Programy rozrywkowe i gwiazdy – ryzykowne połączenie, kończące się z reguły albo nagłym skokiem popularności, albo dotkliwą kompromitacją celebryty, po której pamiątka „hula” później w internecie przez długi czas. Wie o tym na przykład poseł Biedroń, którego niezapomniany występ w Killerskim Karaoke, podczas którego wykonał spacer przez mokre włosy i brudne pieluchy, przesyłali sobie nawet niezainteresowani polityką licealiści. Telewizje płacą gwiazdom za robienie coraz dziwniejszych rzeczy, a ostatnio także za to, żeby udawały, że pracują jak „normalni ludzie”. Kpina czy dobra zabawa?
W polskiej telewizji działo się już wiele. Były gwiazdy tańczące na lodzie, były popisy cyrkowe, tresowanie fok i fikołki na trampolinie, oraz wiele innych zwyczajnie ogłupiających rzeczy. Były teleturnieje sprawdzające wiedzę (lub jej brak) i wspomniane wyżej spacery po brudnych pieluchach. Nigdy jednak w polskiej telewizji nie było "udawanej pracy" w poświęconym temu show.
Etat na pokaz
„Wojnę gwiazd”, bo o tym programie mowa, można oglądać w telewizji Viva Polska. Tytuł jest mylący, bo na emocjonującą wojnę raczej nie możemy liczyć, a status gwiazdy u niektórych uczestników jest wątpliwy – Weronika i Wiktoria Grycan są córkami swojej mamy, których sława opiera się głównie na krytycznych tekstach Pudelka. Podobnie wygląda sytuacja Natalii Siwiec.
„Tu zobaczysz jak waleczne gwiazdy podejmują walkę o honor w konkurencjach, które zaskoczą wszystkich” mówi zwiastun programu. Dwie gwiazdy (lub też „gwiazdy), dwie prace (a raczej "prace"), jeden zwycięzca wyłoniony przez dwójkę mistrzów, którzy uczyli ich poszczególnych fachów - na tym w skrócie polega program.
Zumba i bukieciki
W pierwszym odcinku emitowanym na antenie drugiego maja, mierzyli się ze sobą Mariusz Pudzianowski i Krzysztof Diablo Włodarczyk. Panowie najpierw zgłębiali tajniki Zumby, aby potem pobawić się w instruktorów (co wyglądało bardzo zabawnie), a później sprawdzali jak wygląda praca florysty. Pudzianowski swoimi ogromnymi dłońmi szykował zgrabny bukiecik, a Diablo delikatnie wpychał pojedyncze kwiatki udoskonalając swoją kompozycję. 2:0 dla Włodarczyka i porażka Pudziana (będąca taką rzadkością na ringu) zakończyły program.
"Świeże ryby"
Tydzień później wielkie katusze podczas pracy w supermarkecie przechodziły siostry Grycan, dopingowane przez ich mamę Martę. Najpierw ze zbolałą miną zapraszały widzów na program, potem zaczęły pracować, a jury rozstrzygało która jest lepsza w obsługiwaniu klientów. Później Grycanki zajmowały się pielęgnacją czworonogów w psim salonie piękności.
W przyszłym tygodniu natomiast zobaczymy Libera i Rafała Brzozowskiego pracujących na kasie i ochoczo dających sobie pomalować paznokcie w celu nauczenia się fachu kosmetyczki.
Lans w piekarni
W późniejszych odcinkach na naszych ekranach ujrzymy Natalię Siwiec i Michała Piróga, którzy będą udawać, że wykonują pracę piekarza. Jak to wyglądało? Na poniższym filmie zza kulis Natalia pozuje do zdjęć wyginając się nad pojemnikiem z ciastem i stroi pretensjonalne miny przebierając się w swój roboczy strój, mimo że to nie czerwony dywan i trudno znaleźć jakiekolwiek sprzyjające lansowi okoliczności.
Lawina krytyki
Czy celebryci wytrzymaliby chociaż jeden dzień na kasie w supermarkecie lub w piekarni, gdyby to nie był tylko program i zwykła ustawka? Czy wytrzymaliby psychicznie wystarczającą ilość kąśliwych uwag, nagle pojawiających się problemów i fizycznego wysiłku aby dostać dniówkę?
Komentatorzy nie pozostawiają na programie suchej nitki. Wśród ich zarzutów najczęściej wspominane jest to, że wielu młodych Polaków marzyłoby o pracy, którą celebryci wykonują „za karę”. Internauci oburzają się, że dobie kryzysu i bezrobocia kogoś stać na drwienie z zawodów, które są bardziej przydatne dla społeczeństwa niż rola bulwarowego celebryty, który nikogo raczej nie wykarmi. W dodatku nie mają pojęcia co ten program ma mieć na celu. Obrywa się też gwiazdom (szczególnie Grycankom) za to co zwykle, kiedy pojawiają się w mediach.
W poszukiwaniu sensu
A może tak naprawdę internauci przegapili edukacyjny wymiar tego programu, który pokazuje jakie gwiazdy są w stanie się odnaleźć w rzeczywistości, a jakie nie? Albo to, że nawet celebryci z pierwszych stron gazet też muszą czasem popracować? Jeżeli producent miał coś takiego na myśli, to chciał dobrze, ale wyszło jak zwykle - twierdzą widzowie.
Jaka jest Wasze zdanie na temat kontrowersyjnego programu: dobra zabawa, czy zwykła kpina?