
Katastrofy ekonomicznej – wyjaśnijmy. Bo dziś młody człowiek, który będzie zarabiał i płacił składki ZUS, na starość dostanie grosze. Według prognoz ZUS będzie mógł liczyć na emeryturę w wysokości zaledwie jednej czwartej swojej ostatniej pensji. Czy Zetki są na to gotowe?
Pokolenie Z (Gen Z), zwane także Zoomersami, to osoby urodzone od 1995/1996 roku do 2010/2012 roku. Z naszych rozmów z przedstawicielami Zetek wynika, że bardzo różnie podchodzą do przyszłości i finansowego zabezpieczenia. Oczywiście chodzi o tych, którzy już weszli w dorosłość, pracują i teoretycznie powinni myśleć nawet o bardzo odległej przyszłości.
Emerytura? Boję się mniej niż ty
– Mam mieszkanie po babci, teraz je wynajmuję. A sam mieszkam w wynajmowanym z kolegami. Na razie jest fajnie, tak jest po prostu o wiele taniej. Na samym mieszkaniu w ten sposób zarabiam na czysto jakieś półtora tysiąca złotych. Mam po prostu szczęście, że została mi nieruchomość, więc z głowy spada mi największy problem przyszłości. Jak będę chciał mieć rodzinę, to po prostu się tam przeprowadzimy – mówi Wojtek. Mieszka w Warszawie, ma 28 lat. Pracuje w mediach.
Na co wydaje "zarobione" w ten sposób pieniądze?
– Na początku wydawałem, teraz odkładam na konto. Na razie nie wiem na co. Wiem, że tracą na wartości, ale inflacja jest niska, więc to nie jest wielki problem. Zastanawiałem się, czy nie kupić jakichś akcji, może raczej udziały w funduszu, od kryptowalut wolę trzymać się z daleka. Nie rozumiem ich – przyznaje.
Dodaje, że przyszłości trochę się boi. – Przecież widzę, jaką emeryturę dostawali moi dziadkowie. Bieda może nie piszczała, ale oni oszczędzali na wszystkim. Nigdy nie widziałem, żeby poszli na miasto coś zjeść, no może czasem do baru mlecznego. Nie chodzili do kina, kiedyś babcia kazała dziadkowi wziąć się do teatru, ale i tak długo przeżywali cenę biletu – mówi.
– A przecież pracowali całe życie, były składki, było wszystko, okazało się g*wno warte – dodaje.
Pytam go, co robi, żeby w takim razie zapracować na swoją emeryturę.
– A co ja mogę zrobić? Mówię, że trochę odkładam, ale czy na emeryturę? Raczej nie, chociaż boję się jej. Ale mniej niż twoje pokolenie – śmieje się.
Jak trwoga, to do rodzica
Okazuje się, że wielu młodych ludzi ma nadzieję, że coś zostanie im po rodzicach, przedstawicielach pokolenia X, czasem nawet Y. Tych, którzy dziś mają przynajmniej 45 lat i wychowywali się w okresie budowania gospodarki rynkowej. Część odkłada pieniądze, część nie ma z czego.
– Ja rozumiem, że emerytura to jest coś ważnego, jakiś ostatni etap w życiu. Ale jak mam 25 lat, to jak mam się martwić tym, co będzie za 40 czy 50 lat? To jest jakaś kosmiczna perspektywa. Nie chcę mówić, że będzie, co ma być. Wiem, że po rodzicach będę miała jakiś spadek. Na razie mam to szczęście, że mam gdzie mieszkać. Że stać mnie na mieszkanie, na jedzenie, trochę rozrywek – mówi mi 26-letnia Maria.
– Ale jak patrzę na to, co się dzieje na świecie, to nie wiem, czy ten porządek nie runie. My jesteśmy wychowywani we w miarę spokojnym świecie, nie musimy o nic walczyć, nikt nie chce zrobić nam krzywdy. Bardziej boję się takich spraw niż emerytury. Nie odkładam nic, bo nie mam z czego. Coś tam idzie do ZUS-u, może kiedyś coś się z tego uskłada. Ja na razie wolę o tym nie myśleć, wypieram problem – mówi mi 26-letnia Maria. Po studiach została na uniwersytecie, pracę naukową łączy ze zleceniami od koncernów.
– Cieszę się, że pytasz. Tak, założyłem sobie rachunek maklerski, wcześniej miałem taki testowy, coś jakby gra. Staram się odkładać pieniądze i co miesiąc, dwa, coś dokupować. Niedużo, bo jako pracownik sieci gastronomicznej nie zarabiam kokosów. Ale parę stówek udaje mi się odłożyć. Nie piję, nie palę, nie wydaję na pierdoły. Mam świadomość, że mogę stracić, ale na razie nie będzie mnie to bardzo bolało. Wiesz, rodzice nie zarabiają jakoś specjalnie dużo, ale zawsze mogą pomóc. Mam też świadomość, że nie będą żyli wiecznie. Choćby nie wiem, jak głupio to zabrzmiało, coś mi po nich zostanie. Rozmawialiśmy o tym parę razy. Ale muszę się też liczyć z tym, że to ja będę musiał się opiekować nimi na starość, chociaż twierdzą, że są zabezpieczeni – tak na pytanie o przyszłość odpowiada 23-letni Dawid.
