Szlak rowerowy Odra-Nysa
Szlak rowerowy Odra-Nysa Fot. Monika Stefanek / Deustche Welle

Odra jest pacjentem, ale nie beznadziejnym – mówią nam niemieccy eksperci od ochrony przyrody. Ostrzegają jednak, że ponowna katastrofa może się wydarzyć niemal w każdej chwili. 

REKLAMA
Autorka tekstu Monika Stefanek jest dziennikarką Deutsche Welle w Berlinie. Specjalizuje się w tematyce polsko-niemieckiego pogranicza. Stypendystka Fundacji Roberta Boscha i absolwentka programu European Journalist-Fellowships na Uniwersytecie Wolnym w Berlinie.
Tekst jest częścią redakcyjnej akcji naTemat "Oda do Odry". To nasz hołd wobec rzeki, która przed trzema laty doświadczyła największej katastrofy ekologicznej. I dalej jest niszczona przez przemysł i człowieka. Nikt nie dał jej czasu na regenerację, mimo że dwa rządy obiecywały. Ta rzeka jest tykającą bombą, kolejna katastrofa w każdej chwili może się powtórzyć. Znów na naszych oczach. Chcemy Was zatrzymać i pokazać, że bez rzeki, bez wody, nie będzie też nas. O tym, jak bardzo jesteśmy powiązani przeczytacie w najbliższych tygodniach na łamach naTemat. Oddajemy głos: hydrologom, biologom, ichtiologom, prawnikom, ale przede wszystkim ludziom, którzy są blisko rzeki od dawna. I bronią jej praw.

Codzienność nad Odrą po niemieckiej stronie granicy toczy się własnym rytmem. Nad rzekę wrócili turyści, a dobra pogoda sprzyja wypadom rowerowym i wędrówkom. Niedaleko Schwedt nad Odrą, w Criewen, gdzie siedzibę ma Park Narodowy Doliny Dolnej Odry, na ulicach pustki. Jedyna w tej miejscowości lodziarnia otwiera się dopiero po południu i tylko przy ładnej pogodzie.  

W sklepiku z pamiątkami i rękodziełem dwoje rowerzystów kupuje lokalny miód i piwo. Są z Berlina, przyjechali w słoneczny czerwcowy dzień na przejażdżkę szlakiem Odra-Nysa. 

– Spokój, cisza, natura, bliskość wody – po to tu przyjeżdżamy – mówi Anette. – Dla nas brak masowej turystyki i tego wszystkiego, co się z tym łączy, to największy atut tego miejsca. 

Para berlińczyków doskonale pamięta katastrofę ekologiczną sprzed blisko trzech lat. – Zaledwie kilka dni wcześniej byliśmy nad Odrą. Wszystko było jak zawsze – opowiada Mario, partner Anette.

– Aż trudno było nam uwierzyć, kiedy widzieliśmy potem w mediach stosy śniętych ryb. Mam nadzieję, że to się już nie powtórzy – dodaje. 

Nieprzewidywalna alga 

Christian Wolter, kierownik grupy badawczej w Instytucie Ekologii Wód i Rybactwa Śródlądowego Leibniza (IGB) w Berlinie, tak optymistyczny nie jest. Jego zdaniem ryzyko wystąpienia ponownego śnięcia ryb w Odrze pozostaje niezmiennie bardzo wysokie. Wpływ na to ma nadal występujące wysokie zasolenie wody, częściowo nawet wyższe niż podczas masowego śnięcia ryb w sierpniu 2022 roku. Zasolenie przyczynia się do rozrostu tzw. złotej algi (Prymnesium parvum), której kwitnienie powoduje wyrzut toksyn groźnych dla organizmów żyjących w rzece. 

– W ubiegłym roku obserwowaliśmy trzy kwitnienia algi Prymnesium parvum w Odrze. Biorąc pod uwagę liczbę komórek na litr, było ich nawet więcej niż podczas katastrofy w 2022 roku – mówi nam Christian Wolter. Kwitnące algi nie przypłynęły tym razem z Polski, ale znaleziono je w wodach Odry Zachodniej i w kanale Hohensaaten-Friedrichsthal. 

Co ciekawe, w wyniku kwitnienia tym razem nie wytworzyły się toksyny i do śnięcia ryb nie doszło. Alga okazała się zatem całkowicie nieprzewidywalna. 

– Eksperymentujemy, badamy, ale zjawisko to pozostaje dla nas zagadką – przyznaje naukowiec. I dodaje: – Tym bardziej utwierdza mnie to w przekonaniu, że dopóki tego nie wiemy, musimy koniecznie obniżyć zasolenie Odry, żeby odebrać aldze podstawę wzrostu. 

