Powtórzone wybory i ponowne liczenie głosów. Oto kiedy naprawdę to możliwe
Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki Fot. Martyna Niecko, Wladyslaw Czulak, Patryk Ogorzalek / Agencja Wyborcza.pl, Canva, montaż: naTemat.pl

Czy będzie ponowne liczenie głosów po wyborach prezydenckich? Czy będą powtórzone wybory? To pytania, które Polacy zadają od kilku dni w związku z nieprawidłowościami, które ujawniono w kilku komisjach. Ale zarządzenie ponownych wyborów lub liczenia głosów od nowa może się odbyć tylko w określonym przypadkach. Nawet gdyby pod petycją podpisało się 30 mln Polaków, to ona nie ma żadnego znaczenia dla PKW.

REKLAMA

– Po pierwsze, rzecz dotyczy działalności poszczególnych obwodowych komisji wyborczych, których jest ponad 32 tys., więc siłą rzeczy jest możliwe, że któraś z nich popełniła błąd. Natomiast jest mało prawdopodobne, aby te błędy miały charakter intencjonalny i masowy, bo ważny jest sposób skonstruowania składu osobowego obwodowych komisji wyborczych i wykonywania przez komisje czynności wyborczych – mówi dla naTemat prof. Jacek Zaleśny, konstytucjonalista z UW.

Nieprawidłowości ws. wyborów prezydenckich

Zapytaliśmy go o doniesienia z ostatnich kilku dni, które dotyczą nieprawidłowości w zliczaniu głosów oddanych w wyborach prezydenckich. 6 czerwca pojawiła się informacja, że w komisji wyborczej nr 13 w Mińsku Mazowieckim doszło do pomyłki przy zliczaniu głosów. Jak poinformował tamtejszy magistrat, wyniki Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego zostały przypadkowo zamienione.

To niejedyne doniesienia o błędach w liczeniu po drugiej turze – pojawiły się również nieprawidłowości na korzyść prezydenta Warszawy. Ale niektórzy politycy wprost piszą o "sfałszowanych wyborach", mimo że brakuje na to dowodów. Co właściwie może zrobić w tej sytuacji PKW? I czy spekulacje o tym, by powtórzyć liczenie głosów, wydają się w ogóle zasadne?

Jak wyjaśnia prof. Zaleśny, w skład obwodowych komisji wyborczych wchodzą głównie przedstawiciele poszczególnych komitetów wyborczych, w tym przypadku kandydatów na urząd prezydenta.

– Ten skład jest w punkcie wyjścia składem bardzo pluralistycznym i obywatelskim. W skład komisji wchodzi (w zależności od wielkości obwodu głosowania) od 7 do 13 osób, na tyle dużo, aby nie mogło dojść między nimi do zmowy, czy też, aby z przemęczenia popełniali błędy. Do tego dochodzą mężowie zaufania, którzy też mają na uwadze, jak członkowie komisji wyborczej wykonują swoje obowiązki – precyzuje nasz rozmówca.

W ramach protestu wskazuje się na naruszenie przepisów prawa wyborczego, ale zarazem na wpływ tego naruszenia na wynik wyborów. Na tej podstawie Sąd Najwyższy w ciągu 30 dni od dnia podania wyników wyborów do publicznej wiadomości przez PKW podejmuje uchwałę w sprawie ważności wyborów.

Prof. Jacek Zaleśny

konstytucjonalista z UW

Członkowie obwodowych komisji wyborczych wykonują czynności publiczne i z tego tytułu ponoszą odpowiedzialność karną. – To kolejna przesłanka, która sprawia, że jest mało prawdopodobne, aby w sposób intencjonalny dochodziło do błędów w komisjach. Zawsze tam, gdzie jest prawdopodobne, że mogło dojść na przykład do poświadczenia nieprawdy w protokole głosowania, prokuratura ma obowiązek z urzędu wszcząć w tym zakresie postępowanie karne. Grozi za to do kilku lat pozbawienia wolności – dodaje prof. Zaleśny.

Konstytucjonalista dopytywany o sposób liczenia głosów zwraca uwagę na procedurę ustalenia wyników w obwodzie głosowania. – Czynności obwodowej komisji wyborczej związane z ustalaniem wyników głosowania w obwodzie wykonują wspólnie wszyscy obecni członkowie komisji – podkreśla.

