
Dramatyczne chwile na pokładzie samolotu Ryanair. Maszyna lecąca do Wielkiej Brytanii zbliżyła się niebezpiecznie do całkowitego wyczerpania paliwa. W pewnym momencie transponder samolotu został ustawiony na kod 7700, oznaczający ogólne zagrożenie.
W dramatycznych okolicznościach samolot linii Ryanair, obsługiwany przez Malta Air, został zmuszony do awaryjnego lądowania. Do incydentu doszło podczas rejsu z włoskiej Pisy do szkockiego Glasgow.
Dramatyczny lot Ryanaira do Wielkiej Brytanii
Jak opisują zagraniczne media, 3 października samolot wpadł w poważne turbulencje związane ze sztormem Amy, który uderzył wówczas w Wielką Brytanię. Maszyna próbowała kilkukrotnie lądować, najpierw w Glasgow Prestwick, a następnie w Edynburgu, jednak silny wiatr zmusił pilotów do przerwania podejść i pozostania w powietrzu, co opisały m.in. portale Daily Mail i New York Post.
Sytuacja stała się krytyczna, gdy załoga ogłosiła stan awaryjny z powodu kończącego się paliwa, nadając tym samym sygnał "Mayday Fuel". Transponder samolotu został ustawiony na kod 7700, co oznacza ogólne zagrożenie.
Ostatecznie podjęto decyzję o przekierowaniu maszyny do Manchesteru, gdzie piloci zdołali bezpiecznie posadzić samolot na ziemi. Według doniesień medialnych w chwili lądowania w zbiornikach pozostało zaledwie 220 litrów paliwa, czyli ilość wystarczająca na zaledwie 5-6 minut lotu.
"Wszystko było w porządku aż do momentu rozpoczęcia zniżania"
Jeden z pasażerów, Alexander Marchi, opowiedział o swoim doświadczeniu w rozmowie z gazetą "Ayr Advertiser". – Po wylocie z Pizy z opóźnieniem, spowodowanym strajkiem generalnym i protestującymi, którzy wtargnęli na płytę lotniska, zaczęliśmy się martwić, że nie zdążymy dotrzeć do Prestwick przed nadejściem burzy – opowiadał.
– Wszystko było w porządku aż do momentu rozpoczęcia zniżania. Samolot przez chwilę krążył, po czym podjął pierwszą próbę lądowania, ale natychmiast zawrócił – kontynuował pasażer.
Jak dodał, załoga przekazała, że "spróbujemy jeszcze raz, a jeśli się nie uda, polecimy do Manchesteru". – Za drugim razem prawie dotknęliśmy pasa, ale w ostatniej chwili samolot gwałtownie się wzniósł – opisał. Pasażerowie dopiero po lądowaniu w Manchesterze, uświadomili sobie, jak poważna była ta sytuacja.
Ryanair potwierdził, że incydent został zgłoszony odpowiednim służbom oraz że współpracuje z władzami lotniczymi przy śledztwie w tej sprawie.
Zobacz także
