźć?
W tym konkretnym sklepie za niecałą złotówkę można kupić (lub było kupić, bo nie wierzę, że ten koszyk będzie długo zapełniony) m.in. pasty Colgate, dezodoranty Nivea i Adidasa, szczoteczki Oral-B i wiele innych rzeczy. Jak widać, Rossmann postanowił na szybko wyczyścić magazyny i raczej żaden z klientów nie narzeka na metodę.
Tym niemniej, warto śledzić ten temat, bo taniej takich kosmetyków się kupić raczej nie da. Z wyjątkiem rzecz jasna akcji w stylu 1+1 gratis. W tym wypadku jednak nie ma żadnych dodatkowych warunków: po prostu kto pierwszy, ten lepszy.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.