I dodaje: – Nie mogą ich wykonywać ani w grupach członków, ani pojedynczo. Protokół z głosowania podpisują wszystkie osoby wchodzące w skład obwodowej komisji wyborczej obecne przy jego sporządzaniu. Tak więc i w tym stadium pracy komisji nie ma możliwości, aby czynności były wykonywane przez pojedynczych członków komisji. Gdyby coś nie zgadzało się, to członkom obwodowej komisji przysługuje prawo wniesienia do protokołu uwag ze wskazaniem konkretnego zarzutu.

Wszędzie tam, gdzie poszczególne komisje obwodowe post factum stwierdziły, że w sposób błędny sporządziły protokół głosowania, tam wchodzi w rachubę sprostowanie błędu. W takim przypadku Kodeks wyborczy nakazuje skorygowanie wyniku głosowania. Tak jest w odniesieniu do sytuacji w Krakowie.

Prof. Jacek Zaleśny

konstytucjonalista z UW

– Gdyby tak się zdarzyło, że zdaniem Sądu Najwyższego błędy, które miały miejsce w ustalaniu wyniku głosowania, mogły sprawić, że wynik wyborów nie odzwierciedla wyniku głosowania milionów Polaków, czyli że w przypadku ostatnich wyborów prezydenckich błędy dotyczą kilkuset tysięcy głosów, wtedy Sąd Najwyższy stwierdza nieważność wyborów i nakazuje wykonanie określonych czynności – czy to na poziomie przeprowadzenia głosowania, czy na poziomie ponownego liczenia głosów – przekonuje Zaleśny.

"Petycja nawet 30 mln Polaków nie ma znaczenia dla PKW"

Jak zaznacza, mieliśmy już w przeszłości sytuacje, kiedy wniesiono tysiące protestów wyborczych – na przykład po wyborach prezydenckich w 1995 r. złożono ich prawie 600 tys.

– Nie ma znaczenia, jaka jest liczba protestów. Ważne jest, czy naruszenia, które ewentualnie miały miejsce, wpłynęły na wynik głosowania. W tym przypadku należałoby na poziomie Sądu Najwyższego uprawdopodobnić, że fala naruszeń prawa jest tak wielka, że błędnie zarachowanych głosów są setki tysięcy. Czyli że de facto jest prawdopodobne, iż Polacy na kogoś innego zagłosowali, niż ten, który został uznany za zwycięzcę wyborów – mówi konstytucjonalista.

Jeśli chodzi o ponowne liczenie głosów, to w stanie faktycznym nie wchodzi w rachubę, bo wątpliwości dotyczą pojedynczych obwodowych komisji wyborczych. W skali kraju to około 1 promila tych komisji. Mamy zatem do czynienia raczej z dezinformacją niż opisem rzeczywistości. Na przykład przypadek z Krakowa pokazuje, że to komisja, w której nie było przedstawiciela Karola Nawrockiego. Mało prawdopodobne, aby przedstawiciele innych kandydatów w sposób intencjonalny "pracowali" na rzecz Karola Nawrockiego. W Polsce nie kojarzę przypadków, żeby udowodniono członkowi komisji wyborczej, że fałszował wyniki głosowania i odpowiedział karnie z tego tytułu.

Prof. Jacek Zaleśny

konstytucjonalista z UW

Sytuacji nie zmieni prawdopodobnie także głośna inicjatywa, o której pisaliśmy już w naTemat. Chodzi o petycję do PKW o ponowne przeliczenie głosów. Podpisało się pod nią w sieci ponad 250 tys. osób.

– Nawet gdyby pod petycją podpisało się 30 mln Polaków, to ona nie ma żadnego znaczenia dla PKW. Dla PKW jest ważne tylko, czy w sposób prawidłowy policzono oddane głosy, do czego służy podległy jej aparat wyborczy. Czyli, czy wynik głosowania, który ogłosiła Państwowa Komisja Wyborcza, jest tym wynikiem, który faktycznie miał miejsce – wyjaśnia prof. Zaleśny.