Niedawno ulicami Warszawy przeszedł Marsz Szmat - po raz pierwszy. Wzbudził ogromne kontrowersje, wiele osób go wyśmiewało i krytykowało. Podobnie było z Dniami Cipki - pojawiały się głosy, że inicjatywa fajna, tylko po co ta wulgarna nazwa? Czy faktycznie "szmata", "cipka" i przebieranie się mężczyzn w sukienki bardziej szkodzą kobietom, niż im pomagają?
– Założmy kuse ciuszki i sprowokujmy do myślenia! – zachęcała w wywiadzie dla naTemat rzeczniczka Marszu Szmat Magłorzata Kamińska. Marsz przeszedł ulicami Warszawy i wywołał burzę. Wiele osób krytykowało go za to, że wulgaryzuje i trywializuje problem.
Wulgarni zboczeńcy!
Prof. Krystyna Pawłowicz stwierdziła nawet, że to marsz "zboczeńców" i jego miejsce jest w ZOO. - Niech tam epatują swoją golizną i wulgarnością, wzajemnie wyzywają i tarzają w błocie. Centrum Warszawy nie należy do ludzi zboczonych i wynaturzonych, pozbawionych kompletnie poczucia godności i wstydu - mówiła po marszu posłanka PiS.
Wypowiedź Pawłowicz to skrajność, ale po marszu pojawiło się wiele komentarzy wskazujących, że wulgarność przykryła całkiem sensowny przekaz. W efekcie takie inicjatywy szkodzą kobietom, a nie im pomagają.
Szukają dziury w całym
Szefowa Kampanii Przeciwko Homofobii i nasza blogerka Agata Chaber twierdzi, że takie komentarze będą pojawiać się zawsze. - Nie nazwałabym jednak Marszu Szmat wulgarnością. To słownictwo używane przez sprawców gwałtów i sprawców przemocy. To całkiem dobra metoda protestowania - oponuje Chaber.
Ma swoją teorię na temat opinii krytycznych.
- Najczęściej się tak uzewnętrzniają osoby, które i tak starałyby się szukać dziury w całym. Gdyby nie do wulgarności, to przyczepiliby się do czegoś innego - wskazuje nasza rozmówczyni.
A może na galowo?
Anna Czerwińska, ekspertka Kongresu Kobiet do spraw mediów, pyta z kolei: - A czy gdyby feministki poszły na galowo, to byłoby lepiej? Ktoś by o tym mówił?
- Były marsze "Odzyskać noc" dotyczące gwałtów, ale nie cieszyły się taką popularnością, nie mówiło się o nich tyle w mediach. Może gdyby dziewczyny tam się przebierały i przyszedłby Jaś Kapela, to więcej osób zwróciłoby na nie uwagę - dodaje Czerwińska. Nasza rozmówczyni podkreśla, że organizatorzy marszu organizują też inne wydarzenia o przemocy wobec kobiet, na przykład konferencje, ale właśnie ze względu na "normalną" formę nie zyskują one rozgłosu - chociaż poruszają bardzo ważne kwestie.
Podobną opinię wyraża Zofia Nawrocka, autorka książki "Gwałt. Głos kobiet wobec społecznego tabu". – Przecież chodzi o to, by wyrazić ten problem dosadnie. Wtedy ten głos jest bardziej słyszalny, właśnie ze względu na mocny przekaz - przekonuje Nawrocka.
Odczepcie się od Szmat
Autorka książki przekonuje, że jeśli ktoś uznaje Marsz Szmat za wulgarny, to robi właśnie to, przeciwko czemu Marsz protestuje. To znaczy: przypisuje sobie prawo do oceny tego, co jest wulgarne, a co nie jest, tym samym wpisuje się w to stereotypowe myślenie: "zgwałcił, bo była skąpo ubrana". - Przeciwko temu też manifestujemy: żeby nikt nie mówił nam, jak możemy, a jak nie możemy się ubierać - mówi Nawrocka.
- Osoby, które to krytykują, w pewien sposób stają po stronie gwałcicieli, usprawiedliwiają ich - dodaje Nawrocka. Oczywiście, gdyby Marsz Szmat był na przykład Marszem Przeciwko Przemocy Wobec Kobiet, nikt by inicjatywy nie skrytykował, ale wtedy i nikt by o nim pewnie nie usłyszał - tak jak o wspomnianym "Odzyskać noc". I właśnie po to, by istotne problemy, takie jak gwałt, nie były zamiatane pod dywan, powstają inicjatywy takie jak Marsz Szmat.
Prawica najgłośniej krzyczy
Zofia Nawrocka wiedziała, że po marszu pojawią się takie reakcje. Krytyki organizatorzy akcji mogli być pewni z jednego powodu: bo prawica, która w internecie krzyczy bardzo głośno, zawsze czepia się tego, co lewicowe. Nieważne, czy to aborcja, czy in vitro, czy homoseksualizm, prawa kobiet czy gwałty. - Te tematy wrzuca się do jednego worka - stwierdza Nawrocka.
Jeśli zaś chodzi o Dni Cipki, Nawrocka przypomina, że celem tamtej nazwy nie było prowokować. Po prostu "cipka" została użyta, bo inne wyrazy były albo zbyt medyczne, albo zbyt wulgarne. Zaś "cipka" jest słowem dość wdzięcznym i w miarę oswojonym i na tyle niewulgarnym, by można go było używać w przestrzeni publicznej. - Nie chciałyśmy wtedy przyciągać mediów. Po prostu innego słowa nie było - dodaje Nawrocka.
Bez wulgarności nie ma przekazu
Wygląda na to, że "wulgarna" forma jest po prostu w tym przypadku nieodzowna - bo inaczej nie da się sprawy nagłośnić w ogóle. Anna Czerwińska: - Jeśli marsz w jakikolwiek sposób nagłośnił kwestię gwałtów, wywołał o nich dyskusje i zwiększył liczbę publikacji na ten temat, to efekt został osiągnięty.