
Jarosław Kaczyński, prezes PiS po raz kolejny lansuje pomysł powołania "rządu technicznego". Kaczyńskiemu nie odpowiada obecny rząd, a szczególnie premier. Jego stanowisko więc nie dziwi. Zaskakuje za to wizja "premiera technicznego". Przyznał, że taką osobę trzeba byłoby wynegocjować i nie może być to szef partii. Wykluczył się więc z grona kandydatów.
– To jest sprawa do negocjacji. To nie byłby nikt taki, kto byłby traktowany jako premier jednej partii, w tym wypadku naszej partii, więc trzeba taką osobę wynegocjować – mówił dziś Jarosław Kaczyński, pytany przez dziennikarzy o lansowany przez niego pomysł "rządu technicznego".
Skąd pomysł Kaczyńskiego?
To oczywiście pokłosie wygranych przez Karola Nawrockiego wyborów prezydenckich. Kaczyński wychodzi z założenia, że skoro wygrał jego prezydent, to trzeba zmienić premiera. Ta logika dziwi premiera Tuska, który oczywiście ustępować nie zamierza. Tak samo, jak nie domagał się też ustąpienia Andrzeja Dudy, gdy wybory parlamentarne wygrywała Koalicja 15 Października.
Prezes Kaczyński ocenił jednak, że wynik wyborów prezydenckich to "czerwona kartka" dla obecnego rządu i zaproponował powołanie apolitycznego rządu technicznego. Miałby on być złożony ze "specjalistów". Prezes Kaczyński zaapelował jednocześnie do wszystkich sił politycznych, aby poparły tę inicjatywę. Odpowiedział jedynie Sławomir Mentzen.
"Propozycja Jarosława Kaczyńskiego, dotycząca rządu technicznego i zakończenia rządów Tuska, na pierwszy rzut oka wydaje się nie mieć żadnych szans na większość w Sejmie. Jeżeli jednak Kaczyński wie więcej ode mnie i jest o czym rozmawiać, to zapraszam na spotkanie. Omówmy to" – napisał w mediach społecznościowych.
Pomysł Kaczyńskiego nie jest nowy
Przypomnijmy, że identyczny projekt prezes Kaczyński lansował już w 2012 roku. Wtedy też uznał, że rząd Tuska nie nadaje się do rządzenia i zaproponował powołanie "rządu technicznego". Jego kandydatem do tej funkcji został Piotr Gliński.
Doszło nawet do kuriozalnej sytuacji, gdy Kaczyński na sejmowej mównicy trzymał tablet, na którym wyświetlało się przemówienie Glińskiego, zwane przez niego "expose".
Potem Kaczyński jeszcze raz proponował Glińskiego na "premiera technicznego", próbował też wystawić go w wyborach na prezydenta Warszawy.
Zobacz także