Odra w coraz lepszym stanie 

To ważne, ponieważ – jak wskazują badania Instytutu Leibniza – stan rzeki zaczął się poprawiać. 

– Odra jest na dobrej drodze do tego, żeby się zregenerować – stwierdza Christian Wolter. Instytut prowadzi cykliczne badania wody w rzece, w tym regularne połowy, by sprawdzić, czy Odra odbudowuje swoje zasoby żywych organizmów. Ostatnie badanie odbyło się w kwietniu br. i przyniosło nadzwyczaj dobre rezultaty. – Po roku 2023 zaobserwowaliśmy bardzo dobry wzrost reprodukcyjny – taki, który nie zdarza się każdego roku. Oprócz tego zawodowi rybacy zrezygnowali czasowo z połowów, co doprowadziło do znacznego wzrostu populacji ryb – mówi Wolter. 

Do poprawy sytuacji przyczyniła się zdaniem naukowca także powódź z września 2024 roku, która najwyraźniej przyspieszyła regenerację rzeki. Do Odry napłynęły z dopływów rzecznych m.in. gatunki ryb, które na stałe w niej nie występują. Jak przekonuje Christian Wolter, możliwe jest, że w roku 2026 lub 2027 stan Odry znacząco się zregeneruje. – O ile do tego czasu nic się nie wydarzy – zastrzega naukowiec. 

Stałe zagrożenie 

Zdanie "o ile nic się nie wydarzy" słyszymy od naszych rozmówców często. 

O tym, że śnięcie ryb może się powtórzyć, przekonany jest też Dirk Treichel, dyrektor Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry. – Odra jest pacjentem, o którego trzeba się troszczyć. Jej stan jest poważny, ale nie beznadziejny – mówi Treichel . – Alga zadomowiła się w wodach, istnieje więc stałe zagrożenie, że w każdej chwili znów może dojść do katastrofy. 

Pamięć o wydarzeniach z sierpnia 2022 roku na miejscu jest wciąż żywa. – Mieszkańcy wciąż mają katastrofę w pamięci. Wielu z nich pomagało przy wyławianiu ryb, chyba każdy pamięta odór rozkładających się trucheł – wspomina Treichel.

– Temu poczuciu zagrożenia towarzyszy bezsilność. Można to porównać do pandemii koronawirusa, która przeminęła, ale dopiero co czytałem o kolejnej mutacji i nikt nie wie, jak to się rozwinie. Tak samo jest z Odrą. Jest jak tykająca bomba – mówi. 

Czytaj także:

Obraz katastrofy wrył się w pamięć 

Powtórka z katastrofy mogłaby okazać się zabójcza przede wszystkim dla lokalnej turystyki. To właśnie z niej żyje spora część mieszkańców "Toskanii Północy", jak w folderach turystycznych reklamuje się graniczący z Polską powiat Uckermark.

Poza rafinerią ropy naftowej PCK w Schwedt nad Odrą, przemysłu tu praktycznie nie ma. Wyludniający się na potęgę region od dłuższego czasu stara się więc przyciągnąć przybyszów przede wszystkim dostępem do nieskażonej natury. Już w 2012 roku Uckermark został zwycięzcą pierwszego ogólnoniemieckiego konkursu "Zrównoważone regiony turystyczne". Niemal dwie trzecie obszaru tego powiatu znajduje się pod szczególną ochroną przyrodniczą. 

– Zarówno w 2023, jak i jeszcze w 2024 roku turystyka odczuwała skutki katastrofy – uważa Dirk Treichel. – Odrę pokazywano w całych Niemczech, a nawet w całej Europie jako obszar katastrofy naturalnej. Obraz rozkładających się w upale trucheł wrył się w pamięć i rzeczywiście spowodował spadek liczby turystów. Kursujące po Odrze statki wycieczkowe, które na terenie naszego parku narodowego cumują, też notowały znacznie mniej rezerwacji. 

W tym roku sytuacja się ustabilizowała, chociaż nikt nad Odrą nie ma wątpliwości, że powtórka z katastrofy pociągnęłaby za sobą znaczące konsekwencje gospodarcze dla regionu. Póki co nadodrzańskie tereny po niemieckiej stronie granicy zamierzają mocniej reklamować się po polskiej stronie.

Z aktualnych badań przeprowadzonych na zlecenie Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry wynika bowiem, że turyści z Polski – mimo bezpośredniej bliskości – stanowią jedynie pięć procent wszystkich odwiedzających te tereny.