
W minioną niedzielę w Gdyńskim Centrum Filmowym zaprezentowano dwa pierwsze odcinki nowego dzieła Jana Holoubka pt. "Heweliusz", które opowiada o jednej z największych morskich katastrof we współczesnych dziejach Polski. Osoby, które wzięły udział w przedpremierowym pokazie, wyszły z sensu ze łzami w oczach.
"Heweliusza" już okrzyknięto największym katastroficznym polskim serialem i najbardziej wyczekiwaną produkcją serialową tego roku. Nowa produkcja Netflixa w reżyserii Jana Holoubka jest inspirowana prawdziwymi wydarzeniami, które miały miejsce 14 stycznia 1993 roku na Morzu Bałtyckim, u wybrzeży niemieckiej wyspy Rugia.
Podczas potężnego sztormu (o sile 12 stopni w skali Beauforta) zatonął tam prom Heweliusz. W katastrofie zginęło 56 osób, w tym dwoje dzieci. Miniserial ukazuje nie tylko samą akcję ratunkową i wstrząsającą walkę o życie na Bałtyku, ale także śledztwo, w którym doszukuje się winnych zatonięcia jednostki i śmierci pasażerów.
Przedpremierowy pokaz "Heweliusza" zakończył się ciszą i łzami...
Na przedpremierowym pokazie pojawił się reżyser Jan Holoubek, scenarzysta Kasper Bajon oraz aktorzy, którzy wystąpili w "Heweliuszu" m.in. Magdalena Różczka. Ponadto serial przyszli obejrzeć też ludzie, których historie zostały w nim pokazane, czyli najbliżsi zmarłych pasażerów: w tym Jolanta i Agnieszka Ułasiewicz, żona i córka Andrzeja Ułasiewicza, kapitana Heweliusza.
"Westchnięcia, niehamowane łzy poruszenia... to reakcje nie tylko na mocne sceny sztormu i akcji ratunkowej" – opisała Barbara Żelazko z WP, która była na miejscu. Przyznała, że seans wśród wielu osób wywołał skrajne emocje.
"Najbardziej wstrząsający moment seansu to ten, w którym matkom i żonom zebranym w Świnoujściu okazano ciała wyłowione z wody. Odcinek zakończył się głośnym płaczem. Gdy zgasły światła, na sali panowała cisza" – dodała na koniec.
Zobacz także
