
Jak informuje Sąd Najwyższy, nieprawidłowości podczas liczenia głosów mogą stanowić podstawę do składania protestów wyborczych. Sędziowie dodają, że podczas ich rozpoznawania mogą zlecić ponowne liczenie głosów oddanych w ostatnich wyborach prezydenckich.
"Z uwagi na pojawiające się w przestrzeni publicznej informacje o możliwych nieprawidłowościach w działaniach obwodowych komisji wyborczych, polegających na uchybieniach w liczeniu głosów oddanych w wyborach prezydenckich, lub na błędnym wypełnianiu protokołów głosowania, Sąd Najwyższy informuje, iż tego rodzaju sytuacje mogą stanowić podstawę formułowania zarzutów w protestach wyborczych" – pisze Sąd Najwyższy w specjalnym oświadczeniu.
Ponowne liczenie głosów?
Dalej SN komunikuje, że podczas rozpoznawania protestów jest możliwe dopuszczenie dowodu z oględzin kart wyborczych. To w praktyce oznacza ponowne ich przeliczenie.
SN pisze, że z reguły zleca się to "właściwemu sądowi rejonowemu". I to on przeprowadza dowód, czyli ponownie liczy głosy, a następnie powiadamia SN o wyniku. Co dalej? Na podstawie wyniku ponownego liczenia głosów Sąd Najwyższy "może wyrazić opinię, że protest jest zasadny albo niezasadny". Potem zaś sędziowie wskazują, czy stwierdzone nieprawidłowości miały wpływ na wynik wyborów.
Sędziowie dodają, że takie procedury były już w Polsce stosowane. Do tej pory nie zdarzyło się, by ewentualne nieprawidłowości miały wpływ na wynik wyborów.
Doniesienia o fałszerstwach wyborczych
Przypomnijmy, że między innymi w komisji wyborczej nr 13 w Mińsku Mazowieckim doszło do pomyłki przy zliczaniu głosów w drugiej turze, a wyniki Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego zostały przypadkowo zamienione.
Z kolei krakowska "Wyborcza" zwróciła uwagę na zaskakującą sytuację w tamtejszej komisji wyborczej nr 95. Choć w pierwszej turze Rafał Trzaskowski osiągnął tam niemal trzykrotnie lepszy wynik niż Karol Nawrocki, w drugiej turze jego poparcie… spadło o kilkanaście głosów. Tymczasem Nawrocki zanotował gwałtowny wzrost – zdobył niemal pięć razy więcej głosów niż wcześniej.
Przed posiedzeniem rządu we wtorek Donald Tusk poinformował też, że ABW zawiadomiła prokuraturę ws. tzw. aplikacji Mateckiego. Śledztwo może być prowadzone pod kątem zakłócania wyborów prezydenckich, grozi za to nawet 5 lat więzienia.
Zobacz także