Dodaje, że u niego w domu pieniądze nie były nigdy tematem tabu, już jako dzieciak wiedział, jak się zarabia, jak się wydaje, rodzice wszystko mu tłumaczyli. Skończył technikum i pracuje w firmie produkcyjnej.
Młodzi łatwiej się zadłużają – problem powoli narasta
Świadomość Dawida budowana przez rodziców daje mu przewagę nad rówieśnikami. Z badań firm windykacyjnych wynika też, że młodzi Polacy średnio radzą sobie z finansami, bo bardzo szybko się zadłużają. W Polsce generalnie spada liczba osób zadłużonych, ale rośnie kwota długu.
– Spadek liczby dłużników i ich łącznego zadłużenia jest pozytywnym trendem. Niepokoi jednak zmiana w strukturze tej grupy. Wyraźnie przybywa młodych dłużników. Rośnie też średnie zadłużenie. W całej populacji średnia kwota długu wzrosła z 36 tys. zł do ponad 43 tys. zł. W przypadku osób poniżej 35. roku życia dynamika tego wzrostu była jeszcze większa – z 16,3 tys. zł do 24,4 tys. zł – komentuje Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
W 2022 roku osoby w wieku 18–25 lat stanowiły zaledwie 0,7 proc. multidłużników, a w 2025 roku już 4,6 proc. To sześciokrotny wzrost. Grupa 26–35 lat powiększyła się z 17,5 proc. do niemal 25 proc.
– Młodsze pokolenia łatwiej sięgają po finansowanie – zakupy ratalne, płatności odroczone czy pierwszy kredyt hipoteczny. Często robią to przy stosunkowo niskich dochodach, co szybko prowadzi do kłopotów ze spłatą. W naszej pracy widzimy, że młodzi dłużnicy traktują zobowiązania mniej poważnie niż starsi. Usprawiedliwiają się, że bank czy operator telekomunikacyjny i tak sobie poradzi – mówi Jakub Kostecki, prezes Zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Czy Zetki wezmą na barki utrzymanie kraju?
Z najnowszych danych GUS wynika, że w 2050 r. w Polsce będzie żyło 13,7 mln osób powyżej 60. roku życia i będą one stanowiły ponad 40 proc. całej populacji. To aż o 40 proc. więcej niż w roku 2020 r. Mniej więcej w tym czasie na emeryturę będą przechodzić dzisiejsi 30- i 40-latkowie. Dzisiejsze Zetki będą miały na to jeszcze parę lat, ale wtedy właśnie na ich (oraz młodszych pokoleń) leżał będzie ciężar utrzymania ZUS-u i całego systemu emerytalnego.
Bardzo ciekawych informacji dostarcza zeszłoroczne badanie Izby Gospodarczej Towarzystw Emerytalnych. Wynika z niego, że na emeryturę oszczędza 34 proc. młodych dorosłych (3 punkty proc. więcej niż w 2023 roku), a 73 proc. nieoszczędzających dzisiaj zamierza odkładać w przyszłości. Ok. 20 proc. ludzi w wieku 18-30 lat odkłada pieniądze w ramach PPK, pozostali mają OFE, konta IKE i IKZE.
Wysoka pozycja PPK nie dziwi, bo to w końcu dla większości firm system obligatoryjny, od pracownika nie wymaga praktycznie żadnego wysiłku. Ubytek w wypłacie jest minimalny, w środki zauważalnie pracują i zyskują na wartości.
PPK i pokrewne produkty to uważane za bezpieczne. Jest jednak spora grupa młodych ludzi, którzy inwestują bardziej ryzykownie. Niekoniecznie z myślą o emeryturze. Z badania Sandanter TFI wynika, że dla inwestujących Zetek liczą się "elastyczność, social media i natychmiastowy rezultat".
Co ciekawe, aż 64 proc. inwestujących z pokolenia Z to kobiety. Inwestują z chęci dużego zysku (22 proc.) i za radą rodziny i znajomych (18 proc.). Są otwarci na innowacje. Często inwestują w kryptowaluty (22 proc.), ich portfel jest bardzo zróżnicowany. Są zainteresowani automatycznym oszczędzaniem i robodoradztwem. Rzadziej niż inni uczą się samodzielnie – wolą polegać na opiniach ekspertów i social mediów (62 proc.). To grupa stosunkowo niewielka.
Dziś trudno orzec, czy w przyszłości okażą się wygranymi, czy odniosą porażkę. Eksperci z Santandera wskazują, że chęć inwestowania jest czynnikiem pozytywnym, ale poleganie na "doradcach z social mediów" niekoniecznie może przynieść pozytywne skutki.
Zobacz także
