Donald Tusk ma dziś urodziny. Wątpliwe jednak, by ucieszył się z prezentów, które przynieśli mu koledzy z koalicji. Janusz Piechociński podarował mu ultimatum: albo mój głos zacznie się liczyć, albo odejdę. Sławomir Nowak kryzys wizerunkowy związany kilkoma drogimi zegarkami (pożyczonymi od swoich przyjaciół z biznesu). Wyborcy – skrzynkę głosów. Przeciwko niemu. A to dopiero początek.
Donald Tusk ma co najmniej cztery powody, żeby nie lubić poniedziałków – ironizował dziś na Twitterze dziennikarz Tomasz Sekielski. Faktycznie, w dzień urodzin premier dostał prezenty nie do pozazdroszczenia. Nie dość, że w koalicji pojawiły się poważne pęknięcia, główny przeciwnik zajął jeden z mocniejszych (do niedawna) bastionów PO, to jeszcze jeden z ministrów, których Tusk promował najbardziej, ma poważne wizerunkowe kłopoty. Trudna wiosna Tuska to dopiero zapowiedź prawdziwych problemów?
Wicepremier jak (nie)malowany
W roli premiera nie chciałby się dziś znaleźć prawdopodobnie nikt. Na jego biurku rano wylądowała poniedziałkowa prasa, a w niej problem za problemem. Tylko na jedynce "Rzeczpospolitej" wicepremier rządu ogłasza, że rozważa odejście. Zdaniem Janusza Piechocińskiego, Tusk usunął bez jego wiedzy ministra Mikołaja Budzanowskiego, a wcześniej nie skonsultował z nim także memorandum w sprawie analizy budowy gazociągu przez Polskę.
Piechociński powiedział dziennikarzom "Rzeczpospolitej", że jeśli jego pomysły jako koalicjanta nie będą honorowane, to odejdzie z rządu. "Nie zamierzam być malowanym wicepremierem" – dodał. Z dziennikarzami rozmawiał też o ciosach, które dostaje od koalicjanta.
– Było już tysiąc kryzysów między Platformą a PSL. Ten jednak wydaje się głębszy – powiedział w wideokomentarzu na stronie rp.pl publicysta Michał Szułdrzyński.
O tekście rozmawiali także goście porannego pasma radiowej Trójki. Piotr Semka zauważył w nim, że premier sprawia wrażenie, jak gdyby zaczął lubić upokarzanie ludzi. "Jest taki dowcip, że w polityce można pewne niedobre rzeczy robić, ale jak już zaczyna się je lubić robić, to jest niedobrze" – ocenił publicysta "Do Rzeczy".
Belomondo z zegarkami
Znacznie większym echem rozeszła się sprawa Sławomira Nowaka, którą opisuje "Wprost". Tygodnik sugeruje, że przyjaźń z ministrem transportu i gospodarki morskiej pomaga biznesmenom zdobywać intratne zamówienia państwowe. I choć teza jest w tekście udokumentowana raczej słabo, a reporterzy "Wprost" skupili się na tym ile, jakie i od kogo pożyczone zegarki nosi minister, z pewnością znajdą się tacy, którzy właściwy temat podrążą.
Zwłaszcza, że w materiale padają konkretne nazwy, między innymi spółka Cam Media, która w ostatnich latach organizowała szereg kampanii finansowanych z budżetu państwa lub PO i pracowała dla spółek skarbu państwa związanych z partią.
Publicyści, którzy komentowali sprawę, zwracali uwagę na to, że Sławomir Nowak jest jednym z gorzej ocenianych ministrów rządu. Według sondażu CBOS w lutym ministrowi transportu ufało jedynie 15 proc. Polaków. Próbuje z tego korzystać opozycja, która co kilka miesięcy stara się doprowadzić do jego odwołania. Ostatnio Patryk Jaki z Solidarnej Polski przedstawiał w Sejmie wniosek o udzielenie ministrowi transportu Sławomirowi Nowakowi wotum nieufności. Podczas wystąpienia poseł sprezentował Nowakowi zamkniętą w słoiku pluskwę znalezioną ponoć w jednym z pociągów.
I choć cała sprawa skończyła się pomyślnie dla Nowaka, za jego odwołaniem zagłosowało trzech członków PSL.
Na najniższym stopniu podium
Mina premiera nie poprawi się z pewnością także po tym, jak zajrzy do "Newsweeka". Tygodnik opisuje, jak Aleksander Kwaśniewski i jego doradcy lobbowali w sprawie sprzedaży Azotów Tarnów, o czym pisaliśmy już w naTemat. Były prezydent miał według ustaleń tygodnika szukać wśród ludzi PO poparcia dla propozycji rosyjskiego Arconu.
Ulgi nie przyniosą też czołówki serwisów informacyjnych, które dziś przedstawiły oficjalne wyniki wyborów uzupełniających do Senatu, które odbyły się w Rybniku. Choć od lat był to region, w którym Platforma Obywatelska zwyciężała, uzyskując poparcie nawet połowy głosujących, wczoraj zwyciężył tam kandydat Prawa i Sprawiedliwości. Bolesław Piecha zwyciężył w okręgu większością 28,48 proc. głosów. Jakby tego było mało, Wiesław Duży z Platformy Obywatelskiej przegrał nawet z kandydatem Ruchu Autonomii Śląska. Co więcej RAŚ rozwiązał z PO koalicję w regionie.
"W Rybniku Platforma w dwóch poprzednich cyklach wyborczych wygrywała z łatwością. Na tym tle fatalny wynik Dużego i trzecie miejsce muszą partię boleć jeszcze bardziej" – ocenił Michał Kolanko z serwisu 300polityka.pl w powyborczej analizie.
Elbląg utracony
W komentarzu do wyniku wyborów w Rybniku redaktor naczelny "Dziennika Zachodniego" napisał, że Platforma przegrała na własną odpowiedzialność, bo podczas kiedy PiS starał się o poparcie, jej politycy tylko rozwiesili plakaty.
Porażka musi boleć tym mocniej, że ledwie kilka tygodni temu PO straciła inne miasto. W Elblągu w wyniku referendum odwołano prezydenta miasta Grzegorza Nowaczyka i całą radę. Frekwencja wynosiła 25 proc., a z nich aż 96,3 proc. poparło odwołanie prezydenta, zaś 95 proc. – odwołanie rady. Mieszkańcy mieli dość sposobu, w jaki PO rządzi miastem.
-----
Przez te wszystkie prezenty, które z samego rana otrzymał na biurko, Donald Tusk pewnie nie będzie miał najlepszych urodzin. Choć, jak zwykle może powiedzieć, że z pracy ministra Nowaka jest zadowolony, porażki wyborcze w tak małych miejscowościach nie mają znaczenia, a wicepremier Piechociński niejedno już powiedział, a atmosfera w koalicji jest dobra. Widać jednak, że PO na wiosnę dostaje zadyszki. A druga połowa kadencyjnego meczu dopiero się zaczyna.
Wstrzymanie miliardów na drogi z UE, wojna fotoradarowa, strajk na kolei - szereg aktualnych wydarzeń skłania do sformułowania podsumowania i szerszej oceny pracy ministra transportu Sławomira Nowaka. CZYTAJ WIĘCEJ